Ludzie, którzy nigdy nie mieli żadnej styczności z baletem, nie zdawali sobie nawet sprawy, jak wiele siły trzeba było włożyć w to, aby wbrew piekącym mięśniom i bólowi palców u stóp zatańczyć tak, jakby grawitacja w twoim przypadku nie istniała.
Czując, jak Elliot unosi mnie do góry, myślałam, że zemdleję z wycieńczenia. Wiedziałam jednak, że cały czas jestem pod ostrzałem całego zespołu, więc nie dałam po sobie niczego poznać. Niczym urodzona w pointach mknęłam po starych deskach teatru, nim muzyka nie zakończyła się na dobre.
Z głośnym oddechem spojrzałam na Boba, który w pełni oddał się analizie tego, co ujrzał.
— Tragedia — powiedział po chwili. — To było tragiczne.
Nerwowo zerknęłam na Elliota, który zmarszczył zdziwiony brwi.
— O czym ty gadasz? — zapytał z parsknięciem. — Było dobrze.
— Owszem, ty zatańczyłeś dobrze — potwierdził Bob ze skinieniem. — Ale ona — wskazał na mnie palcem. — nie.
— Bob, daj spokój — odezwała się jedna z dziewczyn z widowni. To stamtąd obserwowali całą próbę. — Wszystko zrobiła dobrze.
— Z tego, co mi się wydaje, nie pytałem cię o zdanie, Mirando — warknął w jej stronę Bob, zanim ponownie zwrócił się w moją stronę. Po samym jego spojrzeniu doszłam do wniosku, że nie czeka mnie nic innego niż ochrzan. — Co z tobą jest nie tak? Nie potrafisz zrobić najprostszych rzeczy poprawnie!
W takich momentach jak ten szczerze żałowałam, że nie byłam jedną z tych osób, które zawsze potrafiły stanąć we własnej obronie. Które się nie bały. Które nie pękały pod jednym oschłym spojrzeniem.
Bo ja, kiedy tylko ktoś ośmielił się podnieść na mnie głos, od razu reagowałam w ten sam sposób. Najpierw się kuliłam, później płakałam, a na koniec się złościłam. Bo dlaczego nie potrafiłam zrobić jednej, jednej cholernej rzeczy tak, jak inni tego ode mnie oczekiwali? Czy naprawdę było to dla mnie na tyle trudne? Czy to może ja błędnie interpretowałam ich życzenia?
— I czego znowu ryczysz?! — Wzdrygnęłam się, słysząc jego krzyk. Szybko wytarłam policzki, żeby nie miał kolejnego powodu do wrzeszczenie na mnie, ale jak na złość łzy nie przestawały płynąć. — Jak będziesz dłużej taką miernotą, to wcale nic nie osiągniesz. Zamiast płakać, weź się w końcu w garść. Bo jak narazie to przynosisz nam jedynie wstyd.
— Przesadzasz, Bob — kiedy gotowa byłam do gorączkowego przytaknięcia mężczyźnie, głos zabrał Elliot.
— A ty przestań jej bronić, bo żadnemu z was to na dobre nie wyjdzie. A w tym zespole nie ma miejsca na lament i wycie, gdy się popełniło błąd. Nie mówiąc już o tym, że ona sama jest tutaj jednym wielkim błędem.
Nie zamierzałam tego dłużej słuchać. Ignorując zdziwione sapnięcia i szepty, zeszłam ze sceny. Za sobą słyszałam nawoływanie wściekłego Boba, który najwidoczniej nie był nawet bliski skończenia swojego długiego wywodu o tym, jaka to zła nie byłam. Jak to się nie nadawałam do baletu. Do niczego.
Do szatni dotarłam w mniej niż minutę. Nie widząc praktycznie nic przez łzy nagromadzone pod powiekami, wpisałam odpowiedni kod do szafki, a następnie wyciągnęłam swoją torbę. Chciałam jak najszybciej się przebrać i wrócić do domu.
Będąc już w łazience gotowa do zmienienia ubrań, zmarszczyłam brwi. Zdziwiona zsunęłam nieco majtki z tyłka, aby przekonać się, że do tego wszystkiego dostałam okresu, który był o pięć dni za wcześnie. Zła na los sięgnęłam po torbę, aby znaleźć jakąkolwiek podpaskę.

CZYTASZ
Marionetka
RomanceSztuka zakończyła się, a wszelkie maski opadły. Nie mogła już kłamać. Nie mogła już okłamywać siebie, że dalej jest piękna. Że niczym ta lalka w pięknej sukience pozbawiona jest wszelakiej skazy. Po burzy, z którą przyszło się Corze zmierzyć, nie p...