XXXI

264 19 1
                                    

- Ubierz się.

Automatycznym ruchem zarzucił na siebie koszulkę, wciąż nie mogąc wyjść z szoku spowodowanego obecną sytuacją. Niepewnie dotknął swojego brzucha zakrytego cienkim materiałem. Nie mógł uwierzyć, że właśnie tam znajdowało się dziecko. Jego dziecko. Jego i Draco. ICH dziecko.

- Wiesz, kto jest ojcem? Czy może w tym też mam ci pomóc? - Uśmiechnął się szyderczo, zajmując jeden z foteli.

Gryfon poczerwieniał, czując zażenowanie i gniew wywołane słowami mężczyzny.

- Wiem! - burknął, mrużąc swoje szmaragdowe oczy. - To Draco...

- Gratulacje, Potter! Myślałem, że nie poznam większego idioty od Longbottoma, ale się myliłem. Ty bijesz go na głowę.

Spuścił wzrok, świadom swojego nieodpowiedzialnego zachowania. To nie był najlepszy czas na dzieci. Nie teraz, gdy trwała wojna, a on przygotowywał się do ostatecznego starcia z Voldemortem.

Mógł się usprawiedliwiać. Mógł mówić, że nie wiedział o męskich ciążach. Ale prawda była taka, że nigdy nie pomyślał o zabezpieczeniu. To zawsze było sprawą Dracona, bo on nie potrafił myśleć racjonalnie, gdy się kochali.

Oczywiście nie mógł zrzucić winy na swojego chłopaka. To nie była jego wina...

Ale z drugiej strony... Czy to nie było piękne? Mieli mieć dziecko. On i Draco. I ich dziecko. Rodzina.

Delikatny uśmiech, który wypłynął na jego usta, szybko znikł, gdy do zmąconego umysłu Harry'ego dotarło, że tak naprawdę Ślizgon wcale nie musiał być zadowolony z jego wesołej nowiny. Przecież... obaj byli bardzo młodzi i Gryfon wątpił, by blondyn chciał mieć dzieci w tym wieku...

Cała jego radość wyparowała, nagle zastąpiona przez ogarniający go smutek.

"A jeśli mnie rzuci?" - pomyślał, pustym wzrokiem wpatrując się w zielony, wzorzysty dywan. Wiedział, że nie zniósłby rozstania. Za bardzo go kochał; za bardzo się od niego uzależnił.

- Potter?

- Hmm...? - Uniósł głowę, z niepokojem spoglądając na Mistrza Eliksirów. Już wiedział, że nie powie o tym Draco. Przynajmniej nie od razu.

- Chcesz je zatrzymać?

- Co? - Zmarszczył brwi.

- Dziecko. Czy chcesz je zatrzymać?

Harry przez chwilę się nie odzywał, jakby musiał przetrawić słowa mężczyzny, a gdy ich sens wreszcie do niego dotarł, zerwał się z miejsca, patrząc na niego z oburzeniem, niedowierzaniem, ale również strachem.

- Oszalałeś?! Nigdy nie pozbyłbym się własnego dziecka! Nigdy! - Nie wiedzieć, w którym momencie objął swój brzuch w ochronnym geście.

Severus ani drgnął. Wciąż opanowany i spokojny, wykrzywił wargi w grymasie i mruknął:

- Usiądź i nie rób scen. Nikt ci nie każe się go pozbywać. To było tylko pytanie.

Skrzywił się, raz jeszcze obrzucając Snape'a podejrzliwym spojrzeniem i w końcu zajął swoje wcześniejsze miejsce.

- I jeszcze jedno, Potter. W twoim... - skrzywił się - ...obecnym stanie nie powinieneś się tak denerwować. - Mistrz Eliksirów wyglądał tak, jakby wypowiadane słowa zaczynały go dusić.

- Wiem... - Spuścił głowę, zły na siebie, że po raz kolejny dał się ponieść emocjom. Ale co on mógł? Tutaj chodziło o jego dziecko! - Postaram się. Nie chcę by coś mu się stało. - Pogładził swój brzuch. - W końcu to teraz moja... rodzina.

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz