XXVI

326 18 3
                                    

Zwariował. A przynajmniej tak mu się wydawało, gdy po raz kolejny chował się za półkami w bibliotece, obserwując przystojnego bruneta. Nie powinien tego robić. Nie po tym, co od niego usłyszał, ale... nie mógł tego tak zostawić. Ciągle o nim myślał, nie potrafił na niczym się skupić. Chciał pogadać z nim raz jeszcze, ale nie mógł zdobyć się na podejście, więc tkwił pomiędzy regałami pełnymi książek i obserwował. Daniel często przychodził ze znajomymi, a wtedy jego śmiech wnikał w Seamusa i poruszał w nim coś, doprowadzając go do szaleństwa.

Dziś było inaczej. Chłopak siedział przy stoliku sam. Pochylony nad jakąś książką, którą był kompletnie pochłonięty, czasami zabawnie marszczył brwi i nos, co wywoływało uśmiech na twarzy Gryfona. Krukon był taki... idealny. I nawet jeśli nim gardził, Seamus pragnął być blisko.

Westchnął cicho, spoglądając na czarne włosy luźno spływające po plecach przystojniaka. Czuł, że w trakcie przerwy świątecznej będzie mu brakować tego widoku.

Przerażało go to.

Harry z rozmachem wrzucił książki do torby, następnie to samo uczynił ze swymi przyborami. Wpakował też czarną koszulę i jeansy wraz z bielizną. Tak przygotowany mógł wreszcie opuścić dormitorium Gryfonów i udać się do lochów. Skinął jeszcze głową Neville'owi, który z tajemniczym uśmieszkiem drapał Silvera za uszami, a następnie opuścił pomieszczenie. Od ostatniego razu, gdy Draco nadepnął na ogon kociaka, ten nie zbliżał się do blondyna i Harry był zmuszony zostawiać go na noce z chłopakami. Wiedział, że dobrze się nim zajmą.

Zszedł po schodach do Pokoju Wspólnego, w którym panowała przeraźliwa cisza. Miał wrażenie, że nawet ogień palący się w kominku nie wydawał żadnych trzeszczących dźwięków. Wzruszył ramionami i ruszył pośpiesznie do wyjścia, wiedząc, że jest już spóźniony. Trochę zagadał się z Longbottomem, który opowiadał mu o swojej nowej... znajomości.

Zastanawiając się, czy Draco w ogóle go wpuści, odruchowo zerknął w lewo i drgnął, widząc samotną postać, siedzącą na jednym z foteli. Potter zatrzymał się, od razu rozpoznając chłopaka. Dean siedział zgarbiony, z łokciami opartymi na kolanach, a w dłoniach chował twarz. Harry nawet z daleka czuł tę żałość i smutek wręcz emanujący od drugiego Gryfona.

- Dean? - Zrobił niepewny krok w stronę ciemnoskórego chłopaka.

Ten drgnął i uniósł głowę, gorączkowo rozglądając się na boki. Jego usta wygięły się w smutnym uśmiechu, gdy ujrzał postać Pottera.

- Cześć Harry.

Blask z kominka odbijał się w szeroko otwartych oczach chłopaka i Harry był niemal pewny, że widział w nich łzy.

Podszedł jeszcze bliżej i z lekkim wahaniem opadł na drugi fotel.

- Coś się stało..?

Thomas pokręcił głową, ale wyglądał na tak załamanego, że Potter z ledwością zdusił w sobie chęć przytulenia go.

- Wiesz... - zaczął. - Jeśli coś się dzieje to zawsze możesz mi powiedzieć. - Spojrzał prosto w te brązowe, smutne oczy. - Dla mnie zawsze będziesz przyjacielem.

Dean uśmiechnął się, a w jego policzkach zrobiły się małe dołeczki.

"Urocze" - pomyślał Harry i sam się uśmiechnął.

- Ja... - Spuścił głowę i zaczął mówić do swoich dłoni, które ułożył na kolanach. - Po naszej... rozmowie w sali... zrobiłem coś bardzo głupiego i teraz ponoszę tego konsekwencję.

Zapadła cisza. Potter zastanawiał się, czy Thomas będzie kontynuował, ale gdy minęło kilka minut, a ten wciąż się nie odzywał, zapytał:

- Co takiego zrobiłeś, Dean?

Chłopiec o szmaragdowych oczach/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz