Rozdział 12

85 4 0
                                    

- Thomas... - gwałtownie otworzyłem oczy, gdy usłyszałem swoje imię. Spojrzałem na źródło dźwięku. Była nim Teresa- Już dobrze - szepnęła i uśmiechnęła się lekko - Nie lubię takich powitań - Spojrzałem na osobę, która stanęła nad nami. To był Patelniak - Czołem, smrodasie - wyszczerzył się do mnie.

Odetchnąłem z ulgą i podnosiłem się do siadu, rozglądając się wokół. Byliśmy w jakimś przesadnie urządzonym pokoju. Obok mnie znajdowała się kanapa na której siedział Aris natomiast na przeciwko była trzecia, którą zajmowała Brenda. Kiedy nasze oczy się spotkały, dziewczyna odwróciła wzrok. Momentalnie przypomniałem sobie sytuację z klubu.

- Lepiej zacznij gadać, wszarzu! - odwróciłem głowę w stronę głosu. W dalszej części pokoju stał - tyłem do nas - Jorge, okładający przywiązanego do stołka faceta. Był to ten sam gość sprzed klubu. Obok nich natomiast stała wysoka i zgrabna szatynka. Wszędzie poznałbym tę silną posturę oraz długi i gruby warkocz.

Susie...

Od razu wstałem i zacząłem się kierować w ich stronę.

- Niestety, ale musicie opuścić mój dom - zaczął znów więzień.
- Widzę, żeś się ubawił - zakpił siedzący na fotelu Newt, kiedy do niego podszedłem.
- Tommy! - usłyszałem ten wspaniały i pełen ulgi głos. Susan podbiegła do mnie i przyciągnęła do silnego uścisku, którego od razu oddałem. Swój nos automatycznie zanurzyłem w jej włosach - Tak się cieszę, że nic ci nie jest - odchyliła się lekko ode mnie i zaczęła dłonią gładzić mój policzek - Nie rób mi tego nigdy więcej - patrzyłem w jej szklące się oczy. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, co dziewczyna mogła przeżywać.
- Nie chcę cię męczyć - Jorge nie dawał za wygraną - Jasne? Gdzie znajdę Prawe Ramię, Marcus?

Co kurwa?

- To jest Marcus? - zapytałem zdziwiony.
- Jaki bystry - zakpił blondyn, kiedy spojrzał w naszą stronę - Jesteś mózgiem tej operacji? - Kiedy te słowa opuściły jego usta, Susan momentalnie wyrwała się z mojego uścisku i szybkim krokiem podeszła do Marcus'a.
- A ty go w ogóle posiadasz? - dziewczyna złapała za włosy mężczyzny i szarpnęła nimi, przez co ten musiał unieść dość wysoko głowę.
- W łóżku też jesteś taka ostra? - zakpił mężczyzna, wpatrując się w nią uważnym wzrokiem . Zacisnąłem pięści, czując gniew na spojrzenie, jakim ten mierzył mają dziewczynę.

Zaraz, co?

- Lubię cię, hermana - zwrócił się do niej Jorge - Chyba cię zaadoptuję... Ale wracając - wrócił wzrokiem na Marcus'a - Wiesz, gdzie się dekują. Gadaj, to może będę miał dla ciebie propozycję - Susan puściła włosy mężczyzny, kiedy ten się zaśmiał - Zabierzemy cię.
- Już dawno spaliłem ten most. A poza tym zawarłem inny układ - zmarszczyłem brwi na jego słowa - To ty mnie nauczyłeś korzystać z każdej okazji - zaśmiał się paskudnie na własne słowa.
- O czym on gada? - zapytał Newt.
- Mam na myśli prawo popytu i podaży. DRESZCZ chce zgarnąć wszystkich odpornych. A ja ich dostarczam. Zwabiam ich... Piją, bawią się, a potem zjawia się DRESZCZ i oddziela ziarno od plew - znów zaśmiał się głupkowato na swoje słowa.
- Ty krótasie - wysyczała do niego Susan, zaciskając pięści. Chciała rzucić się na Marcus'a, a kiedy ruszyłem, aby ją powstrzymać, Jorge zareagował wcześniej.
- Zmieniłem zdanie - Hiszpan przesunął lekko dziewczynę i podszedł bliżej do Marcus'a - Z radością cię pomęczę - Jorge kopnął blondyna w klatkę piersiową, przez co ten polecał na ziemię, lądując na plecach. Wyciągnął pistolet i przyłożył go do czoła mężczyzny - Mów! Gadaj!
- Dobra! - wrzasnął blondyn - Ale niczego nie obiecuję... Często się przenoszą - Jorge kiwnął do Susan. Ta podeszła do niego i razem postawili Marcus'a do pionu - Mają w górach posterunek. Ale to kawał drogi. DRESZCZ depcze wam po piętach. Nie dacie rady - rzucił pewny siebie.

- Nie piechotą - Jorge wyszczerzył się i klępnął Marcus'a po barkach - Gdzie jest Berta?
- Tylko nie Berta! - zajęczał rozpaczliwie blondyn.
- Czyli w garażu - podsumował Jorge - Dobra dzieciaki, zbieramy się! - odwrócił się do nas i zaczął zbierać swoje rzeczy, co i my po chwili zrobiliśmy. Zgarnąłem swoją kurtkę, którą porzuciłem w klubie i ruszyłem za resztą ekipy.

- Jorge,a ja?! - wydarł się jeszcze Marcus. Typ był nadal przywiązany do krzesła.
- Z taką gębą chciałeś przywitać Prawe Ramię? Nie żartuj sobie, hermano - Hiszpan zaśmiał się gardłowo i wyprowadził nas z budynku.

Poprowadził nas do ukrytego kawałek dalej garażu. Kiedy otworzyliśmy drzwi, naszym oczom ukazał się samochód. Gdzieniegdzie na wyblakłym niebieskim lakierze przebijała się rdza, jednak wyglądał na sprawnego. Uroku dodawały mu również rogi zawieszone na przodzie.

- Czyli to jest Berta - podsumował Patelniak, gdy podeszliśmy bliżej.
- Pakujcie plecaczki do bagażnika, amigos. Muszę to cacko odpalicz ręcznie bo Marcus przemilczał położenie kluczyków.

Pov. Susan

Pakowałam swój plecak do bagażnika, gdy nagle podszedł do mnie Thomas.

- Możemy pogadać? - zapytał mnie lekko spięty. Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana. Przytaknęłam mu na co ten odciągnął mnie na bok z dala od reszty.
- M-muszę ci o czymś powiedzieć - zaczął przejęty - Kiedy Marcus podał nam ten narkotyk, ja... Kompletnie straciłem głowę. Wszystko wydało się wtedy nie takie jak powinno i wtedy j-ja coś zrobiłem. Nie mogłem tego przemilczeć bo nie dałbym rady patrzeć ci  w oczy i-
- Thomas - przerwałam jego słowotok i uśmiechnęłam się lekko - Po prostu powiedz, co się stało.
- Okej - wypuścił drżący oddech. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie oddychał - Wtedy w klubie... Pocałowałem Brendę. Byłem na takim haju - wymachiwał rękami i kręcił głową -  Myślałem, że całuję ciebie i przez chwilę widziałem twoją twarz, ale kiedy się odsunąłem, zniknęłaś i- nie dokończył bo przywaliłam mu z liścia w twarz. Chłopak momentalnie się zamknął i spojrzał na mnie zaskoczony, łapiąc się za czerwony policzek. Kiedy po pomieszczeniu rozległ się odgłos uderzenia, reszta grupy zamarła i zwróciła na nas uwagę.
- To - powiedziałam twardo, wskazując palcem na jego policzek - Jest za to, abyś  zapamiętał Njubi, kto jest do purwy twoją dziewczyną, a to  - złapałam jego  twarz w swoje dłonie - Żebyś zapamiętał, że ci wybaczam i że cię kocham - zmniejszyłam dystans między nami i pocałowałam go namiętnie.

Tommy wzdrygnął się zszokowany, jednak po kilku sekundach zaczął oddawać pocałunek. Chłopak nie widział, co zrobić z rękami, więc ulokował je na moich ramionach. Przez ten pocałunek przekazywaliśmy sobie wszystkie te emocje, które trzymaliśmy do tej pory w sobie. Od strachu po miłość...
Migdalilibyśmy się tak jeszcze, gdyby nie nagłe gwzidy i klaskania. Odsunęliśmy się od razu od siebie. Dopiero wtedy przypomnieliśmy sobie o tym, że nie byliśmy tutaj sami.

Ups...

Everything will be fineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz