Jego dłonie błądziły po moim ciele.
Dotykał mnie tak, jak kochanek dotykać mógł swej ukochanej po latach życia wspomnieniami ich kilku ulotnych, lecz tak bardzo wypełnionych szczęściem chwil. Niczym ten liść lawirujący w powietrzu wygięłam plecy, czując, jak endorfiny powoli przejmują władze nad moim ciałem. Nie było mnie. Nie było go. Było tylko i wyłącznie słodkie zapomnienie, które przeżywałam za każdym kolejnym razem.
Jakże żałowałam, że ten stan nie mógł trwać trochę dłużej.
Bo kiedy tylko przyszło mi zetknąć się z rzeczywistością, ta przytłoczyła mnie tak bardzo, że upadłam na ziemię.
— Nie, nie i jeszcze raz nie! — Wrzask mężczyzny rozniósł się po całej sali.
Rozczarowana samą sobą podniosłam wzrok. Z dozą niepewności obserwowałam, jak łysiejący mężczyzna po pięćdziesiątce przeciera dłońmi twarz. Jego złość emanowała na tak szeroką skalę, iż mało brakowało, by para poszła mu uszami.
— Wstawaj — mój partner taneczny podał mi dłoń, abym wstała. Jego brązowe oczy tętniły nikłym rozbawieniem, kiedy zerkał na moją czerwoną od wstydu twarz.
— Ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteś na scenie sama?! Nie jesteś teraz tylko Odettą, ale też i ukochaną Zygfryda! — Na powrót uwagę zwróciłam na dalej piekącego się mężczyzna.
— Ja...
— Nie jesteś tylko tancerką, Livia, ale też i aktorką. Masz swoim ciałem udowodnić dwustu osobom, że go kochasz — tu palcem wskazał na Elliota, który aż zakryć musiał sobie usta, by nie parsknąć facetowi prosto w twarz. Mi tam do śmiechu było natomiast bardzo daleko. — I nie interesuję mnie to, czy za sceną go nie lubisz, lubisz czy może nawet nienawidzisz. Tutaj mam widzieć między wami pasję.
— Daj spokój, Bob. Gdyby się nie przewróciła, wyszłoby dobrze — spostrzegłszy, że nie jestem w stanie się wybronić, Elliot stanął w mojej obronie.
— Powiedz mi to samo, jeśli fiknie na scenie, kiedy tutaj nie będzie tylko mnie, ale i cała nowojorska ferajna! — Na wrzask faceta Sparks uniósł ręce w geście kapitulacji. Nawet jego czarujący uśmiech i rozbrajający błysk w oku nie były w stanie stłamsić jego złości. Po chwili ciemne oczy Boba padły na mnie. — A ty jeszcze jedna taka akcja, a Miriam zajmie twoje miejsce. Zrozumiano?
Bez większego zastanowienia pokiwałam głową. Już wystarczająco dużo spartoliłam, żeby do tego tracić wymarzoną rolę. Chociaż z pewnością na to dokładnie zasługiwałam.
— Świetnie, a teraz do domu. Chcę mieć tu was jutro świeżych i rześkich — facet machnął ręką, dając nam jasny sygnał do wyjścia. Sam także nie zwlekał ani chwili dłużej, niezwłocznie wychodząc z sali.
Po usłyszeniu trzasku drzwi odetchnęłam głośno. Obecność tego mężczyzny była tak niesamowicie przytłaczająca, że niemożliwym było swobodne oddychanie. Nie wspominając o momentach, kiedy raczył nas swoim krzykiem i wyzwiskami.
— Przepraszam — jęknęłam męczeńsko, wiedząc, że chłopak na mnie patrzy. Zakryłam twarz rękoma nim wymamrotałam: — Znowu się zamyśliłam.
— Nie zrobiłaś niczego, do czego nie byłbym przyzwyczajony — usłyszawszy to, kącik moich ust zadrżał. Na tyle mocno, by zostać zauważonym, lecz jednocześnie na tyle słabo, by nie móc wrzucić go do kategorii uśmiechu.
Moje drugie spotkanie z Elliotem było nieoczekiwane. Po tym, jak ludzie Gabriela napadli go za to, że zatrzymałam się u niego w mieszkaniu, przypuszczałam, że więcej nie dane będzie się nam spotkać.
CZYTASZ
Marionetka
RomanceSztuka zakończyła się, a wszelkie maski opadły. Nie mogła już kłamać. Nie mogła już okłamywać siebie, że dalej jest piękna. Że niczym ta lalka w pięknej sukience pozbawiona jest wszelakiej skazy. Po burzy, z którą przyszło się Corze zmierzyć, nie p...