XVIII

373 22 1
                                    

Następne kilka godzin były dla Harry'ego całkowicie niejasne, niczym zamazane wspomnienia, jak przy użyciu zaklęcia Obliviate. Pamiętał jedynie kojący głos Draco i jego ramiona, które trzymały go mocno, dając opiekę i bezpieczeństwo. Gdy obudził się jakieś trzy godziny później, a do jego otępiałego umysłu nie dotarły jeszcze wcześniejsze wydarzenia, przez kilka chwil czuł się szczęśliwy. Leżał wtulony w pierś blondyna, czując miarowe bicie jego serca. Było mu dobrze. Nawet zdobył się na delikatny uśmiech. A potem napłynęło zrozumienie.

Zerwał się z łóżka, rozglądając się po pomieszczeniu. Łzy napłynęły do jego zmęczonych oczu, wywołując nieprzyjemne pieczenie.

Phil nie żył.

Ta myśl uderzyła w niego z taką siłą, że zachwiał się i musiał podtrzymać ramy łóżka, aby nie upaść. Jeszcze nie tak dawno widział się z nim w barze, rozmawiając o swojej relacji z Malfoyem, a dziś dowiedział się, że miał wypadek. I w tej właśnie chwili Potter po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że to wcale nie musiał być wypadek. Zadrżał, automatycznie kierując swój wzrok na leżącego w łóżku chłopaka.

On jest jednym z nich - pomyślał. Do jego umysłu napłynęły dziwne, niepokojące myśli, których od razu się pozbył. Nawet nie wiedział dlaczego o tym pomyślał. Może Draco nie lubił Phila, ale z pewnością nie miał nic wspólnego z jego śmiercią. Co innego prawdziwi Śmierciożercy. Harry wiedział, że nigdy nie wybaczyłby sobie, gdyby on sam przyczynił się do śmierci swojego najlepszego przyjaciela.

To nie byłaby twoja wina. - Znów usłyszał ten uporczywy głosik. - To przez niego Phil dowiedział się prawdy.

Wzrok Harry'ego spoczął na śpiącym blondynie.

Nie... - Pokręcił głową. - Nie mogę tak myśleć.

Niestety, na to było już za późno. Ziarenko niepewności zostało zasiane i już wiedział, że w tej chwili najlepsze co może zrobić to opuścić pomieszczenie. Gdyby Draco się obudził... mogłoby zrobić się nieprzyjemnie, a tego nie chciał. W końcu to właśnie Ślizgon był przy nim i go pocieszał.

Wytarł szybko oczy i rozejrzał się, szukając swojego telefonu. Ten leżał pod fotelem, więc wyjął go i schował do kieszeni. Musiał zadzwonić później do Alice, żeby dowiedzieć się, kiedy odbędzie się pogrzeb.

Pogrzeb... Zacisnął zęby, żeby po raz kolejny się nie rozkleić. Nie mógł pozwolić sobie na słabość. Musiał być silny, żeby móc pokonać Voldemorta. Bo... jeśli to on stał za śmiercią Phila... musiał się zemścić!

Bardzo cicho, starając się nie obudzić śpiącego chłopaka, opuścił pomieszczenie. Przez chwilę stał na korytarzu, zastanawiając się do kogo mógłby się teraz udać. Tak naprawdę nie chciał wracać do wieży Gryfonów. Rozejrzał się i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jest środek nocy. Zadrżał. W jednej chwili zrozumiał, gdzie powinien się udać. Potrzebował wsparcia.

Powoli schodził po schodach, a jego myśli krążyły wokół wspomnień związanych ze starszym chłopakiem. Znali się jedynie trzy miesiące, ale... łączyła ich ogromna więź. Potter zagryzł wargę. Miał wrażenie, że znajomość z nim przynosi jedynie śmierć...

Dean nie mógł zasnąć. Przekręcał się z boku na bok, a jego wzrok wciąż zatrzymywał się na pustym łóżku Pottera. Nie wiedział dlaczego, ale nie mógł znieść myśli, że Harry może teraz... kochać się z Malfoyem. Przecież jeszcze tydzień temu był świadkiem ich kłótni! Jak tak szybko mogli dojść do porozumienia?!

I to jeszcze jakiego... - pomyślał i prychnął.

Już zbierał się do kolejnej zmiany miejsca, mając nadzieję, że to pomoże mu zasnąć, gdy do jego wrażliwych uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Siłą woli powstrzymał się od zerwania się z łóżka i... sam nie wiedział, co tak naprawdę chciał zrobić, ale jednego był pewien - to z pewnością miało coś wspólnego z Harrym. Ostatnio całe jego życie krążyło wokół niego. To było niepokojące.

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz