XII

642 34 9
                                    

Harry mówił długo. Czasami przerywał, niezdolny kontynuować, ale Draco siedział i czekał, nie pośpieszając go. Więc kontynuował. A kiedy skończył, poczuł się lżej, jakby coś ciężkiego spadło mu z serca.

Wciąż siedział przy drzwiach, pośladki bolały go od niewygodnej pozycji, a łzy pozostawiły smugi na policzkach, ale nie miał ochoty na zmienianie miejsca. W jakiś irracjonalny sposób przestraszył się blondyna i nie potrafił odgonić od siebie uczucia jakiegoś dziwnego niebezpieczeństwa. To było niczym instynkt samozachowawczy, choć Harry wątpił, by Malfoy mu zagrażał. Dlatego właśnie w jego umyśle trwała walka, przez co czuł się bardzo nieswojo.

A Draco milczał. Nie powiedział ani słowa, a jego wzrok wydawał się bardzo odległy, jakby intensywnie o czymś myślał. Brunet przyglądał mu się swoimi szmaragdowymi oczami, nie wiedząc, co o tym sądzić. Spodziewał się jakiejś reakcji. Współczucia? Odrazy? Sam nie był pewien, ale na pewno nie spodziewał się... tego.

- Draco...? - szepnął i zagryzł dolną wargę. Nie wiedział, jak ma odbierać to milczenie.

Ten, jakby wyrwany z jakiegoś dziwnego transu, spojrzał na niego swoimi szarymi, zimnymi oczyma, które otworzyły się szerzej, w chwili, gdy spoczęły na jego twarzy.

- Merlinie, Harry... - szepnął i zsunął się z łóżka, a następnie podpełzł do niego na czworakach, co było tak dziwacznym zachowaniem, jak na arystokratę, że Harry mógłby zachichotać, gdyby nie przyśpieszony puls i paniczne drżenie rąk. Bał się. A nie chciał tego. Nie chciał bać się Malfoya.

Draco spojrzał z bliska na jego załzawione oczy, brudną twarz i drżące dłonie, a następnie zbliżył się jeszcze bardziej i złożył delikatny pocałunek na jego policzku. Najpierw na jednym, potem na drugim.

Przyklęknął obok niego i nie zwracając uwagi na widoczny strach w oczach Gryfona, przyciągnął go do siebie. Głaskał po plecach i włosach, i było to tak czułe, że Harry nie potrafił się nie rozluźnić. Wtulił twarz w szyję blondyna i wdychał jego zapach, zaciskając dłonie na jego nagich ramionach.

- Już nikt cię nie skrzywdzi... - Usłyszał ciche mruczenie w swoich włosach. - Obiecuję.

Harry zagryzł wargę, nie chcąc mówić, jak bardzo nie wierzy w takie obietnice i po prostu odetchnął głęboko, przyjmując to do wiadomości. Pokręcił trochę głową, jeszcze mocniej wtulając się w gorącą szyję chłopaka i wdychając jego uspokajający zapach. Draco pachniał jak dom i bezpieczeństwo i Potter czuł się dobrze, mimo swojego wcześniejszego strachu. Przeklinał się w myślach za swoje beznadziejne reakcje, ale wiedział, że nie potrafił inaczej. Miał tylko nadzieję, że kiedyś to minie, ponieważ... ponieważ chciał dać Draco to czego pragnął, a wiedział, że ten chciał seksu. W końcu był nastolatkiem i miał swoje potrzeby. Nie mógł wciąż czekać, aż Harry przestanie bać się najlżejszego dotyku. Już sam fakt, iż pozwolił Draco na pocałunki, był dla niego zaskoczeniem. Pozytywnym, ale jednak zaskoczeniem.

- M-możemy s-się poł-łożyć? - wyjąkał.

Draco nie odpowiedział, ale wstał, wyplątując się z ramion Harry'ego i najzwyczajniej w świecie, wziął go na ręce. Harry poczerwieniał, ale objął go mocniej za szyję, aby nie spaść. Pozwolił się przenieść i położyć, a następnie wtulił się w ciepłe ciało, gdy ten ułożył się przy nim. Był wykończony.

- Czujesz się... lepiej? - zapytał Ślizgon.

- Taak... - wymamrotał i położywszy głowę na jego piersi, zasnął.

Harry'ego obudziły delikatne pocałunki na twarzy. Uśmiechnął się, wiedząc kogo zobaczy, gdy otworzy oczy, więc przeciągnął się z cichym pomrukiem i dopiero potem lekko uchylił powieki. Spojrzał swoimi szmaragdowymi oczyma na pochylającego się nad nim Ślizgona, który uśmiechał się jednym kącikiem ust, co według Harry'ego, nigdy nie powinno być takie seksowne.

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz