Zza winkla wyłonił się wysoki, elegancki mężczyzna. Długie, czarne włosy związane miał na karku, w wyjątkowo niechlujnego koka. Poprawił okulary na nosie i uśmiechnął się do gości. Zmrużone oczy nadawały mu sympatycznego wyrazu człowieka, który nie ma nic do ukrycia. Rasha nie lubiła tego jego fałszywego podejścia do życia. Nie wyobrażała sobie jak mógł nosić tonę makijażu, maskującego jego naturalny, granatowy odcień skóry, ale jeszcze bardziej nie rozumiała, jak mógł sam, dobrowolnie pozbawić się rogów. A tym bardziej nienawidziła jak się zachowywał przy ludziach. Od lat grana przez niego rola szanowanego, ale stonowanego człowieka z wyższych sfer doszczętnie nim zawładnęła i teraz już nie potrafił inaczej. Wywróciła oczami i bez najmniejszych oporów rzuciła się na kanapę, o mały włos, nie przygniatając Absynta, który w ostatniej chwili wyparował spod spadającego na niego tyłka potworzycy.
– To już nie mogę od tak wrócić do domu? Tylko muszę się zapowiadać? Cholera... niewygodna ta kanapa. – Skrzywiła się opierając nogi o stojący przed nią stół. – Ty lepiej wytłumacz się, co zrobiłeś z naszym uroczym salonem? Okradli nas, czy jak?
– Posprzątałem w swoim życiu i ty też powinnaś. – Zamilkł na moment. Surowy wyraz złagodniał i posłał życzliwy uśmiech stojącym w progu gościom. – Przepraszam za moją siostrzenicę, usiądźcie, rozgoście się. Czego się napijecie? Mam znakomitą kawę i dzisiejsze bułki cynamonowe. Rasha, zdejmij proszę nogi ze stołu.
– Weź przestań, bo się porzygam. Zostaw tę całą szopkę dla tych bałwanów, z którymi przebywasz. Bułki cynamonowe i kawa, też mi coś. Bardziej śmierdzących rzeczy już nie dało się zaproponować, co? Od kiedy trzymasz trutkę na potwory w domu? Nie musisz zachowywać pozorów, przecież to oczywiste, że nie jesteś człowiekiem.Mężczyzna westchnął i jedynie pokiwał zrezygnowany głową.
– Urocza jak zawsze. Przepraszam za nią, to moja wina, że nie ma za grosz wychowania, ale niestety nie dało się do jej małej główki za dużo wtłoczyć. Nazywam się Lir Niarevous i jestem wujkiem Rashy, zawsze miło mi będzie ugościć jej przyjaciół. Co was do mnie sprowadza? Niecodziennym jest, że Rasha sprowadza znajomych, tym bardziej biorąc pod uwagę, że równie rzadko do mnie przyjeżdża.
Rasha przymrużonym okiem obserwowała poczynania krewnego, gdy z niezachwianym uśmiechem wyciągał z szuflady ozdobne pudełko, z którego unosił się aromat pieczywa z cynamonem. Ragnar i Rudeusz spojrzeli po sobie, a następnie dość niezręcznie zajęli wskazane miejsca. Nie komfortowym było patrzeć na mężczyznę, którego tożsamość się znało, a nic na nią nie wskazywało. Bo musieli to przyznać, że nigdy nie posądzili by Lira o bycie farashaninem.
– Przedstawiam ci Ragnara Ibwe, to mój stary, dobry znajomy. – Rasha wtrąciła się, gdy bohater już otwierał usta – a ten smarkacz to Rudeusz jego skryba, ale mniejsza o to, przyjechaliśmy ponieważ słyszałam, że Erre rzuciła robotę i udała się do ciebie. Nadal tu jest? I przyznaj się w co znowu się wpakowałeś?
Lir zamarł na chwilę, układając bułki na tacy. To był ułamek sekundy, ale ani dziewczynie, ani Ragnarowi nie umknął ten szczegół. Następnie poprawił okulary i spojrzał na ułożonego pod stołem manula.
– Absyncie byłbyś tak uprzejmy i zaparzył nam kawy, wystarczy wstawić wodę.
Kot prychnął jedynie i zniknął z salonu, natomiast jego właściciel usiadł na skórzanym fotelu i zaplótł sobie palce przed ustami.
– Owszem, Erre była u mnie jeszcze dokładnie dwa miesiące temu... – zawahał się, poprawiając ramkę okularów. – Niestety nie znajdziesz jej tutaj. Poróżniły nas poglądy w pewnej sprawie i wyjechała, uprzednio demolując mi mieszkanie. Nadal nie rozumiem dlaczego to zrobiła, ale przynajmniej nadarzyła się okazja by zrobić remont i wywalić stare klamoty. Aż wstyd było kogoś zaprosić do tej nory. Ostatecznie wyszło chyba nie najgorzej. Zrobiło się znacznie jaśniej i nie mam jej za złe, że nie zapanowała nad emocjami. Nigdy nie zrozumiem kobiet, ale przynajmniej mogę być dla nich wyrozumiały.
CZYTASZ
Morderca umysłów
FantasyWalcz słowem, to ono ma moc, która nie śniła się nawet bohaterom. Słowa potrafią być bardziej niebezpieczne, niż nam się wydaje. Może to dlatego Ragnar, ostatni człowiek złotej krwi i jedyna nadzieja świata na zakończenie wojny, wybrał właśnie je na...