XXIX

234 17 0
                                    

Seamus był zdenerwowany. Siedział na krześle, stojącym naprzeciw tego, na którym po raz kolejny zasiadł Krukon. Dzielił ich jedynie niewielki stolik, ale Gryfon cieszył się nawet z tego małego kawałka drewna.

Starał się siedzieć swobodnie, ale sam wiedział, że niezbyt mu to wychodzi i w jego postawie widać niespotykaną sztywność.

Tymczasem Daniel wydawał się aż nad wyraz spokojny i rozluźniony. Siedział rozparty na krześle, z jedną nogą zarzuconą na drugą i patrzył na niego zmrużonymi, niebieskimi oczyma, a na jego ustach można było dostrzec, pełen pogardy, uśmieszek. Seamus powoli zaczynał się nienawidzić za swoją słabość do tego chłopaka.

- Czemu mnie śledzisz?

Gryfon drgnął i przełknął wyraźnie ślinę, ze zdenerwowania zaczynając bawić się swoimi palcami.

- Wcale cię nie śledzę - mruknął, ciesząc się w duchu ze swojego głosu, który nawet nie zadrgał przy tym oczywistym kłamstwie. - Po prostu przechodziłem, zauważyłem cię, no i... tak - skończył płasko.

Krukon zaśmiał się dźwięcznie i pochylił do przodu, opierając łokcie na blacie stolika, przez co znalazł się jeszcze bliżej. Szatyn powstrzymał w sobie chęć odsunięcia krzesła w tył.

- Nie kłam. - Brunet uśmiechnął się drwiąco. - Jeszcze przed świętami widywałem cię tu niemal codziennie. - Wrócił do swojej wcześniejszej pozycji. - Czego ty chcesz, Finnigan? Rżnięcia?

Poczerwieniał gwałtownie i energicznie potrząsnął głową.

- Nie - burknął. Przecież nie zależała mu tylko na seksie... Dobra, może wcześniej faktycznie tak było i tak naprawdę wciąż był strasznie napalony na tego kolesia, ale w chwili obecnej jedynym jego pragnieniem była... randka. Tak naprawdę, rzadko kiedy chodził na randki. Zazwyczaj jego spotkania z chłopakami zaczynały i kończyły się tylko na jednym, ale w przypadku tego Krukona czuł coś innego... Chyba podświadomie chciał mu udowodnić, że nie jest dziwką, za którą ten go uważa.

- Nie? - Uniósł brew w ironicznym geście. - A myślałem, że zależy ci tylko na jednym... - Wydawał się napawać zawstydzeniem Gryfona, który schylił głowę, coraz bardziej zażenowany. Przy tym konkretnym chłopaku tracił całą swoją pewność siebie.

- Nic o mnie nie wiesz. Nie znasz mnie - wymamrotał w swoje kolana.

- Nie? Wspominałem już o tym, że byliśmy kiedyś z Blaise'em bliskimi... znajomymi? - Seamus drgnął i uniósł głowę. - On zawsze był bardzo gadatliwy...

- Co masz na myśli? - Przełknął ślinę.

- Hmm... podobno jesteś w tym naprawdę niezły... - Zerknął wymownie na swoje krocze. - Jeśli byś chciał...?

- Nie! - Wstał gwałtownie, patrząc na niego wściekłymi, brązowymi oczyma. - Jak śmiesz...?!

Wrzało w nim. Jak ten koleś mógł w ogóle zaproponować mu coś takiego... w taki sposób?!

Już miał się odwrócić i po prostu stamtąd odejść, olewając tego dupka, ale nim się zorientował, jego nadgarstek znów był trzymany w silnym uścisku. Tym razem jednak, Seamus, wściekły i rozżalony, wyrwał się, patrząc z grymasem na Daniela, który pozostał spokojny i opanowany.

- Poczekaj - mruknął Krukon, nie dotykając go jednak po raz kolejny. - W takim razie... czego ode mnie chciałeś?

Finnigan zagryzł wargę, zastanawiając się, czy jest sens teraz o tym mówić; czy się nie zbłaźni. Patrząc na zachowanie bruneta ten zapewne go wyśmieje, ale... czy miał coś do stracenia?

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz