- Podobno jesteśmy odporni - powiedziałam, gdy siedzieliśmy przy ognisku.
Rozbiliśmy obóz przy wraku leżącego statku, gdy zaczęła zapadać noc.
Siedziałam pomiędzy Teresą i Newt'em. Na przeciwko mnie natomiast siedział Thomas, Aris i Patelniak.- Widocznie nie wszyscy - szepnęła Teresa.
- Skoro Winston zachorował - zachodził w głowę Newt - to pewnie reszta też może.
- Nie sądziłem, że to powiem - zaczął łamiącym się głosem Patelniak. Spojrzałam na niego i dostrzegłam łzy na jego policzkach - Ale tęsknię za Strefą.Poruszyły mnie jego słowa. Zapewne, gdy mówił, miał przez oczyma swoje przekomarzanki z Winston'em. Często dogryzali sobie nawzajem albo się wygłupiali. Byli zgranymi kumplami. Uwielbiali też przedrzeźniać Gally'ego. Właśnie...
Gally.
- Nim uciekliśmy z DRESZCZ-u - zaczęłam po chwili, czym zwróciłam na siebie ich uwagę. Automatycznie spojrzałam na ognisko, nie chcąc z nikim nawiązywać kontaktu wzrokowego - W dzień naszej ucieczki miałam sen, a raczej wspomnienie - przełknąłam ślinę - Szłam razem z Gally'im przez korytarz, dogryzaliśmy sobie tak jak zawsze - uśmiechnęłam się mimowolnie - Mówiłam, że powinien się mnie słuchać bo jestem starsza i mądrzejsza, a wtedy on nazwał mnie swoją siostrą - zerknęłam szybko po twarzach przyjaciół. Wszyscy z wyjątkiem Aris'a byli zaszokowani - Mieliśmy się udać do naszego ojca, a kiedy stanęliśmy przed jego gabinetem, wiedzieliśmy tylko jednen napis: Janson...- skrzywiłam się mimowolnie na to ostatnie - A wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? - uniosłam głowę, uśmiechając się sucho przez łzy. Moje oczy spotkały się z tymi należącymi do Thomas'a - Zabiłam swojego brata, a mój ojciec lekką ręką posyła na śmierć niewinne osoby.
- Wtedy przed wyjściem ocaliłaś nam życie - zaczął ostrożnie Thomas.
- Czyżby? - uniosłam brew - Bo z tego, co pamiętam, były dwa trupy... Moja matka powiedziała mi kiedyś, żebym chroniła osoby, które kocham, ale jak mam to zrobić jeśli zagraża im moja własna rodzina? - zapytałam łamiącym się głosem.Kiedy poczułam nadciągającą, kolejną falę łez, wstałam i zaczęłam odchodzić od ogniska.
Musiałam to wszystko wreszcie z siebie wyrzucić. Nie mogłam dłużej ukrywać przed nimi jak bardzo byłam związana z DRESZCZ-em. Teraz jednak nie dałam rady patrzeć im w oczy bo widziałam w nich tylko twarze tych, którzy odeszli.
Stanęłam dość spory kawałek od obozu, ale nie na tyle, aby strącić go z oczy. Nie chciałam się zgubić albo trafić na Poparzeńca. Stałam dłuższą chwilę, wpatrując się w ciemną przestrzeń przed sobą, aż usłyszałam zbliżające się kroki, później których właściciel stanął obok mnie. To był Tommy.- Nigdy za tobą nie przepadał - zaczęłam, zagłębiając się w kolejnych wspomnieniach - Uważał, cię za mądralę i pupilka Paige. Jak znajdywał nas razem w moim pokoju to szlag chciał go trafić - parsknęłam.
- Był nadopiekuńczy?
- Jak każdy brat. Suszył mi głowę przez miesiąc i czasami szantażował, ale nigdy nas nie wydał. Gally był jaki był, ale zawsze się o mnie troszczył - pociągnęłam nosem. Thomas skrócił dystans między nami i zamknął mnie w silnym uścisku. Nie mówił nic. Nie musiał. Byłam mu wdzięczna za to, że po prostu sterczał tu ze mną i mnie wysłuchiwał - Tommy...- zaczęłam znów po chwili, unosząc lekko głowę. Był ode mnie wyższy tylko o kilka centymetrów, więc nie musiałam za bardzo zadzierać głowy. Starałam się uchwycić jego spojrzenie w ciemności - Musimy zniszczyć DRESZCZ. Nie możemy dopuścić, aby kolejne pokolenia musiały przechodzić przez to samo piekło, co my. Nikt nie zasługuje na to, aby brać udział w tych chorych eksperymentach.
- Zniszczymy go - powiedział pewnie - Obiecuję...***
Szliśmy kolejny dzień. Mimo, że grunt już nie zapadał nam się pod nogami to żar nadal niemiłosiernie lał się z nieba. Musieliśmy ściągnąć kurtki i trzymać je nad głową, aby choć trochę ochronić się przed słońcem. Góry przybliżyły się, jednak nie na tyle, aby można było myśleć o końcu wędrówki.
Przechwyciłam butelkę wody, z której wypadły ostatnie dwie krople. Wyrzuciłam ją wkurzona. Nasz zapas wody jak i jedzenia właśnie się wyczerpał.
Pod wieczór nie mieliśmy już sił by iść dalej, więc postanowiliśmy się przespać. Tym razem jednak na gołej ziemi.- Wstawajcie! - poczułam jak ktoś potrząsał moim ramieniem. Ocknęłam się. To był Thomas - Newt, wstawaj, szybko! Tam coś jest - wskazał nam światła w oddali.
- Co?
- Widzicie? - pokazał nam szczęśliwy - Światła-Nagle powietrze przeszył potężny huk. Obróciliśmy się i ujrzeliśmy za sobą zbierające się czarne chmury, których pioruny ciskały do samej ziemi.
- Musimy iść. Szybko! - zaczęliśmy biec w stronę świateł, nie oglądając się za siebie. Nikt z nas nie chciał być usmażony przez piorun - Prędzej! - poganiał nas Thomas. Osłaniałam automatycznie głowę na dźwięk każdego wyładowania. Tak jakby mogło mi to cokolwiek pomóc - Tereso, szybciej! - chłopak pociągnął ją bardziej do przodu - Już blisko!
Biegłam jako ostatnia. zaczęłam omijać porzucone samochody i kiedy byłam już przy ostatnim to pech chciał, że nagle uderzył w niego piorun. Poczułam, jak w kilka sekund po moim ciele przeszedł niewyobrażalny ból. Wtedy nastąpiła ciemność.
CZYTASZ
Everything will be fine
Fanfiction- Życie ci niemiłe, smrodasie?! - rzuciłam gniewnie, patrząc mu w oczy." „-Każdy nowy sztamak, który pojawiał się w Strefie czuł to samo co ty. Nikt z nas nic nie pamięta, co było przed Strefą. To jest nasz dom i tutaj musisz trzymać się pewnych zas...