24: Spętana dusza

133 22 54
                                    

Ognisty temperament kobiety zdecydowanie nie ułatwiał jej uważnego słuchania i co chwilę jej myśli odpływały w innym kierunku, aby z powrotem dobić do portu, jakim był dukający małżonek. Leonard zasługiwał na miano idealnego męża, jednak posiadał jedną wadę, która w tej właśnie chwili dawała o sobie znać. Halena cierpliwie czekała, aż mężczyzna się wysłowi. Mogła w końcu w każdej chwili przerwać jego niedołęstwo, ale nie chciała tego robić.

Powodów miała wiele. Zarówno tych prawdziwych, jak i tych wyssanych z palca. Najczęściej twierdziła, że dzięki temu posiadała kontrolę. Niezależność dawała jej władzę. Jednak bardziej niż wolność, ceniła możliwość bycia głową rodziny. To ona o wszystkim decydowała. Kto, kiedy, jak... Mąż przytakiwał jej w każdej sprawie. Nie ingerował. Nie zadawał niewygodnych pytań.

Rzadziej przyznawała się do szczerej miłości, jaką go darzyła. Kochała go takiego, jakim był. Pamiętała każdą wspólnie spędzoną chwilę, a także to jak się zmieniał z biegiem czasu. Jak oboje się zmieniali, aż znaczna różnica wieku zaczęła ukazywać swoje oblicze.

Piętnaście wiosen. Niegdyś nieistotne, teraz widoczne na pierwszy rzut oka. Nie mogła się nie uśmiechnąć z dozą melancholii wymalowaną na twarzy. Prawdą było, że kochała go teraz o wiele bardziej niż przed laty. Zaawansowana zaćma oraz starość uczyniła go idealnym i kobieta skłonna była utrzymać swój wybuchowy temperament na wodzy, byleby tego nie zmieniać.

I wtem dotarło do niej znaczenie słów wypowiadanych przez Leonarda. Oczy Haleny rozbłysły w ekscytacji.

– Wspaniałe wieści!

– Halenko, skarbie... – Mężczyzna wyraźnie się zawahał. – To nie jest Horin...

– Co ty nie powiesz. – Wywróciła oczami, machając lekceważąco dłonią. – Jakbym nie wiedziała.

Skrzywił się. Warga drżała mu z nerwów. Ujął delikatnie dłoń małżonki.

– Uważaj na siebie...

Rozczulona kobieta pocałowała męża, ciesząc się, że nie może zobaczyć wyrazu jej twarzy.

– Oczywiście, że będę. Jak zawsze.

Uwinęła się w paręnaście minut. Nie mogła przecież ruszyć bez przygotowania. Schowała swój dziennik do torby razem z kilkoma niepozornymi słoiczkami. Była gotowa na spotkanie z bohaterem, a przynajmniej miała taką nadzieję. Mimo to Leonard poruszył czułą strunę w jej duszy. Nie chciała myśleć o Horinie, a tym bardziej o przeszłości. Wystarczyło, że złotokrwisty towarzyszył jej każdego dnia, gdy porównywała swoje osiągnięcia do jego. Dziś to ona będzie triumfować i go przewyższy. Uśmiechnęła się do gałek ocznych w słoiku.

– Jeszcze zobaczycie. Już niedługo wszyscy zobaczą.

Ekscytacja towarzyszyła jej nieustannie, nawet gdy opuściła budynek i skierowała swe kroki w stronę targu. To tam, tak jak zawsze znalazła swoje myszki, które chętnie pracowały dla Juchy. Napotkane dziecko pochwyciło zapłatę i pobiegło do rodzeństwa przekazać wieści dalej. W tym łańcuchu informacji nikt nie podejrzewał, że zrzędliwa Halenka nie należy do zwykłych pośredników.

I tak miało pozostać.

Po rozdysponowaniu zadań dzieciakom, mogła już na spokojnie skierować swoje kroki w stronę kościoła. Teraz pozostało jedynie ubić interes.

~*~

– Wszystko w porządku?

Arlena skinęła głową, odprowadzając Lira do wyjścia.

– Wybacz mi ten nietakt, ale problemy rodzinne.

– Coś związanego z rodzicami? – dopytał, mając świadomość, że nagłe pojawienie się Falkona nie było przypadkowe.

Morderca umysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz