VI

205 19 0
                                    

Odgłos knykci uderzających o drzwi, nie zaskoczył go. Potter nigdy nie poddawał się zbyt łatwo i z natury należał do tych "bardziej upierdliwych". Rzadko kiedy urzekało go to, częściej doprowadzając do szału. Teraz też, gdy wciąż był w nie najlepszym humorze po dwóch spotkaniach ze szkolną pielęgniarką, która patrzyła na niego co najmniej z pożałowaniem.

- Czego chcesz? - burknął, nie siląc się na grzeczności, gdy stanął w progu, patrząc na gościa z chłodną obojętnością.

- Mogę wejść?

- Nie wydaje mi się.

- Chciałem przeprosić. To było głupie.

Draco prychnął.

- Możesz już iść.

- Mam coś dla ciebie.

Brwi Ślizgona podjechały do góry.

- A to coś nowego... - mruknął, uśmiechając się w typowy dla siebie, krzywy sposób. Tymczasem Harry zagryzł dolną wargę i patrząc na niego spod wpół przymkniętych powiek, wyciągnął zza pleców butelkę wina. Blondyn mógł się założyć, że jeszcze przed chwilą jej tam nie było.

- Czy to...

- Skrzacie wino. - Uśmiech, który pojawił się na twarzy Gryfona był wyjątkowo cwany. - Teraz mnie wpuścisz?

Draco jeszcze przez chwilę udawał, że rozważa możliwość zamknięcia drzwi przed Potterem, choć jego oczy co chwila zatrzymywały się na magicznej butelce. To było jego ulubione wino, którego nie pił od czasów szkolnych. Zdobycie go było niezwykle trudne, nie wspominając o małej fortunie, którą trzeba było wydać za jedną butelkę. Mieszkając we Francji i pracując jako uzdrowiciel nie mógł pozwolić sobie na takie przyjemności. Potter dokładnie wiedział co zrobić, by osiągnąć swój cel. Był najbardziej ślizgońskim Gryfonem jakiego poznał.

Bez słowa odsunął się, wpuszczając go do środka.

Od dwóch minut Potter zanosił się nieznośnym, głośnym śmiechem, wyraźnie już podpity z rumianymi policzkami i błyszczącymi oczami. Draco czuł irytację, wiedząc, że to z jego osoby śmiał się Gryfon, aczkolwiek jednocześnie oglądanie tego zjawiska było boleśnie znajome i przyjemne. To zupełnie tak, jakby miał w sobie dwie osobowości - jedna uważała śmiech Pottera za najbardziej irytujący dźwięk na świecie, druga uważała tak samo, ale dodawała do tego takie przymiotniki jak "uroczy", czy "zadziwiający".

- Naprawdę bardzo zabawne... - burknął, wystukując palcami jakiś nieznany rytm na swoim kolanie. - Boki zrywać.

- Ty naprawdę myślałeś... że ja i on... hahaha... - Harry demonstracyjnie otarł lewy kącik oka, powoli się uspokajając.

- W tamtym momencie wydawało się to całkiem logiczne... - mruknął, pochmurniejąc jeszcze bardziej, co nie zrobiło żadnego wrażenia na drugim czarodzieju. - Zdecydowanie wydawało się to bardziej prawdopodobne niż jego rzekomy związek z Alice.

- Jak najbardziej prawdziwy - podkreślił Gryfon, rozkładając się na jego kanapie jak u siebie. Nogi luźno zwisały mu z jednego podłokietnika, gdy na wpół leżąc, na wpół siedząc obserwował go roześmianym wzrokiem.

Skrzywił się.

- To trochę odstręczające... - mruknął, przypominając sobie uroczą blondynkę, którą spotkał podczas pamiętnego koncertu rockowego. Jakoś nie wyobrażał jej sobie w związku z Postrachem Hogwartu. - Że oni się pieprzą. Wiesz, jest starszy od niej o jakieś... dwadzieścia lat?

- I powiem ci, że w tym temacie całkiem nieźle się trzyma. - Puścił mu uczko, na co wzrok Ślizgona natychmiastowo stwardniał. Myśl, że on i Snape...

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz