– Historia farashan zaczęła się wraz z pierwszym trzepotem skrzydeł ćmy kierującej się ku księżycowi, w czasach, gdy Przeznaczenie jeszcze stąpało po lądzie, szyjąc losy każdemu gatunkowi. Świat dopiero przybierał kształt i choć wydawał się kompletny, to bez określenia mapy życia dla każdej istoty nie mógł osiągnąć perfekcji, na jaką zasługiwał. Dlatego też przemierzało wody i lądy, rozplatając swoją sieć między wszystkie stworzenia.
Rudeusz na chwilę zamilkł, sprawdzając czy Ragnar faktycznie go słucha, a gdy bohater zwrócił na niego uwagę, odchrząknął. Z jakiegoś powodu czuł napięcie, jakie zawisło w pomieszczeniu. Słabe światło malowało cienie na pożółkłym papierze, odgrywając tylko sobie znane sceny. Chłopak oblizał usta i wrócił do czytania.
– Przeznaczenie dostrzegło ćmę i nazwało ją Udnuni. Nadało już imiona jej skrzydlatym braciom, ale nieważne, jaki los przydzielił ćmie, to nić, która wyznaczała ścieżki pękała i rozpadała się, nim zdążyła stworzyć mapę życia. Strapione Przeznaczenie nie mogło zostawić zwierzęcia bez nadanego losu, dlatego spędziło dnie i noce na pleceniu wielu dróg, próbowało powiązać stworzenie z resztą istnienia, jednak jedwab jego słów urywał się, nim ten zdołał dokończyć swe dzieło. Udnuni cierpliwie czekała, jednak jej czas nieubłaganie się kończył, a pozrywane nici stawały się coraz cięższe, przykuwając ją do ziemi. Dni mijały, a ona z utęsknieniem wypatrywała kolejnych księżycy i motylich braci, którzy cieszyli się spokojem. W chwili, gdy już nie była w stanie otworzyć oczu, Przeznaczenie zapłakało, żałując skradzionego jej czasu. Łza upadła na skrzydła Udnuni, a wtedy wszystkie strzępy map połączyły się w jedną. Ćmę oplótł kokon z jedwabiu, co przypieczętowało jej jestestwo. Przeznaczenie przeraziło się tym, co uczyniło. Wiedziało, że istota skazana na tak wiele przerwanych ścieżek obarczona będzie wieczną tułaczką po niciach losu. Obiecało zatem, że nigdy nie zabraknie jej już czasu, by mogła kierować swoje dzieci po ich zapętlonej mapie i odeszło. Udnuni, od tamtej pory przyjmowała różne kształty, upodabniała się do różnych stworzeń, żyła i umierała samotnie odcięta od reszty dzieła Przeznaczenia. Jednak niezwiązana ze światem nigdy nie powiła dzieci, które miała objąć troską.
Rudeusz przerwał. Serce łomotało mu w piersi. Nie wiedział co myśleć. Przełknął ślinę, by chociaż trochę złagodzić rosnącą w gardle suchość. Bursztynowe oczy Ragnara mieniły się w ciemności. Cierpliwie czekał na dalszy ciąg. Rudiego przeszedł dreszcz.
– Pewnej wyjątkowej pełni, Udnuni straciła rachubę czasu i jestestwa. Zboczyła ze ścieżki, którą dyktowała jej intuicja. Jej zdeformowane od niepowodzeń ciało rozsypało się po świecie, a każdy fragment skrzydeł, porwał wiatr i uformował w nocne motyle. Ćmy rozpierzchły się po świecie, a świat Przeznaczenia przyjął je w formie pokarmu. Udnuni zagrabiła część istnień do uzupełnienia swojej mapy losu. Tak powstali Farashanie, a Udnuni stała się nimi. I choć błękitna krew matki wraz z upływem czasu rozrzedzała się w żyłach jej dzieci, a zamiast niej prym przejmowała czerń, to splątany los chciał, by jeden ród miał władzę nad nimi wszystkimi i dbał o wielki organizm, jakim się stali. Bo tylko, jako jedność mogli uzyskać swój prawdziwy kształt, formę doskonałą. Bez króla, nie miał kto zarządzać siecią losu, a tym samym dzieci Udnuni pogubiły się w świecie. Farashanie przekonali się o tym lata temu, gdy ludzie podstępem przerwali ciągłość rodu władców. Zaprzysiężeni, by zachować rozum, zdali się na wieczną wędrówkę w objęciach burzy, stając się jej częścią, a pozostali pozbawieni opieki stali się łatwym celem polowania ludzkości. – Czytanie przerwało westchnienie. – Już się pogubiłem.
Z impetem zamknął książkę.
– Starczy na dziś tych bajek. Muszę przyznać, że Lir ma niezłą wyobraźnię, ale musi jeszcze poćwiczyć pisanie książek, bo w tej chwili nie wróżyłbym mu sukcesu. No bo co miało to niby znaczyć? Wiara w Przeznaczenie jest dość powszechną praktyką, ale te bujdy o organizmie i jednej osobie, która może kontrolować cały lud, brzmi jak zwykłe usprawiedliwianie swoich czynów i tyle. Zrzucają na innych odpowiedzialność za swoje bestialstwa. Zachowanie godne potworów.
CZYTASZ
Morderca umysłów
FantasyWalcz słowem, to ono ma moc, która nie śniła się nawet bohaterom. Słowa potrafią być bardziej niebezpieczne, niż nam się wydaje. Może to dlatego Ragnar, ostatni człowiek złotej krwi i jedyna nadzieja świata na zakończenie wojny, wybrał właśnie je na...