Ognisty temperament kobiety zdecydowanie nie ułatwiał jej uważnego słuchania i co chwilę jej myśli odpływały w innym kierunku, aby z powrotem dobić do portu, jakim był dukający małżonek. Leonard zasługiwał na miano idealnego męża, jednak posiadał jedną wadę, która w tej właśnie chwili dawała o sobie znać. Halena cierpliwie czekała, aż mężczyzna się wysłowi. Mogła w końcu w każdej chwili przerwać jego niedołęstwo, ale nie chciała tego robić.
Powodów miała wiele. Zarówno tych prawdziwych, jak i tych wyssanych z palca. Najczęściej twierdziła, że dzięki temu posiadała kontrolę. Niezależność dawała jej władzę. Jednak bardziej niż wolność, ceniła możliwość bycia głową rodziny. To ona o wszystkim decydowała. Kto, kiedy, jak... Mąż przytakiwał jej w każdej sprawie. Nie ingerował. Nie zadawał niewygodnych pytań.
Rzadziej przyznawała się do szczerej miłości, jaką go darzyła. Kochała go takiego, jakim był. Pamiętała każdą wspólnie spędzoną chwilę, a także to jak się zmieniał z biegiem czasu. Jak oboje się zmieniali, aż znaczna różnica wieku zaczęła ukazywać swoje oblicze.
Piętnaście wiosen. Niegdyś nieistotne, teraz widoczne na pierwszy rzut oka. Nie mogła się nie uśmiechnąć z dozą melancholii wymalowaną na twarzy. Prawdą było, że kochała go teraz o wiele bardziej niż przed laty. Zaawansowana zaćma oraz starość uczyniła go idealnym i kobieta skłonna była utrzymać swój wybuchowy temperament na wodzy, byleby tego nie zmieniać.
I wtem dotarło do niej znaczenie słów wypowiadanych przez Leonarda. Oczy Haleny rozbłysły w ekscytacji.
– Wspaniałe wieści!
– Halenko, skarbie... – Mężczyzna wyraźnie się zawahał. – To nie jest Horin...
– Co ty nie powiesz. – Wywróciła oczami, machając lekceważąco dłonią. – Jakbym nie wiedziała.
Skrzywił się. Warga drżała mu z nerwów. Ujął delikatnie dłoń małżonki.
– Uważaj na siebie...
Rozczulona kobieta pocałowała męża, ciesząc się, że nie może zobaczyć wyrazu jej twarzy.
– Oczywiście, że będę. Jak zawsze.
Uwinęła się w paręnaście minut. Nie mogła przecież ruszyć bez przygotowania. Schowała swój dziennik do torby razem z kilkoma niepozornymi słoiczkami. Była gotowa na spotkanie z bohaterem, a przynajmniej miała taką nadzieję. Mimo to Leonard poruszył czułą strunę w jej duszy. Nie chciała myśleć o Horinie, a tym bardziej o przeszłości. Wystarczyło, że złotokrwisty towarzyszył jej każdego dnia, gdy porównywała swoje osiągnięcia do jego. Dziś to ona będzie triumfować i go przewyższy. Uśmiechnęła się do gałek ocznych w słoiku.
– Jeszcze zobaczycie. Już niedługo wszyscy zobaczą.
Ekscytacja towarzyszyła jej nieustannie, nawet gdy opuściła budynek i skierowała swe kroki w stronę targu. To tam, tak jak zawsze znalazła swoje myszki, które chętnie pracowały dla Juchy. Napotkane dziecko pochwyciło zapłatę i pobiegło do rodzeństwa przekazać wieści dalej. W tym łańcuchu informacji nikt nie podejrzewał, że zrzędliwa Halenka nie należy do zwykłych pośredników.
I tak miało pozostać.
Po rozdysponowaniu zadań dzieciakom, mogła już na spokojnie skierować swoje kroki w stronę kościoła. Teraz pozostało jedynie ubić interes.
~*~
– Wszystko w porządku?
Arlena skinęła głową, odprowadzając Lira do wyjścia.
– Wybacz mi ten nietakt, ale problemy rodzinne.
– Coś związanego z rodzicami? – dopytał, mając świadomość, że nagłe pojawienie się Falkona nie było przypadkowe.
CZYTASZ
Morderca umysłów
FantasyWalcz słowem, to ono ma moc, która nie śniła się nawet bohaterom. Słowa potrafią być bardziej niebezpieczne, niż nam się wydaje. Może to dlatego Ragnar, ostatni człowiek złotej krwi i jedyna nadzieja świata na zakończenie wojny, wybrał właśnie je na...