Rozdział 2

98 3 0
                                    

Niedługo potem, gdy Thomas wyszedł, lekarka zakończyła moje badanie i zaprowadziła mnie do czekającego już Nawt'a, Patelniaka i Winston'a. Obok nich czekał kolejny z „miejscowych".

- Zaprowadzę was do reszty. Chodźcie za mną - powiedział i ruszył.
- Do reszty? - zapytałam, patrząc zdziwiona na chłopaków.

Mężczyzna jednak mi nie odpowiedział tylko szedł przed siebie.
Szliśmy dłużą chwilę, aż zaczęliśmy słyszeć podniesione głosy i śmiechy. Wreszcie weszliśmy na dużą stołówkę, na której gwar był jeszcze większy. Wszystkie osoby, które się tam znajdowały były w naszym wieku.

- Rozgośćcie się - powiedział i ruszył w swoją stronę.
- Co to za ludzie? - zapytałam Newt'a, idąc powoli wgłąb stolików.
- Nie mam pikolonego pojęcia - szepnął równie zdziwiony.
- Hej nowi! - obróciliśmy się w kierunku głosy. Przy jednym ze stolików siedziało dwóch chłopaków. Jeden z nich właśnie nas zawołał - Mamy wolne miejsca!

Podeszliśmy do nich, zachęceni ich uśmiechami.

- Cześć, jestem David - przedstawił się nam czarnoskóry chłopak - A to Riley - Wskazał na swojego kolegę.
Uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Kim jesteście? - zapytałam zaciekawiona, gdy usiedliśmy.
- Każdy z nas  tu obecnych był w labiryncie - wybrzuszyliśmy oczy ze zdumienia na jego słowa - Tak jak wy, staraliśmy się przeżyć i uciec z tamtego dziadostwa. Kiedy udało nam się rozgryźć system - rozgadał się - uciekliśmy kryjówką Dozorców i wylądowaliśmy-
- Thomas - powiedziałam, przerywając tym samym wywód David'a. Zobaczyłam go stojącego przy wejściu. Był zdezorientowany i latał wzorkiem po sali, jak dziecko we mgłe.
Wstałam i ruszyłam do chłopaka.

- Tommy! - podeszłam szybko do niego, uśmiechając się z ulgą.
- Tu jesteś - rozluźnił się, oddając uśmiech - Co się dzieje?
- Było więcej labiryntów - rzuciłam podekscytowana. Złapałam go za rękę i zaczęłam prowadzić do stolika.
-...usłyszeliśmy wybuch i nagle zjawili się ci faceci - David opowiadał dalej, gdy siadaliśmy. Miałam miejsce między Newt'em a Thomas'em - I zaczęli strzelać.
- Ostra jazda - Wtrącił Riley.
- Zabrali nas i przywieźli tutaj - dokończył David.
- A co z pozostałymi? - zapytałam, przypominając sobie o chłopakach, którzy zostali w Strefie - Z tymi, którzy tam zostali.
- Nie mam pojęcia... Pewnie DRESZCZ wciąż ich ma.

Spojrzeliśmy po sobie. To było jedyne prawdopodobne wyjaśnienie.

- Długo tu jesteście? - zapytał Newt.
- Nie... Ze dwa dni. Tamten był tu pierwszy - obejrzał się i wskazał nam chudego chłopaka w kapturze, siedzącego w macie - Siedzi tu tydzień.
- Był z samymi dziewczynami - powiedział z nutką zazdrości Riley.
- Serio? - zapytałam zdziwiona - A ja się musiałam użerać z samymi debilami - założyłam ręce na piersi i odchyliłam się od stołu, posyłając chłopakowi kpiący uśmiech.

- Ej! - oburzył się siedzący na przeciwko mnie Winston.

Zaśmiałam się cicho na widok jego nadętych policzków.

- Niektórzy po prostu mają szczęście - podsumował David.

- Witam panów i panie - Usłyszeliśmy głos Janson'a, wchodzącego na środek sali. W ręku trzymał coś w rodzaju segregatora. Wszyscy momentalnie obrócili się w jego kierunku - Kogo wyczytam po imieniu, wstaje i podchodzi do moich kolegów -
wskazał na dwóch mężczyzn za sobą - Przejdziecie do wschodniego skrzydła, gdzie rozpoczniecie nowe życie - na jego słowa wszyscy zaczęli wiwatować i klaskać - Connor - zaczął czytać z segregatora - Evelyn, Justin, Peter, Squigy... Proszę o spokój - powiedział, gdy na ostatnie imię część sali się zaśmiała - Franklin i Abigail... Gdybym mógł, wziąłbym was więcej. - rzucił, gdy tłum zaczął buczeć z powodu końca „rekrutacji" - Jutro też jest dzień - ruszył w kierunku wyjścia - Na każdego przyjdzie kolej... Smacznego - wyszedł.
- Dokąd oni idą? - spytałam, David'a.
- Daleko stąd.... Farciarze.
- Na jakąś bezpieczną farmę - odpowiedział Riley - Ale biorą tylko po parę osób.

Everything will be fineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz