Rozdział 16

74 4 0
                                    

- Gdyby Alby to widział - zaczął Newt, gdy razem z nim, Thomas'a i Patelniakiem siedzieliśmy na półce skalnej, mając z niej widok na całe obozowisko.
- I Winston - wspomniał Patelniak.
- I Chuck - powiedział Thomas, obracając w palcach figurkę od chłopca.
Uśmiechnęłam się lekko smutno na ten widok.
- I Ben...- dodałam, przypominając sobie mojego najlepszego przyjaciela ze Strefy.
- Byliby dumni wiedząc, że nam się udało - podsumował Newt wpatrując się w horyzont.
- Hej, Aris! - krzyknął Patelniak, machając do chłopaka siedzącego przy ognisku obok Sonyi i Harriet.
- Cześć! - odmachał nam i wrócił do rozmowy.
- Polubiłem tego sztamaka - zwrócił się do nas.
- Ja też - rzucił Newt - Ale wciąż mu nie ufam - wszyscy zaśmialismy się na jego słowa.
- Ej, Susan! - odwróciłam głowę w stronę głosu. Była to Sonya - Chodź do nas! - machała do mnie ręką w zapraszającym geście.
- Wybaczcie, panowie - wstałam, odwracając się do nich - Ale po tych trzech latach z wielką przyjemnością spędzę teraz czas z kimś kto nie ma kija między nogami - wyszczerzyłam się do nich i zaczęłam schodzić ze skały.
- Ranisz nasze serca, Susie! - krzyknął Patelniak, łapiąc się teatralnie za klatkę piersiową.
- Skąd wiesz takie rzeczy?! - rzucił na odchodne Newt.
- Czego się nie robi w celach naukowych, Newt'y - odwróciłam głowę w ich stronę z perfidnym uśmiechem i poruszyłam sugestywnie brwiami.
- Świruska! - usłyszałam jeszcze krzyk Patelniaka, nim całkowicie zeszłam ze skały.

I jak tu ich nie kochać?

***

- Jak? Patyk?! - zaśmiałam się na słowa Sonyi, która opowiadała mi właśnie jak dziewczyny w labiryncie nazywały Aris'a.
- To najgorsze, co mnie spotkało - rzucił Aris, udając oburzenie.
- Daj spokój - powiedziała nieprzejęta Harriet - Jak tylko wyciągnąłeś nas z labiryntu, przestałyśmy tak do ciebie mówić.
- Cóż za łaska - Aris przewrócił oczami, jednak od razu się uśmiechnął.
- Kim byłaś w labiryncie? - zainteresowała się Sonya.
- Opiekunem Biegaczy.
- Ważna i niebezpieczna fucha - Harriet zagwizdała.
- To prawda - poparła ją Sonya - U nas ciężko było znaleźć chętną do tej roli, ale potem pojawiła się Rachel i ona przejęła to stanowisko... Harriet była przywódczynią, a ja jej zastępcą - dziewczyna zaczynała mi szczegółowo opowiadać co takiego działo się w ich labiryncie. Ciekawe było to, że nazwy osób czy miejsc powtarzały się w obu grupach.
- A jak udało wam się- - nie dokończyłam. Nagle do moich uszu zaczął dochodzić dźwięk jakiś maszyny.... Jakby helikopter albo-

Zerwałam się na równe nogi i spojrzałam w stronę, gdzie słońce jeszcze nie zdążyło schować się za horyzontem. Moje oczy rozszerzyły się z przerażenia na widok przybliżających się do nas punktów.

Znaleźli nas...

Pov. Thomas

- Jest szczęśliwa - powiedział Newt, gdy obserwowaliśmy Susan siedzącą przy ognisku. Dziewczyna śmiała się z czegoś, co opowiadała jej Sonya.
- To prawda... Miło widzieć, że się uśmiechała - podsumował Patelniak.
- Taka dziewczyna to skarb więc nie spikol tego, Njubi - spojrzałem na szczerzącego się do mnie chłopaka - Bo dojedziemy cię my i cały obóz z Vince'em na czele - mimowolnie zadrżałem na wspomnienie o dowódcy.

Zauważyłem, że mężczyzna traktował Susan jak własną córkę, a kiedy ta przypadkowo wygadała się, że jesteśmy razem, ten wziął mnie później na stronę i powiedział, że jeśli skrzywdzę Susan to wypruje moje flaki i wsadzi mi je do gardła. Nie powiem, ale bardzo przekonująca groźba.

- Nie martw się Newt'y. Jeśli coś odpikole to pierwszą osobą, która mi to uświadomi będzie właśnie Susan - odpowiedziałem, na co chłopaki zaśmiali się - A tak w ogóle - rozejrzałem się po obozie, przypominając sobie o kimś - Gdzie jest Teresa?
- Tam - podążyłem wzrokiem za wskazują mi rękę Newt'a. Faktycznie, dziewczyna znajdowała się nie w obozie, a na jeszcze wyższej półce skalnej i wpatrywała się w horyzont. Zdziwiło mnie jej zachowanie, więc postanowiłem do niej iść.

- Hej, wszystko w porządku? - zapytałem, gdy wreszcie do niej dotarłem - Co tu robisz?
- Rozmyślam - odpowiedziała mi, zerkając na mnie przelotnie.
- To nie przeszkadzam - dziewczynę ewidentnie coś gryzło, więc nie chciałem się narzucać.
- Pamiętasz swoją matkę? - zaczęła znów, gdy zacząłem się odwracać.
- Chyba tak...- odpowiedziałem dopiero po chwili, zbity z tropu tym pytaniem
- Ja swoją pamiętam - odwróciła się do mnie - Była piękna - uśmiechnęła się, jednak widziałem łzy czające się w kącikach jej oczu - Wszyscy ją uwielbiali... Przed DRESZCZ-em miałam tylko ją - podszedłem bliżej do dziewczyny, nadal nie rozumiejąc do czego zmierzała - Kiedy zachorowała, nie wiedziałam, co robić. Trzymałam ją zamkniętą, w ukryciu. Myślałam, że wyzdrowieje. Co noc słyszałam te okropne dźwięki. Jej krzyki. Aż pewniej nocy przestała. Umilkła... Poszłam do niej. Wszędzie była krew, a ona spokojnie siedziała. Powiedział mi, że jest lepiej - dziewczyna z trudem hamowała łzy - Że pozbyła się halucynacji... Wyłupiła sobie oczy - przełknąłem ślinę, wyobrażając sobie ten potworny widok - Na świecie chorują miliony ludzi - nie zdołała utrzymać już swoich łez - Każdy przeżył podobną tragedię. Nie możemy ich zawieść. Ja nie chcę ich zawieść.
- Co to znaczy? - dopytywałem, nie rozumiejąc, co próbowała mi powiedzieć. Nie pomagało mi też tworzące się we mnie poczucie niepokoju.
- Że musisz to zrozumieć - spojrzała na mnie błagalnie.
- Co? - zacząłem się denerwować.
- Dlaczego to zrobiłam - i wtedy za dziewczyną ujrzałem światła pojawiające się w oddali na niebie.

Nie, to nie mogą być....

- Tereso... - pytałem, niedowierzając w to, co widziałem.
- Nie walcz z nimi - spojrzała na mnie błagalnie.
- Coś ty zrobiła? - cofnąłem się od niej, przerażony i wściekły - Coś ty zrobiła!? - posłałem jej jeszcze ostatnie, pełne rozczarowania i żalu spojrzenie nim biegiem ruszyłem do obozu - NIE! - krzyknąłem, gdy helikopter zaczął ostrzeliwać obozowisko. Zaatakowali z zaskoczenia, więc nikt nie był przygotowany na coś takiego.

Pov. Susan

- Gdzie Thomas!? - krzyknęłam do Newt'a, kiedy staraliśmy się uchronić przed ostrzałem. Nikt jednak nie był w stanie mi odpowiedzieć.
- Harriet! Amunicja! - Vince ukrył się za samochodem i zaczął strzelać do żołnierzy. Wspomniana dziewczyna podbiegła do niego ze skrzynką na amunicję.
- Vince! - rzuciłam się w jego stronę, a za mną chłopaki - Co mamy robić!?
- Osłaniajcie nas! - krzyknęła Harriet
- Więcej amunicji! - Vince podał mi swój karabin - Strzelaj z tego. Wiem, że umiesz, dzieciaku - od razu wykonałam polecenie. Mężczyzna zaś wziął się za działko stojące na samochodzie - Osłaniaj mnie! To cała nasza obrona! - kucnęłam obok pojazdu i razem z chłopakami zaczęłam strzelać.
- Jest ich za dużo! - rzuciłam, gdy tamci przeszli do kontrataku.
- Nie mam już amunicji! - bezradny Vince sprawdził magazynek od działka.

Purwa mać!

- Uwaga! - ktoś krzyknął, jednak było już za późno. Dostaliśmy elektrycznym granatem.

Oparłam na ziemię z jękiem, oszołomiona prądem płynącym przez moje ciało. Chwilę później ujrzałam nad sobą ludzi z DRESZCZ-u. Jeden z nich odrzucił mój karabin, który nadal trzymałam w rękach i zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Byłam nadal otumaniona przez wcześniejsze elektrowstrząsy, więc nie byłam w stanie się wyrwać.



Everything will be fineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz