XXI

327 20 0
                                    

Listopad powitał ich brzydką, deszczową pogodą, która zniszczyła plany związane z wieczornym lataniem na miotle we dwoje. Postanowili więc, że spędzą ten czas w swoim dormitorium, pijąc gorącą czekoladę i wygrzewając się pod kocami. Gdy znaleźli się już w środku, z pewnym zadowoleniem stwierdzając, że nie ma tam Neville'a, który ostatnio naprawdę dziwnie się zachowywał, rozsiedli się na łóżku Harry'ego i poprosili Zgredka o gorący napój. Potter leniwie rozłożył się na posłaniu, układając nogi na kolanach Deana, któremu w ogóle to nie przeszkadzało. Mogłoby się wydawać, że przez tę sytuację z Draco oddalą się od siebie, ale nic takiego się nie stało. Wciąż byli bliskimi przyjaciółmi. Harry miał tylko jeden problem. Odkąd zauważył, że Thomas to nie tylko wspaniały przyjaciel, ale również seksowny chłopak, było ciężko. Oczywiście nie myślał o nim tak jak o Draco, ale był nastoletnim chłopakiem i zwracał uwagę na takie rzeczy, jak apetyczne ciało tuż obok. Niestety, każda myśl o Deanie w ten sposób sprawiała, że czuł się coraz gorzej, jakby zdradzał Malfoya... Westchnął i upił łyk gorącej czekolady, którą Zgredek przyniósł chwilę wcześniej.

- Dean...? - zaczął.

- Hmm...?

- Co się dzieje z Lavender?

- Um... a dlaczego pytasz? - Głos chłopaka był jakiś dziwny, ale Harry na razie się nad tym nie zastanawiał, zbyt zajęty przypominaniem sobie zdarzenia z wczoraj.

Harry wracał właśnie ze spotkania ze Snapem. Było już dawno po dziesiątej i miał nadzieję, że nikogo nie spotka. Współpraca pomiędzy nim, a Mistrzem Eliksirów okazała się bardzo owocna i ułożyli już wstępny plan, który miał zostać wcielony w życie tuż po świętach. Gryfon wolał się zabezpieczyć i gdyby coś się nie udało, chciał przeżyć jeszcze jedne święta, które tak uwielbiał. Najlepiej wraz z Draco.

Skręcił w prawo i stanął jak wryty. Jego spojrzenie spotkało się z brązowymi oczami pani Weasley. Kobieta nie uśmiechała się, a jej wzrok nie był zbyt przyjazny. Potter zrozumiał, że już nigdy nie będzie, jak wcześniej.

- Pani Weasley - przywitał się grzecznie. Ta nie odpowiedziała, zmierzając go jedynie zniesmaczonym spojrzeniem i wyminęła go, wchodząc do Skrzydła Szpitalnego. Harry się tym nie przejął. Prawie. Było tylko lekkie ukłucie w sercu, ale szybko znikło. Zastanawiało go tylko, co pani Weasley robi o tej porze w Hogwarcie. Sprawy Zakonu? Gdy on tak stał, z naprzeciwka nadeszło dwóch kolejnych członków rodziny Weasleyów - Ron oraz jego ojciec. Młodszy z rudzielców był blady na twarzy i widocznie przerażony, natomiast jego ojciec... wyglądał na wściekłego. Uśmiechnął się jednak na jego widok, co bardzo go zaskoczyło.

- Witaj Harry.

- Dzień dobry, panie Weasley. - Skinął głową. Nie spodziewał się takiej reakcji. Może nie wszyscy z tej rodziny byli tak uprzedzeni?

Dopiero po chwili uświadomił sobie, że stoi na środku korytarza, jak debil gapiąc się na drzwi od Skrzydła Szpitalnego. Ruszył przed siebie, wciąż zastanawiając się nad obecnością państwa Weasley w Hogwarcie. A może...? Nie, to głupie. Przecież nie mogło być to związane z tym, że Lavender od kilku dni siedziała w szpitalu, a po szkole krążyły plotki o jej domniemanej ciąży. Prawda?

- Harry...?

- Hmm...?

- Odpłynąłeś.

- Och, przepraszam. Zamyśliłem się.

- A o kim tak myślałeś? - Uśmiechnął się cwaniacko.

Harry zgromił go wzrokiem.

- O Lavender. - Spojrzał podejrzliwie na chłopaka, któremu uśmiech od razu zbladł. - Dean, ty coś wiesz!

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz