XXXIII

267 20 0
                                    

Minął miesiąc. Grube warstwy śniegu pokrywały błonia, gałęzie drzew uginały się pod białym puchem, a temperatura nie pozwalała na zbyt długie przesiadywanie na zewnątrz. Było mroźnie, przygnębiająco i nikomu nie chciało się opuszczać zamku. Nikt nie rzucał się śnieżkami na błoniach, ani nie lepił bałwana. Był koniec lutego, marzec zbliżał się wielkimi krokami i nic nie zapowiadało zmiany pogody.

Harry nie był wyjątkiem. Niemal w ogóle nie opuszczał szkoły, raz tylko wybierając się w odwiedziny do Hagrida, ale poza tym zrezygnował nawet ze spotkań z Alice. Nie chciał narażać swojego zdrowia i zachorować. Trochę mu to zajęło, ale w końcu zrozumiał, że teraz nie dba już tylko o siebie, ale również o dziecko, które nosił. Ostatni miesiąc był dla niego jak sen. Snape pomagał mu wszystko zrozumieć, badał go i czasami nawet ucinali sobie krótką, niezobowiązującą pogawędkę i Gryfon miał wrażenie, jakby poznawał zupełnie innego człowieka. Czuł się z tym dziwnie, bo naprawdę zaczął darzyć go sympatią. Snape zdecydowanie zyskiwał po bliższym poznaniu i to było trochę przerażające.

Natomiast Draco... Potter nie potrafił powstrzymać uśmiechu, gdy o nim myślał. Jeśli chodzi o ich związek, cały ten miesiąc był wspaniały. Z każdym dniem byli ze sobą coraz bliżej i... Harry nigdy nie czuł się bardziej adorowany, niż właśnie w tym czasie. Ślizgon zabiegał o niego, dbał i ciągle był blisko. Nie pamiętał, żeby był tak szczęśliwy, jak w tym mroźnym miesiącu.

Poza tym, zaprzyjaźnił się z Lavender i prawie w ogóle nie widywał swoich byłych przyjaciół, których unikał jak ognia. Już prawie nie tęsknił. Przeżyli razem pięć lat i to wciąż bolało, ale nie tak bardzo, gdy miał przy sobie Dracona i resztę. Czasem rozmawiał z Deanem, choć ich konwersacje nigdy nie wchodziły na prywatne tereny. Ani razu nie wspominali o Draconie i nigdy nie mówili o Ginny, która znów była z Deanem. Harry nie widział szczęścia na jego twarzy, a ciemne oczy już nigdy nie błyszczały tak jak dawniej, ale nie wspominali o tym. To były niebezpieczne tematy, a oni nie chcieli niszczyć tej drobnej więzi, którą udało im się przywrócić. Był też Neville i jego nowa, tajemnicza dziewczyna, o której nie chciał zbyt wiele mówić, ale Harry widział jak promienieje i jak jest szczęśliwy, i cieszył się tym razem z nim. Wreszcie wszystko układało się jak należy.

Voldemort przepadł. Nikt nie słyszał o nowych atakach, zaskakujących zniknięciach, czy nowych Śmierciożercach. Było cicho. Zakon żył w napięciu, nerwowy i nie potrafiący zrozumieć zachowania Czarnego Pana. Nikt nie rozumiał, dlaczego nagle się wycofał. Zaprzestał wszystkich swoich działań i... nie spotykał się ze swoimi poplecznikami. Snape i Draco już od dawna nie zostali wezwani. Nikt nie rozumiał, co się dzieje.

A Harry? Był zadowolony. Wiedział, że ten stan rzeczy nie potrwa długo; że Voldemort w końcu wyjdzie z ukrycia i zaatakuje z pełną mocą. Ale na razie, póki mógł cieszyć się tym co miał, nie chciał myśleć o jego tajnych działaniach. Oczywiście zdarzało mu się tym główkować, a jego umysł wytwarzał coraz to nowsze zagrożenia, ale starał się to ignorować. Wystarczało mu, że Snape chodził wściekły, a Draco przez ostatni tydzień był coraz bardziej poddenerwowany. Gryfon wypytywał go, co się dzieje, ale Malfoy zawsze zbywał go uśmiechem i mówił, że wszystko w porządku. I w końcu Harry przestał pytać. Żył w bańce i nie chciał tego stracić.

Wciąż pamiętał dzień, w którym wszystko spieprzył. Nie mógł zapomnieć bólu, rozgoryczenia i tego, że godzinę po tym, jak Daniel nazwał go "dziwką", dał się przelecieć dwóm Ślizgonom z siódmej klasy. Wtedy dopiero poczuł się jak szmata, którą przecież był. Nie potrafił już nawet spojrzeć w lustro. Nienawidził swojego odbicia i tego, jak szybko wszystko zniszczył. Tęsknił za ich spotkaniami. Tęsknił za Danielem i jego nieprzeciętną inteligencją, która czasami tak bardzo go onieśmielała. Tęsknił za jego pięknymi, kobaltowymi oczami, długimi włosami i zmysłowymi ustami. Tęsknił za niewinnym dotykiem i bezpieczeństwem, które dawały mu jego ramiona. Nie spotykali się długo, ale Seamus zaangażował się w tę znajomość całym sobą. A później wszystko spieprzył.

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz