Grube płatki śniegu sypały z nieba, migocząc w zbłąkanych promieniach słońca. Miotane przez wiatr tańczyły w akompaniamencie krzyków kobiety dochodzących z domu Farira. Mężczyzna stał niczym posąg, opierając czoło o drewniany bal budynku. Śnieg osiadł na jego włosach i zbyt cienkiej, skórzanej kurtce. Mróz zarumienił mu bladą ze strachu twarz. Wrzaski przekłuwały uszy, a szpony niepokoju zaciskały się na jego gardle.
Głosy ucichły.
Gwałtownie wyprostował się, patrząc na zasłonięte kotarą okno. Był tchórzem. Powinien stać u jej boku. Jednak na przekór tej myśli, nie mógł się ruszyć. Nasłuchiwał. Cisza przerażała go jeszcze bardziej. Skostniały z zimna otworzył drzwi. Ciepłe powietrze uderzyło go w twarz, niemal powodując ból. Ociężale wszedł głębiej i skierował się ku sypialni. Przekraczając próg, wstrzymał powietrze. Krew na prześcieradle mieniła się czerwienią. Po izbie rozniósł się płacz.
Posłał pełny ulgi uśmiech zmęczonej żonie.
— No nareszcie! Córeczka na ciebie czekała. — Stara wiedźma zachichotała jak nastolatka. Zmarszczki na twarzy ułożyły się w radosnym wyrazie, odejmując jej sporo lat. Podeszła do niego z płaczącym zawiniątkiem w dłoniach, które mu ostrożnie wręczyła. Przerażony zamarł, bojąc się, że zrobi dziecku krzywdę. Jednak w chwili, gdy spojrzał w zapłakane oczka koloru czystych bursztynów, wiedział, że właśnie otrzymał największy skarb na świecie.
— Moja mała Raisa. Nasz raj. — Przytulił ją delikatnie do siebie, a następnie podszedł do żony. Spocona, leżąca we własnej krwi, obolała, a zarazem niesamowicie szczęśliwa patrzyła na niego z ogromem miłości, na który z pewnością nie zasłużył. Mimo świadomości, że nie jest najlepszym mężem, to teraz za wszelką cenę chciał sobie pozwolić na egoizm radowania się tą chwilą wraz z nią.
— Farirze... — wyszeptała, zwracając całą jego uwagę na siebie. — Chcę ją zobaczyć... — Podniosła się na łokciach, krzywiąc się z bólu.
— Poczekaj, kochanie. — Ułożył w jej dłoniach kwilące dziecko, a następnie pogłaskał żonę po mokrych włosach i objął ramieniem.
Kobieta przejechała dłonią po główce córki. Westchnęła, rozluźniając się. Nie mogła odwrócić od niej wzroku. Była piękna. Była ich.
— Jak tak na was patrzę, to aż na powrót chciałabym być młoda. — Wiedźma wrzuciła zebrane szmaty do miski, a czerwona od krwi woda ochlapała drewniane deski podłogi, pozostawiając na niej mokre plamy. — No to teraz zostało tylko łożysko. — Uśmiechnęła się przyjaźnie. — Nie martw się, szybko pójdzie... ach zapomniałabym. — Wytarła pospiesznie dłonie w cudem ostały czysty materiał spódnicy, a następnie wyciągnęła z koka szpilkę. Popatrzyła na nią krytycznie, wzruszyła ramionami i poszukała wzrokiem przyniesionej przez siebie butelki. Znalazłszy ją zanurzyła szpilkę w cieczy i uśmiechnęła się pod nosem.
— Czy to naprawdę konieczne?
— Moim zadaniem jest to sprawdzić, Farirze. Nawet tego nie poczuje — stwierdziła, kładąc dłoń na biodrze. — Mamy tylko szóstkę. Dopóki nie narodzi się siódmy musimy sprawdzać wszystkie dzieciaki. No malutka, pokaż jaką przyszłość masz zapisaną we krwi.
— Mimo wszystko nadal uważam, że to bezsensu. Przecież przeznaczenie wybiera jedynie chłopców.
Kobieta zatrzymała się z uniesioną nad dzieckiem dłonią.
— Nie nam to oceniać, chłopcze.
Farir skrzywił się na to określenie. Już dawno nim nie był. Jednak wiedźma zawsze wiedziała lepiej i miała głęboko w poważaniu opinię innych. Z westchnieniem odsunął się nieznacznie od małżonki, robiąc starszej kobiecie miejsce. Ostrze szpilki zatopiło się w skórze dziecka. Zamarli, uważnie przypatrując się złotej kropli zbierającej się w miejscu ukłucia.
CZYTASZ
Morderca umysłów
FantasyWalcz słowem, to ono ma moc, która nie śniła się nawet bohaterom. Słowa potrafią być bardziej niebezpieczne, niż nam się wydaje. Może to dlatego Ragnar, ostatni człowiek złotej krwi i jedyna nadzieja świata na zakończenie wojny, wybrał właśnie je na...