IX

245 17 0
                                    


- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - To było pierwsze, co usłyszeli, gdy znaleźli się w komnatach Snape'a. Draco był tu po raz pierwszy, ale nie skupił się zbytnio na wystroju, całą swoją uwagę koncentrując na mężczyźnie siedzącym na fotelu.

- O czym? - Harry nie krępował się, z westchnieniem siadając na wysłużonej kanapie. Posłał mu melancholijne spojrzenie, poklepując miejsce obok. Widać było, że czuje się jak u siebie.

Ślizgon nie zawahał się, siadając obok Pottera, choć jego oczy zmrużyły się, gdy dostrzegł kpiące spojrzenie Mistrza Eliksirów.

- O tym, że mój podopieczny próbował się do ciebie dobrać? - Kpiący ton sprawił, że Gryfon zesztywniał, zapewne wciąż rozpamiętując wydarzenia sprzed godziny. Malfoy miał ochotę przysunąć się, zetknąć swoje ramię z jego, a może nawet go objąć, ale oczywiście tego nie zrobił. Nie wiedział, jak daleko może posunąć się jako przyjaciel. Po zastanowieniu, przyjaźń wydała mu się mniej atrakcyjna, niż wcześniej.

- Przepraszam. - W głosie Harry'ego było słychać skruchę. - Naprawdę nie wiem, dlaczego ci nie powiedziałem. To... nie myślałem o tym w tamtym momencie.

Severus skinął głową. Ręce miał ułożone na podłokietnikach, prawą nogę luźno zarzuconą na lewą i wyglądał w tym momencie zaskakująco majestatycznie, a siła, która od niego biła, była wyraźnie wyczuwalna. Draco czuł się trochę przytłoczony magią, która emanowała od tej dwójki. Jego duma mocno ucierpiała, gdy zrozumiał, że nawet w połowie nie jest tak silny magicznie. Najwidoczniej czystość krwi nie miała nań żadnego wpływu, jak kiedyś usilnie wmawiał mu ojciec. Myśl o Lucjuszu była bolesna, więc szybko wyparł ją z umysłu, oddzielając się grubym murem od przeszłości. Teraz miał szansę rozpocząć wszystko od początku i tylko o tym powinien myśleć.

- To nie tłumaczy, dlaczego nie poszedłeś z tym do McGonagall, albo Lupina. Gdybyś to zrobił, nic z dzisiejszego dnia nie miałoby miejsca.

Gryfon skurczył się w sobie, słuchając suchego, profesorskiego tonu przyjaciela, jakby znów miał piętnaście lat i bał się złości Mistrza Eliksirów.

- To ja mu tak doradziłem - mruknął, świadom swojego błędu. - Powiedziałem mu, żeby nie szedł do McGonagall.

Jakiś cień przemknął przez twarz mężczyzny, ale zniknął tak szybko, że mógł być jedynie złudzeniem.

- Wydawałoby się, że Ślizgoni przewyższają inteligencją Gryfonów, ale jak się okazuje, istnieją też niechlubne wyjątki. - Mężczyzna zacisnął na chwilę wargi, z jakiegoś powodu powstrzymując jad, którym powinien go teraz obrzucić. - To twoja wina, Malfoy - syknął w końcu, choć nie miało to w sobie tyle mocy i złości, ile powinno mieć. To było zastanawiające.

- Nie, to nie...

- Wiem. - Draco przerwał Harry'emu, nie zamierzając się usprawiedliwiać, a tym bardziej słuchać, jak Gryfon go usprawiedliwia.

Snape wykrzywił wargi w pogardliwym uśmieszku.

- Przynajmniej tyle - burknął. Machnął lekceważąco dłonią, a pomiędzy kanapą i fotelem, na którym siedział, pojawił się niewielki stolik. Chwilę później zmaterializowały się na nim szklanki wypełnione bursztynowym płynem.

- Pij - zwrócił się do bruneta, wskazując na jedną ze szklanek. - Przyda ci się.

Harry zawahał się, ale posłusznie wypił alkohol, nie krzywiąc się przy tym, choć Draco wiedział, że Gryfon nie był fanem Ognistej.

- Co teraz zamierzasz?

Wzruszenie ramion.

- Myślałem o tym urlopie. To tylko dwa tygodnie. Dzieciaki beze mnie przeżyją... - Uśmiechnął się kwaśno. - A potem... nie wiem. Nie myślałem jeszcze o tym.

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz