21: Kolekcjonerka krwi

134 22 66
                                    

Rasha zacisnęła dłonie w pięści. Już dawno nie czuła się tak wyprowadzona z równowagi. Wszystko miał trafić szlag, bo akurat komuś się zachciało porywać bohatera? Szczury były wszędzie, ale nigdy nie podejrzewała, że któreś mogą być na tyle głupie, by targać się na złotokrwistego. Dlatego niezwłocznie udała się do Lira, nawet za cenę konieczności używania kamuflażu. Nienawidziła się za to. Brzydziła się, że była zmuszona chować się pod maską iluzji, ale miała jeszcze na tyle rozumu, by nie pakować się w kłopoty, gdy nie miała na to czasu.

- Nie masz pewności, że został porwany.

Potworzyca zmierzyła wuja czujnym spojrzeniem. Miał rację. Może faktycznie za bardzo się nakręciła, ale nie mogła ryzykować utraty Ragnara, nie teraz, gdy wszystko szło jak po maśle. Do tego miała złe przeczucia. Tak jakby z tyłu głowy coś kazało jej działać i gdy tylko myślała o alternatywach, dla możliwego zachowania bohatera, coś usilnie wbijało jej się w czaszkę, dając jasno do zrozumienia, że nie da jej spokoju, dopóki znów nie będzie miała kontroli nad sytuacją.

- Nie mam, ale nadal chcę wszystko wiedzieć o tym szczurze... Proszę.

Lir westchnął. Ewidentnie się wahał, co tylko dodatkowo rozdrażniło kobietę. Nienawidziła polegać na innych, a teraz łamała jedną ze swoich zasad dla przeklętego człowieka, którego i tak planowała zaprowadzić na pewną śmierć. Najwyraźniej w tej rodzinie, każdy miał pierwiastek szaleństwa.

Patrzyła jak Lir podszedł do okna i je uchylił. Rasha uniosła brew, zdezorientowana. Czyżby w ten sposób planował ją uciszyć? Myślał, że jeśli będzie ryzyko, że ktoś ich usłyszy, to nie będzie krzyczeć? Znów zalała ją fala wściekłości. Mężczyzna jednak nie odwrócił się do niej, a jedynie pogładził dłonią parapet, który w pewnej chwili wydał z siebie zduszony dźwięk i uniósł się do góry ukazując skrytkę. Rasha natychmiast poderwała się z fotela, aż jej do tej pory idealna iluzja, nie nadążyła za jej gwałtownym ruchem i przez moment można było dostrzec jej prawdziwą sylwetkę. Absynt głośno syknął niezadowolony, po czym iluzja wróciła na swoje miejsce. Lir wyciągnął zwinięty pergamin ze schowka.

- To mapa Brave, z adnotacjami o istotnych osobach. Zanim jednak ci ją pokażę, musisz mi obiecać, że wstawisz się za Brave u Erre i zostanie ono azylem tak jak do tej pory.

Rasha przeniosła wzrok z pergaminu na twarz wuja. Spodziewała się tego warunku. Niczego nie dostawało się za nic. Nie chciała stawać po którejkolwiek stronie w tym konkretnym konflikcie. Każdy z nich miał swój cel i swoją ścieżkę na mapie losu. Zboczenie z niej było dziecinnie proste, ale powrót na tę odpowiednią, nie był już trywialną sprawą. Czy przyszło jej stanąć na rozwidleniu? Jak wiele swoich zasad złamie tego dnia?

- Ten jeden raz nie będę narzekać na twoje dziwactwa. Jeśli mi pomożesz, to zajmę się Erre i twój plac zabaw zostanie nietknięty, do czasu obowiązywania umowy, oczywiście.

- Wyśmienicie.

Podszedł do biurka i ściągnął z niego torbę z listami. Rozłożył na nim, jak się okazało pokaźnych rozmiarów pergamin z bardzo szczegółowymi planami Brave.

- I pomyśleć, że Erre infiltrowała miasto za pomocą wędrujących - mruknęła potworzyca, nie kryjąc w głosie podziwu. Lir posłał jej ponure spojrzenie.

- Wolałbym, byś zachowała te plany dla siebie.

Prychnęła. Chyba nie myślał, że miała pamięć absolutną. Przecież nie nauczyłaby się jej nawet jeśli studiowałaby tę plątaninę dróg przez miesiąc. Już sam pomysł by pamiętać, coś tak skomplikowanego, uważała za czysty idiotyzm. Zresztą sama mapa, była nietypowa, ponieważ ułożona na rozciętym okręgu, z wyraźną granicą między częścią położoną za zewnątrz góry, oraz na część wewnętrzną. I chociaż znała Brave w niewielkim stopniu, to dopiero spojrzenie na całość uświadomiło jej jak olbrzymie miasto obrał sobie za dom Lir.

Morderca umysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz