VIII

221 19 1
                                    

- Chciałeś mnie widzieć?

- Napijesz się?

- Nie, dziękuje. - Draco z gracją zasiadł na twardym, drewnianym krześle w gabinecie Snape'a. Bacznym spojrzeniem obserwował mężczyznę, który zajął swoje miejsce za biurkiem zaraz po nim, tylko przez chwilę patrząc na niego z góry. - Wolałbym się dowiedzieć wpierw, jaki był cel twojego "zaproszenia".

Severus uniósł lewą brew i zetknął ze sobą palce obu dłoni, tworząc swego rodzaju piramidkę.

- Mam uwierzyć, że nie jesteś go świadom? Nie obrażaj mojej inteligencji, Malfoy.

- Gdzieżbym śmiał. - Wykrzywił wargi w nieprzyjemnym grymasie. - Jeśli sądzisz, że...

- Ostatnio zauważyłem, że bardzo zbliżyłeś się z Potterem. - Mężczyzna nawet nie zamierzał dać mu dokończyć, od razu przechodząc do meritum. - Z racji tego, że obaj dobrze pamiętamy, jak skończyło się to ostatnim razem, prawdopodobnie byłoby lepiej, gdybyś dał mu spokój. - Jego ton był suchy, a spojrzenie beznamiętne, choć było w jego postawie coś, co sprawiało, że blondyn wyczuwał, iż Snape'owi naprawdę zależy na Gryfonie. Przynajmniej w tym się zgadzali.

- Jeśli myślisz, że twoje słowa sprawią, iż nagle odsunę się od niego i przestanę się starać, to faktycznie jesteś starym głupcem.

- To jest tylko grzeczna prośba, Malfoy. Nie zmuszaj mnie do bardziej radykalnych działań.

- Grozisz mi? - Zmrużył oczy, pochylając się do przodu i opierając łokcie na blacie biurka. Patrzył prosto w oczy starszemu mężczyźnie, a jego powieki ani drgnęły. Nie czuł strachu. Obaj byli w stanie sięgnąć po niebezpieczne i nielegalne metody.

- Ostrzegam, panie Malfoy. Wiemy dobrze, jak to się skończy, a Potter zasługuje na coś więcej niż... - Wskazał na niego dłonią, a jego twarz wykrzywił pogardliwy grymas -...coś takiego.

- Nie masz prawa do takich wyrzutów i prawda jest taka, że nie możesz wpłynąć na to, z kim będzie chciał związać się Harry. A ja nie zamierzam się poddać. - Wrócił do swojej wcześniejszej pozycji, opierając się o oparcie krzesła. - Mylisz się, Snape. - Odwrócił wzrok. - Może nie jestem najlepszym, co mogło go spotkać, ale... naprawdę mi zależy.

Zapanowała cisza. Czuł na sobie jego oceniające spojrzenie, które sprawiało mu dyskomfort, ale nie zamierzał tego pokazywać. Siedział luźno, ze wzrokiem wbitym w blat biurka, dopóki nie poczuł delikatnego łaskotania w postaci cudzej magii. Drgnął, a jego głowa poderwała się do góry, od razu napotykając obsydianowe tęczówki.

To była jego decyzja. Mógł wypchnąć go ze swojego umysłu i pogrążyć się w cichej wojnie ze Snapem, który za każdym razem będzie sabotował jego relacje z Harrym, albo pozwolić mu na delikatną ingerencję i zdobyć jego akceptacje. Oczywiście nie potrzebował jej, a zdanie Snape'a niezbyt go obchodziło, ale Potter... On wyraźnie zbliżył się z Mistrzem Eliksirów w ciągu ostatnich pięciu lat i Draco chciał to zrobić dla niego.

Przymknął oczy i pozwolił, by jego umysł otworzył się w niemal zapraszający sposób.

Obrazy, które wypłynęły, były żenujące. Czuł palący wstyd, gdy Snape zagłębiał się dalej i dalej, oglądając jego wzrastającą desperację i tęsknotę, która nie pozwalała mu zapomnieć o Potterze. Wszystkie uczucia, które obezwładniały go za każdym razem, gdy znajdował się w jego pobliżu.

Koszmary, łzy, nieprzespane noce...

Pragnienie, imię Gryfona szeptane niczym mantra...

- Dość! - syknął, brutalnie wypychając Snape'a ze swego umysłu. - Zadowolony?!

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz