Mógł się spodziewać, że Rasha nie wysłucha go do końca i od razu postanowi zabrać sprawy w swoje ręce. Czuł, że siostrzenica narobi mu jedynie kłopotów, które będzie prawdopodobnie naprawiał latami.
Lir z westchnieniem oparł czoło o dłonie. Już teraz żałował, że dał się w to wszystko wciągnąć i nawet sukces przeciągnięcia Rashy na swoją stronę w konflikcie z Erre, nie dawał mu satysfakcji. Nie miał pewności, co do swoich tropów i choć wszystkie podejrzenia wskazywały na Arlenę, to jednak nadal brakowało w tym czegoś, co zespoiłoby dziury, których nie był w stanie wyjaśnić. Utrata wiarygodności bankiera równała się natychmiastowemu bankructwu, tym samym wątpił by ktokolwiek z nich porwał się na tak wielkie ryzyko. Telraksowie posiadali zbyt dobrą opinię, by ją narażać.
Przejechał palcami po grubej warstwie nałożonych linii i notatek.
– Cholera, co ja mam z tą dziewuchą.
Podszedł do skrytki i wyciągnął z niej pudełko, wypełnione po brzegi półprzezroczystymi kartami. Osobno, ani mapa, ani talia nie miały znaczenia. Razem stanowiły jedność, która kryła w sobie sekrety całego miasta. Mężczyzna przejrzał awersy i wyciągnął trzy karty. Pierwszą ułożył w lokacji banku, drugą na swój dom, trzecią natomiast obrócił parę razy w dłoniach, rozważając, gdzie umieścić swój ostatni pionek. Ostatecznie położył go w miejscu, gdzie znajdował się zakład szewca.
Każda nadpisywała znajdujące się na nich znaki, nadając sens niezrozumiałym do tej pory notatkom na mapie. Mężczyzna sięgnął pod krzesło. Chwilę walczył z podszewką, a następnie wyjął ze skrytki pod siedzeniem mały woreczek. Położył go ostrożnie na stole i rozwiązał rzemień, pozwalając wypełznąć połyskującej nici jedwabiu. Zagryzł skórkę przy kciuku, z którego natychmiast zaczęła sączyć się pokaźna kropla czarnej krwi z imitującymi gwiazdy, błękitnymi drobinami. Rozsmarował ją w palcach, a po czym pozostawił odcisk linii papilarnych na każdej z kart.
Nić zareagowała natychmiast, rozrastając się nad mapą, utworzyła swój wyjątkowy pled nad awersami kart, a następnie połączyła ze sobą różne lokalizacje. Z ekscytacją obserwował to osobliwe dzieło sztuki, za którym wyraźnie mógł dostrzec granatową skórę, stojącej naprzeciw niego istoty. Kobieta nachyliła się nad mapą i spojrzała głęboko w oczy mężczyźnie. Serce zatańczyło w jego klatce piersiowej. Zawsze na jej widok czuł tysiące emocji, których często nawet nie był w stanie nazwać. Równie dobrze świat mógłby zniknąć, a on z radością dałby utopić się w bezkresnym spojrzeniu, wielkich kryształowych oczu. Nie zwracał uwagi na towarzyszące jej tysiące znajomych i jednocześnie obcych jestestw będących jednym. Widział tylko ją, światło księżyca wskazujące drogę.
Nie przerywając kontaktu wzrokowego włożyła dłoń w powstały pled nici. Jedwab rozpierzchł się po pomieszczeniu, tworząc niezbadaną mapę dróg. Pozrywane nici, kłębiły się w sobie, żyły, zmieniały, aż w ostateczności utworzyły jedność i wróciły nad mapę. Istota wyciągnęła z niej jedną wstęgę i podała ją mężczyźnie.
Pytaniem było, jakie ścieżki będzie mu skłonna tym razem pokazać. Przejął od niej podarek i mara zniknęła. Pled rozsypał się w pył wracając do swojego pierwotnego wyglądu. Złoty proszek osiadł na położonych kartach. Lir chwilę szukał ukrytych napisów, po czym zdmuchnął go, lecz ten zamiast pierzchnąć zmienił barwę na ciemny granat i zbił się w motyla, który usiadł na karcie banku Telraksów, a następnie spłonął.
Spopielony motyl zawsze był ostrzeżeniem, zwiastującym śmierć potwora.
Spojrzenie Lira zmieniło się w ułamku sekundy. Zwinął mapę w rulon wraz z woreczkiem i pochwycił pudełko z kartami. Wiedział, że te rzeczy jeszcze się mu tego dnia przydadzą, szczególnie, że Rasha bez jego pomocy nawet nie wejdzie do banku, a co tu mówić o wyciąganiu informacji. Serce boleśnie wygrywało melodię strachu w jego piersi. Drżącymi dłońmi z trudem zapakował papiery do obitej skórą walizki, której używał do transportu cenniejszych przesyłek. Przed wyjściem zamknął klapę parapetu. Teraz musiał zapobiec tragedii i przy okazji znaleźć powód, by złożyć wizytę Arlenie Telraks – kobiecie, która miała niezwykły talent do oceny ludzi.
CZYTASZ
Morderca umysłów
FantasyWalcz słowem, to ono ma moc, która nie śniła się nawet bohaterom. Słowa potrafią być bardziej niebezpieczne, niż nam się wydaje. Może to dlatego Ragnar, ostatni człowiek złotej krwi i jedyna nadzieja świata na zakończenie wojny, wybrał właśnie je na...