Woźnica przyprowadził galwary ze stodoły. Te uniosły swoje długie, umięśnione szyje i nastroszyły kolorowe pióra, jakby chciały oddzielić się pierzem od zlodowaconego świata. Mężczyzna chwilę siłował się z nimi, aby zrobiły kolejny krok, aż wreszcie, wywaliły czarne jęzory z niedużych pokrytych łuskami paszcz i wbiły kopyta w śnieżny puch.
Rudi przyglądał się im chwilę, szacując czy woźnica nie pomylił się w ocenie ich możliwości. Czekała ich trudna droga i wolał, aby obyła się bez dalszych komplikacji. Mężczyzna w średnim wieku, którego imienia nawet nie zaprzątał sobie głowy spamiętać, skinął głową, na potwierdzenie, że wszystko ma pod kontrolą. Świadczyły za tym same zwierzęta. Do tej pory Rudi nie przykładał do nich wagi, ale galwary były wyjątkowo zadbane. Nawet jego dawne wierzchowce nie mogły się szczycić takim okazem zdrowia, a uważał, że miał rękę do zwierząt.
Gdy tylko woźnica go minął i przystąpił do zaprzęgania powozu, Rudi swoją uwagę skierował na gospodarzu, który zmierzał w jego stronę. Za plecami dostrzegł przyglądającą się mu za winkla dziewczynę. Jednak ta czmychnęła czym prędzej, gdy tylko ich spojrzenia się spotkały. Nie przejął się tym zbytnio i zwrócił się do starca. Podziękował mu za nocleg i ciepłe przyjęcie. Mieli sporo szczęścia, że śnieżyca nie zastała ich w totalnej głuszy, a biorąc pod uwagę ilość śniegu, powinni się cieszyć, że nie ugrzęźli w trakcie jazdy.
— Jesteście pewni, że już chcecie jechać? Co prawda do miasta daleko nie ma, a śnieg sypki, ale jednak drogi nie widać — dopytywał gospodarz. — Możecie przeczekać dzień, dwa, to może się polepszy.
— Dziękujemy za troskę, ale czas na nas. A pan nie zmienił zdania co do pieniędzy? Moja propozycja wciąż jest aktualna. Chciałbym się odwdzięczyć.
— Nie mógłbym się na gościnie wzbogacać, jeszcze by nas potwory za karę rozniosły. Uznam za zapłatę wasze przygody. Czas nam mocno umiliły i warte były więcej niżeli pieniądze. — Wyszczerzył się i poklepał chłopaka po ramieniu. Zatem, skoro tak wam spieszno, to nie trzymam was dłużej. Bezpiecznej podróży. Bywajcie!
— Bywaj — pożegnał się Rudi i dołączył do Ragnara.
Odetchnął z ulgą, jak tylko ruszyli. Starzec ugościł ich z całym sercem, jednak bawienie innych pozbawiło Rudiego energii. Naprawdę, wolałby zapłacić i móc jak Ragnar nie odezwać się ani słowem. Dodatkowo przez te wspominki zaczął dochodzić do niepotrzebnych, a wręcz niepokojących wniosków. Jak obawa, czy na pewno robi dobrze, jadąc do stolicy.
Nie chciał sobie pozwolić na wątpliwości i jakieś czarnowidzenie. Z pewnością dwór królewski ma medyka, który pomoże Ragnarowi, a on nie zostanie posądzony o zdradę stanu. Spotka rodzinę, pogodzi się z matką i do końca swoich dni będzie żył spokojnie na swoich warunkach... Ewentualnie na warunkach matki, co już nie napawało go zbytnim optymizmem, ale teraz nawet ten scenariusz nie wydawał się taki zły. Rudi zrobił swoje. Zwiedził świat i choć ten nie wyglądał, tak jak sobie to wyobrażał, to czuł się bogatszy o doświadczenia i pokaźną, bo jakby nie patrzeć, prawie dwuletnią pensję. A to powinno wystarczyć, aby uniezależnić się od rodziny... Oczywiście, jeśli będzie taka potrzeba.
Mimowolnie spojrzał na szkatułkę. Zawahał się przez chwilę i wziął ją do ręki. Sama skrzynka wyglądała na drogocenną. Lekkie zdobienia ciągnęły się przez całą linię metalu. Niby niepozorna, a jednak ewidentnie należała do człowieka, który lubił detale. Przejechał kciukiem po wgłębieniach w formie zębatek.
Wozem zatrzęsło.
Zawartość szkatułki zabrzęczała. Nienaturalnie. Serce zabiło mu szybciej. Rudi natychmiast odsunął od siebie pudełko, w chwili, gdy wóz podskoczył ponownie na wyboistej trasie. Szkatułka wyślizgnęła mu się z rąk. Skrzynka jak w zwolnionym tempie spadała na jego oczach, a on nie mógł nic zrobić. W głowie już słyszał wybuch, który okazał się jękiem. Z duszą na ramieniu parzył, jak Ragnar z nadzwyczajnym refleksem łapie szkatułkę, zapobiegając jej upadkowi.
CZYTASZ
Morderca umysłów
FantasyWalcz słowem, to ono ma moc, która nie śniła się nawet bohaterom. Słowa potrafią być bardziej niebezpieczne, niż nam się wydaje. Może to dlatego Ragnar, ostatni człowiek złotej krwi i jedyna nadzieja świata na zakończenie wojny, wybrał właśnie je na...