Do koszmarów Ragnara dołączyły nowe wyrzuty sumienia. Już dawno przyzwyczaił się do niedoboru snu, ale do tej pory równocześnie nie był skazany na ciągłą podróż. Dlatego z każdym kolejnym dniem robił się coraz bardziej ponury i wypruty z życia. Jakby odczytując nastrój nawet Rasha z Rudim przestali sobie aż tak rzucać do gardeł. Po wydarzeniach w karczmie atmosfera zagęściła się i wystarczyło na nich spojrzeć, by widzieć, że z trudem milczą na ten temat. Rudeusz był wdzięczny, że w ogóle przeżył, ale gdyby nie prośba Ragnara z pewnością wylałby cały zebrany jad na potworzycę. Farashanka natomiast nie odezwała się ani słowem. Wyglądała na skołowaną i z pewnością próbowała załatać wytworzoną przez Ragnara dziurę w pamięci, ale rzucony na nią rozkaz za każdym razem jej to uniemożliwiał. Nawet nie miała możliwości wyjaśnienia wątpliwości z Darą, ponieważ gdy już w miarę doszła do siebie bohater uparł się, żeby tam nie wracać. Jak przez mgłę pamiętała posmak czarnej posoki.
Ragnar miał nadzieję, że może z czasem atmosfera się poprawi, ale z każdą chwilą było tylko gorzej. Westchnął, wpatrując się w skwierczący płomień ogniska. Za jakie grzechy tak go pokarało. Nawet teraz przed oczami miał bezimienną mogiłę, którą osobiście wykopał. Dlatego był okropnym bohaterem, miał za miękkie serce, by patrzeć na czyjeś nieszczęście. Gdyby mógł wybrać co zrobić ze swoim życiem i nie miał na barkach obowiązku zostawionego przez siostrę zostałby ogrodnikiem. Posadziłby niewielki sad pełen różnych drzewek owocowych, a między korzeniami zasadziłby barwne kwiaty, mimo że na roślinach się praktycznie nie znał, ale to nie powstrzymałoby go. Nie mógłby być gorszym ogrodnikiem niż w tej chwili jest bohaterem.
Wypił duszkiem swoją porcję zupy, by chociaż uciszyć żołądek, bo na sumienie zdecydowanie było już za późno. I wtedy usłyszał szelest za sobą. Rasha z satysfakcją ściskała w dłoni dwa szare króliki. Szczerze nie chciał wiedzieć, jakim cudem je złapała, a tym bardziej nie chciał widzieć co zaraz z nimi zrobi. Potworzyca spojrzała mu przez ramię i prychnęła na widok wodnistej zupy, chwilę później zabrała się za oskalpowanie swoich zdobyczy. Rudeusz wzdrygnął się, gdy jednym ruchem pozbawiła zwierzyny skóry. Po tym widoku obiecał sobie, że już nigdy nie tknie mięsa, ale to był jedynie początek męki wspólnego posiłku z farashanką. Kobieta jakby nic usiadła na swoim pniu i ugryzła surowe, ociekające krwią truchło królika. Po czymś takim nie dało się nie stracić apetytu.
– Obrzydliwe.
Rasha uniosła jedną brew, po czym bez najmniejszych skrupułów znów wgryzła się w surowiznę, nie kryjąc sadystycznej satysfakcji.
– Weź to chociaż upiecz!
– Ale wtedy nie będzie już takie mięciutkie – stwierdziła, oblizując strużkę krwi z kącika ust.
Rudi nabrał powietrza w płuca, jego zmysł kulinarny nie pozwalał mu zgadzać się na jawne barbarzyństwo, którego dopuszczała się Rasha. Sama myśl o defakto brudnym od krwi, słabo wypatroszonym mięsie, bez jakiegokolwiek przygotowania wołała o pomstę do nieba. Nawet go nie umyła! A to już było dla chłopca za wiele, wszyscy martwi kucharze przewracali się na ten widok w grobach. Chwilę poszperał w swojej torbie, a następnie wyciągnął malutki woreczek. Nigdy nie rozstawał się ze swoimi przyprawami, a już z pewnością nie wyruszyłby bez nich w podróż. Niektóre zioła zapobiegały chorobom, a na utratę zdrowia nie mogli sobie pozwolić i to dotyczyło również znienawidzonej przez niego farashanki. Szła zima, nie mieli czasu na głupie przystanki. Podszedł do potworzycy i bez ceregieli podstawił jej go pod nos.
– Nie mogę na ciebie patrzeć, jak katujesz tego królika. Jak nie chcesz go upiec, to chociaż przypraw jak normalny cywilizowany człowiek, by pasożytów nie dostać.
Zaskoczona potworzyca spojrzała na woreczek, potem na rudzielca, a następnie odsunęła się gwałtownie.
– A idź mi z tym zielskiem, chcesz mnie otruć? Co ja ci na zielskożercę wyglądam? Co mnie tam jakieś pasożyty obchodzą, one też zasługują na coś od życia!
CZYTASZ
Morderca umysłów
FantasyWalcz słowem, to ono ma moc, która nie śniła się nawet bohaterom. Słowa potrafią być bardziej niebezpieczne, niż nam się wydaje. Może to dlatego Ragnar, ostatni człowiek złotej krwi i jedyna nadzieja świata na zakończenie wojny, wybrał właśnie je na...