2.04: Odpowiednia osoba

44 6 24
                                    

— Czekaj, czy ty właśnie próbujesz mi powiedzieć, że zepsułeś relację Miryla z siostrą tylko po to, aby dowiedzieć się, dlaczego pokłócił się ze szwagrem i przy okazji odkryłeś, że razem stworzyli broń, lecz zdun się z tego wycofał, a Arester ma to w poważaniu i dalej robi swoje machiny, nie bojąc się, że wszystko może wylecieć w powietrze? — Uniósł znacząco brew. — Sklepienie kościoła za mocno obiło ci głowę...

Lir skrzywił się. Faktycznie nie zabrzmiało to najlepiej, ale sceptycyzm w głosie rudzielca nawet na chwilę nie zmącił jego przekonań. Arlena finansowała prace nad bronią zdolną odeprzeć całe armie, a wzmianka w jej ostatnim liście do Arestra, tylko potwierdzała, że próby nie były bezowocne. Wynalazca pracował nad wykorzystaniem niedoskonałości opalów ognistych. Tylko jedna osoba wiedziała więcej od niego na ich temat i nie poparła go. Zdun wiedział coś, czego nie powierzał nawet prywatnej korespondencji, a Lira zjadała ciekawość i niepewność. Czy wybuch w kościele bohaterów mógł być spowodowany takim opalem? Czy sam doświadczył jego destrukcyjnej mocy? Czy wreszcie znalazł odpowiedź na nurtujące go pytanie, co stało się tamtej felernej nocy?

— Przyznam, że w mojej głowie brzmiało to lepiej — westchnął wyraźnie zmęczony. — Zawczasu powiedziałem Soni, aby napisała oficjalny list z przeprosinami za niekompetencję poczty. To powinno złagodzić jego sytuację.

Rudi wywrócił oczami na wzmiankę o pracownicy Lira. Kolejna mieszkanka Brave niebędąca człowiekiem. Poznał ją krótko po zniknięciu Rashy. Przez pierwsze tygodnie niemal nie odstępowała Lira na krok. Opiekowała się nim, jakby był bogiem, a nie pracodawcą. Do tego stopnia, że zaczęło to irytować nawet samego zainteresowanego. Farashanin dosłownie wymyślał jej najdziwniejsze zadania, byleby zapewnić sobie chwilę spokoju. Podobny stosunek do niej miał Rudi. Szczególnie że kobieta była okropną niezdarą i zamiast przynosić pożytek, to przysparzała chłopakowi i Absyntowi więcej sprzątania. Z ulgą przyjęli jej urlop z powodu przeziębienia i zgodnie zapewnili, że poradzą sobie świetnie sami.

Skoro już wyzdrowiała, z pewnością niebawem zawita w ich skromne progi. Rudiego aż mdliło na samą myśl o ponownym spotkaniu z kobietą. Chłopak przeczesał włosy palcami i oparł się wygodnie, zakładając nogi na stojący obok stołu podnóżek. Pod dłuższej chwili wpatrywania się w Lira, zmrużył oczy i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. 

— I co zamierzasz zrobić z tą wiedzą? — zapytał chłodno.

Lir potarł brodę, jakby zastanawiał się nie tyle nad planem działania, a tym ile może wyjawić chłopakowi.

— Szczerze? To jeszcze nie wiem. Nie zrozum mnie źle... — zaczął lekko niepewnie. — To nie tak, że nie chciałbym powstrzymać ludzkości przed stworzeniem broni, która prawdopodobnie zostanie wykorzystana przeciwko moim pobratymcom. A jeśli jest to nieuniknione, to dobrze byłoby się na to przygotować. Nie ma co się oszukiwać, trwa wojna i uzbrojenie może zaważyć nie tylko o wygranej, ale i destrukcji całego gatunku... — urwał, spoglądając na maszerującego w jego stronę Absynta.

Rudi zacisnął pięści.

— Dlaczego mi to mówisz? — Tym razem warknął nieprzyjemnie. Poczuł rosnące w mięśniach napięcie. Czy właśnie Lir zasugerował mu zdradę własnego gatunku? Miał patrzeć, jak farashanin niszczy prawdopodobnie jedyną szansę ludzkości? Szczególnie teraz, gdy sam bohater postradał zmysły? Nie rozumiał farashina. Czego właściwie od niego oczekiwał? Że będzie siedział cicho, a może chciał zrobić z Rudiego świadka swoich dokonań?

Zagryzł zęby, a złowrogie spojrzenie wwiercało się w niezwykle spokojną twarz mężczyzny.

— Bo potrzebuję twojej pomocy, Rudeuszu. 

Morderca umysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz