V

691 42 5
                                    

Seamus przemykał cicho korytarzami zamku. Było już grubo po północy, a on był spóźniony. Ron siedział dzisiaj dłużej niż zwykle i szatyn musiał czekać, aż ten w końcu zaśnie. Teraz klął siarczyście pod nosem, zastanawiając się, czy jego dzisiejszy, potencjalny kochanek, jeszcze na niego czeka.
Miał nadzieję, że tak. Ostatnie zdarzenie z Potterem sprawiło, że czuł się sfrustrowany. Może faktycznie nie powinien tak się na niego rzucać, ale dawno tego nie robił, miał chcice.
Cóż, nie wyszło. Trudno. Oby tym razem było inaczej.
Wszedł na piętro, na którym znajdował się Pokój Życzeń. Przeszedł trzy razy pod ścianą, myśląc intensywnie o umówionym spotkaniu, a gdy ukazały mu się ogromne drzwi, wszedł cicho do środka. Wewnątrz ujrzał ogromne, mahoniowe łoże, mały stolik znajdujący się koło kominka i kanapę. Rozejrzał się. Ehh...czyli jednak nic z tego. Już miał wyjść, gdy jego uwagę przykuł jakiś ruch na białej pościeli, którą było wyściełane łóżko. Podszedł bliżej. Na jego twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech. Blaise Zabini leżał na kołdrze, śniąc głębokim snem, a jego członki rozłożone były na całej długości lóżka.
Z uśmiechem na pociągłej twarzy, szturchnął lekko chłopaka i pocałował delikatnie jego rozchylone wargi. Ten mruknął coś i przekręcił się, odwracając się do niego tyłem i wypinając swój kuszący tyłek. Seamus zamruczał i pochylił się, przygryzając jego ucho.
- Wstawaj śpiochu. - zaśmiał się lekko i potarł nosem o jego szyję. Ślizgon otworzył powoli oczy, rozglądając się zamglonym wzrokiem po pomieszczeniu. Widać było, że nie wie, gdzie się znajduje. Brązowe tęczówki wreszcie spotkały sylwetkę szatyna. Zmarszczył brwi.
- Czekałem na ciebie. - mruknął.
- Wiem. Przepraszam. - powiedział cicho, a następnie przejechał językiem po bladych ustach. - Wynagrodzę ci to.
Blaise zamruczał aprobująco i przyciągnął szatyna do gwałtownego pocałunku. Badał językiem podniebienie i zęby partnera, by następnie pozwolić mu na przejęcie kontroli i eksploatacje swoich ust. Mruknął gardłowo, czując jak powoli ogarnia go podniecenie.
Brązowooki porzucił wreszcie usta bruneta, które były teraz czerwone i nabrzmiałe od pocałunu, na rzecz pociągającej szyi, w którą wpił się bez zastanowienia. Całował, lizał i podgryzał jego skórę, schodząc ustami w dół i wyznaczając mokrą ścieżkę prowadzącą ku obojczykom. Ślizgon westchnął głośno, czując usta bruneta na jednym ze swoich wrażliwych punktów. Z pomiędzy jego warg, wydobył się przeciągły jęk, gdy zęby szatyna zacisnęły się na jednym z jego sutków. Przez myśl mu przeszło, że dobrze, że wcześniej ściągnął koszulkę, ale wyrzucił ją szybko z głowy, oddając się błogiej przyjemności. Było mu cholernie dobrze.
Złapał Gryfona za ramiona i podciągnął do góry, chcąc znów posmakować tych cudownych warg.
- Chcę ci obciągnąć. - wymruczał pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Jego brązowe oczy błyszczały źle skrywanym, podnieceniem. Gryfon uniósł jedną brew, ale skinął głową i odsunął się, ściągając pośpiesznie przepoconą już, koszulkę. Sięgnął do paska, chcąc zrzucić ciasne spodnie, ale powstrzymały go ręce bruneta, który skradł mu szybki pocałunek.
- Sam cię rozbiorę. - wymruczał i zassał się na szyi szatyna. - Połóż się.
Seamus z radością spełnił polecenie i rozłożył się wygodnie na łóżko, podkładając jedną rękę pod głowę, chcąc widzieć bruneta. Ten usiadł okrakiem na jego wąskich biodrach i pochylił się, by móc liznąć jedną z brodawek, która w tej chwili wydawała mu się nad wyraz, kusząca. Gryfon uśmiechnął się, czując tę delikatną pieszczotę i położył dłoń na krótkich włosach, partnera. Ten sunął powolnie ustami po brzuchu, zsuwając się jednocześnie w dół, chcąc jak najszybciej poczuć w ustach gorącego kutasa. Aż dreszcz go przeszedł na tę myśl. Nic nie mógł poradzić na to, że uwielbiał obciągać. To było coś w rodzaju jego fetyszu, który w pewien sposób przyprawiał go o rumieńce pełne wstydu. Już czuł na policzkach to zdradzieckie gorąco. Miał nadzieję, że Seamus weźmie to za skutek podniecenia. Odetchnął głębiej i wprawnie rozpiął skórzany pasek wraz z guzikiem, rozsunął rozporek i jednym ruchem ściągnał obcisłe jeansy w dół. Wyplątał jego stopy z materiału i odrzucił ubranie gdzieś w bok, bezwstydnie wgapiając się w męskość szatyna, okrytą jedynie czarnymi slipkami. Aż się oblizał na ten widok i kocim ruchem przesunął się, aby przyjąć odpowiednią pozycję. Przejechał językiem po ukrytym penisie, wywołując tym samym niski pomruk u chłopaka. Ten patrzył na niego spod wpół przymkniętych powiek, a jego zamglony wzrok świadczył o tym, jak bardzo był podniecony.
- Pośpiesz się. - wymruczał i odchylił głowę w tył, czując kolejne, torturujące liźnięcie.
Blaise uśmiechnął się kpiąco i złapał w zęby materiał, ściągając go w dół. Z głodem w oczach, spojrzał na penisa Gryfona i...wybuchnął śmiechem.
Seamus zmarszczył brwi, słysząc tę jawną kpinę i nie kryjąc złości, warknął:
- Co jest?!
- T-to j-jakiś fetysz? - wyjąkał pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. Brązowooki spojrzał na niego z niezrozumieniem i podciągnął się na łokciach, spoglądając w dół. W jednej chwili jego twarz stała się kredowo biała. Ciche o kurwa wyrwało się z jego nabrzmiałych ust.
Tymczasem młody Ślizgon chichotał cicho, co rusz spoglądając na penisa, kochanka.
- Zamknij się. - warknął, choć w jego głosie dało się usłyszeć nutkę strachu. Nakrył się prześcieradłem i spojrzał gdzieś w przestrzeń, zapominając o obecności bruneta. Był przerażony i naprawdę nie wiedział, co z tym zrobić.
Blaise uniósł dłonie w geście poddania, ale na jego ustach wciąż błąkał się uśmieszek pełen rozbawienia.
- Co ja mam zrobić? - wyjąkał, ukrywając twarz w dłoniach. Co jeśli tak mu zostanie? Nikt nie będzie go chciał...
- Nie wiem. - brunet wzruszył ramionami. - Może idź do pani Pomfrey...
Seamus spojrzał na niego z niedowierzaniem, a na jego twarzy wykwitły rozległe rumieńce.
- Oszalałeś?! I co ja jej powiem?! Że mój penis jest niebieski, w pierdolone, białe kropki?!
- Nie wiem! - warknął nieprzyjemnie. Miał już dość wrzasków Gryfona, który najwidoczniej kogoś wkurzył i otrzymał karę. - Spadam stąd.
- Blaise... - jęknął. - ...przepraszam... - jedyną odpowiedzią był dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. - Kurwa!
Opadł z westchnieniem na plecy i spojrzał ze zrezygnowaniem na kamienny sufit. Liczył na przyjemne chwile z przystojnym Ślizgonem, a otrzymał problem, którego nie potrafił rozwiązać oraz obrażonego chłopaka. Świetnie!
Chwilę jeszcze leżał, zastanawiając się, kto mógł go tak urządźić, aż w końcu w jego głowie pojawił się obraz zielonookiego bruneta.
- Pieprzony Potter! - krzyknął, a jego donośny głos rozniósł się po pustym pomieszczeniu. Po chwili namysłu, uniósł prześcieradło i kątem oka zerknął na swoje krocze.
Jęknął. Był zawstydzony i naprawdę nie wiedział, co miał zrobić. To była ciężka noc.

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz