VII

800 50 9
                                    

Harry po raz kolejny został obudzony przez puszystego futrzaka, któremu najwidoczniej się nudziło, ponieważ postanowił pobawić się w podgryzanie palców chłopaka. Ten powoli otworzył oczy i spojrzał z dezaprobatą na zwierzaka, choć jeden z kącików jego ust drgał w rozbawieniu.
- Puść - mruknął i zabrał palce, jednocześnie biorąc kociaka na ręce i sadzając na swojej klatce piersiowej. Leniwie przeczesywał miękkie futerko, słuchając rozkosznego mruczenia. Spojrzał na zegarek i otworzył szeroko oczy. Było dziesięć minut po godzinie ósmej. Ściągnął z siebie kociątko, które zamiauczało z niezadowolenia, ale brunet postanowił to zignorować i pobiegł szybko do łazienki, chcąc wziąć ekspresowy prysznic. Pięć minut później stał już przed niewielką szafą i zastanawiał się, co na siebie włożyć. Chciał dobrze wyglądać przed Philem. W końcu wyciągnął ciemnoszare rurki, które idealnie eksponowały jego zgrabne pośladki i czarną, luźną koszulkę z logiem Nirvany. Narzucił jeszcze ciemną, skórzaną kurtkę i przeczesał kruczoczarne włosy. Wyglądał całkiem nieźle, choć nie zdążył nawet podkreślić oczu czarną kredką, co ostatnio zdarzało mu się bardzo często.
Rzucił jeszcze okiem na futrzaka, który wciąż siedział na jego łóżku i napełniwszy miskę zwierzaka świeżym mlekiem, powiedział:
- Zostań tu.
Kot miauknął i odwrócił się do niego tyłem, najwidoczniej obrażony tym jawnym ignorowaniem jego jestestwa. Harry zachichotał, dopiero teraz zauważając ogromne podobieństwo między nim, a Malfoyem. Zbiegł po schodach i nie zważając na zaskoczone spojrzenia niektórych dziewczyn, przeszedł przez Pokój Wspólny. Szybkim krokiem przemierzał szkolne korytarze, kierując się w stronę przejścia prowadzącego do piwnicy Miodowego Królestwa. Postanowił, że aportuje się stamtąd do mugolskiego baru. Sprawdził godzinę. Miał jeszcze piętnaście minut. Dotarłszy do odpowiedniego miejsca, rozejrzał się wkoło, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że nie zabrał ze sobą peleryny niewidki. Miał tylko nadzieję, że nikt poza osobami znajdującymi się w Wieży Gryffindoru, nie widział go. Sprawdził raz jeszcze, czy jest sam i wszedł do długiego tunelu, którym w trzeciej klasie wymykał się do Hogsmeade.
Szedł szybko, co chwila zerkając na zegarek. Nie chciał się spóźnić. Gdy wreszcie dotarł do końca, odetchnął głęboko, a w piwnicy można było usłyszeć odgłos trzaskania. Aportował się.

Bar był nieduży. Dosyć przeciętny, jak na standardy Londynu, w sam raz dla zgorzkniałych, czterdziestoletnich kawalerów oraz młodych buntowników, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem. Malvin przyciągał do siebie wyrzutków, odmieńców i różnych typów spod ciemnej gwiazdy. Przyciągnął również Phila, który stał się stałym klientem i zaprzyjaźnił się z właścicielem, starszym mężczyzną, który swą złośliwością mógł dorównywać nawet Snape'owi. Harry po raz pierwszy przyszedł tu z chłopakiem, gdy udało mu się pokonać lęk przed kontaktem z nim. Właśnie wtedy uległ dziwnemu, trochę przerażającemu urokowi tego miejsca i zalał się w trupa, tracąc kontakt z rzeczywistością. Teraz, dokładnie dwa miesiące po tym wydarzeniu, stał przed wejściem, a na jego ustach błąkał się delikatny uśmiech. Odetchnął i przekroczył próg, czując tę specyficzną woń tytoniu i alkoholu.
Rozejrzał się, szukając wzrokiem znajomej sylwetki. Widząc szczupłego chłopaka w glanach, ruszył w stronę baru, starając się pozostać dla niego niewidocznym. Mrugnął okiem do znajomego barmana i stanął za plecami przyjaciela, jednocześnie zakrywając mu oczy swoimi dłońmi. Ten drgnął, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
- Witaj kocie. - zamruczał i odwrócił się do Harry'ego, który uśmiechał się szeroko.
- Cześć - zarumienił się, gdy poczuł wargi przyjaciela na swoich. Phil miał taki zwyczaj witania się z przyjaciółmi, co niesamowicie peszyło, a kiedyś nawet przerażało Gryfona.
Zielonooki spojrzał na przyjaciela. Tak bardzo za nim tęsknił...
Przed nim stał wysoki, szczupły chłopak o czarnych, gęstych włosach, zgolonych po bokach. Miał duże, brązowe oczy i ostre rysy twarzy. Jego ciało w dużej mierze było pokryte tatuażami. W jego uszach widniały tunele, a w języku można było zauważyć srebrny kolczyk. Ubrany był w ciemne jeansy, czarną, luźną koszulkę na ramiączkach i glany. Na jego nadgarstkach widniały pieszczochy. Harry uśmiechnął się. Dla niego Phil był idealnym chłopakiem, ale wiedział, że będzie lepiej, gdy pozostaną jedynie przyjaciółmi. Chłopak był mugolem, a zielonooki nie chciał się ujawniać i sprowadzać na niego zagrożenia. Już zbyt wiele osób stracił, by teraz ryzykować.
- Czego się napijesz? - zapytał brązowooki, gdy Gryfon zajął już swoje miejsce.
- Piwo - mruknął. Starszy chłopak kiwnął na barmana i złożył zamówienie, a następnie odwrócił się bardziej w stronę bruneta i uśmiechnął szeroko. - Co tam u ciebie?
Harry zastanowił się. Nie za bardzo wiedział od czego ma zacząć.
- W szkole wydało się, że jestem gejem. - mruknął i napił się piwa, które właśnie w tym momencie pojawiło się tuż przed nim.
- I jak tam? Wielki coming out, czy raczej bez fajerwerków? - brązowooki przeczesał swoje krótkie włosy, które wyglądem przypominały teraz koguci grzbiet.
- Wręcz odwrotnie - jego głos stał się cichszy - Ludzie mnie nienawidzą. Nawet moi przyjaciele. Wszyscy uważają mnie za zboczeńca.
- O czym ty mówisz? - na twarzy Phila pojawiło się zaskoczenie. - Chcesz mi powiedzieć, że w twojej szkole nie ma ani jednej tolerancyjnej osoby? Albo homoseksualisty?
- Pewnie są, ale się nie ujawniają. Nie chcą przechodzić tego, co ja - mruknął posępnie i dokończył picie złocistego płynu, który nie wiadomo kiedy zniknął - Jeszcze jedno. - kiwnął w stronę Stevena, chłopaka robiącego za barem.
- Przejebane. - skomentował. - Ale nie zadręczaj się tak, kocie. Zawsze masz mnie i Alice, hm?
- Jasne - Gryfon posłał mu szeroki uśmiech. Cieszył się, że poznał tę dwójkę, choć niekoniecznie chciał, by odbyło się to w takich okolicznościach. Wrócił wspomnieniami do wydarzeń z początku wakacji.

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz