Rozdział 18

156 6 8
                                    

Do naszych uszu nie dotarł jednak odgłos wybuchu a klaksonu. Zszokowani, obróciliśmy się w stronę nadjeżdżającej małej ciężarówki, która z impetem wjechała w stojący niedaleko helikopter. Rzuciliśmy się na ziemię, by ochronić ciała przed odskakującymi częściami. W obozie zapanował totalny chaos. Prawe Ramię skorzystało z tej przewagi i zaczęli atakować żołnierzy DRESZCZ-u.

- Zabierzcie ją stąd! - krzyczał Janson, osłaniając Paige.
- W porządku? - zapytał nas Thomas, gdy się podniosłam. Chłopak nadal trzymał ładunek.
- Rzuć to! - pięciu żołnierzy zaczęło celować do chłopaka. Też, nie zastanawiając się dłużej, rzucił bombę w ich stronę.
- Padnij! - krzyknął do nas i padł na ziemię, a my za nim. Po chwili nastąpił wybuch. Kiedy uniosłam głowę, zobaczyłam jak do wstającego Thomas'a podbiega Janson i uderza go w twarz. Kiedy ten znów padł na ziemię, mężczyzna wyjął pistolet i wymierzył w głowę chłopaka.
- Nie! - krzyknęłam, jednak nie zdążyłam nawet ruszyć w ich stronę bo ktoś unieszkodliwił Janson'a, strzelając mu w ramię. To była Brenda.

Thomas zerwał się na równe nogi i podbiegł do nas.
Vince dobiegł do działka, stojącego na samochodzie i zaczął strzelać do ludzie z DRESZCZ-u.

- Spadajcie stąd! - krzyknęłam do chłopaków, podnosząc z ziemi karabin. Zaczęłam strzelać - Thomas, gazu! - pogoniłam przebiegającego obok mnie chłopaka.
- Chodź, Susan!
- Zaraz! - przeładowałam broń. Strzeliłam znowu, jednak wykonałam zbyt gwałtowny ruch, co było moim największym błędnem. Moja rana właśnie w tamtej chwili znów dała o sobie znać, przez co na chwilę odwróciłam uwagę od moich celów. Tyle wystarczyło, abym oberwała elektrycznym pociskiem. Krzyknęłam z bólu i opadłam na stojącą za mną skrzynię. Odwróciłam się głowę w stronę chłopaków kryjących się daleko za skrzyniami. zdołałam jeszcze zobaczyć biegnącego w moją stronę Thomas'a, nim moje ciało ogarnęła słabość, a powieki przymknęły się.

Pov. Thomas

- SUSAN! - krzyknąłem przerażony, kiedy dziewczyna dostała pociskiem. Wyszedłem z ukrycia i zacząłem biec w jej stronę.
- Wracaj! - Patelniak próbował mnie zatrzymać, jednak bezskutecznie.

Musiałem omijać pociski lecące w moją stronę, przez co nie mogłem dotrzeć do niej na czas. Żołnierze złapali nieprzytomną dziewczynę i zaczęli ją odciągać w stronę górolotu.

- Nie idź tam! - Jorge powstrzymał mnie, kiedy znalazłem się obok niego. Od razu podbiegła do nas reszta i zaczęła mnie odciągać.
- Nie! Zostawcie mnie! - szarpałem się, patrząc na ten koszmar.

Newt i Patelniak przestali mnie trzymać dopiero, gdy wszyscy wsiedli do maszyny. Widziałem ją, trzymaną w pionie przez dwóch żołnierzy. Głowa opadała jej na ramię. Los był dla niej o tyle łaskawy, że odciął jej świadomość i nie musiała patrzeć na moją bezradność w tamtym momencie.
Dlaczego akurat ona!? Dlaczego znowu musieli mi ją odebrać, pytałem rozpaczliwie w myślach.
Pierwsza łza spłynęła mi po policzku, kiedy klapa wreszcie się zatrzasnęła, a kolejne kiedy maszyna wzbiła się w powietrze. Patrzyliśmy na nią w milczeniu, nim na dobre zniknęła za horyzontem.

***

-Nie! - Krzyknąłem, podrywając się do siadu. Oddychałem szybko i czułem jak stróżka potu spływała po moim czole. Otarłem ją z irytacją, przypominając sobie swój sen, a raczej koszmar. Widziałem znów moment, w którym ją zabierali. Wizja ta uświadomiła mi dobitnie, że taka Wład była rzeczywistość.

DRESZCZ po raz kolejny nas rozdzielił i tym razem na zawsze...

Rozejrzałem się wokół. Słońce wychodziło zza horyzontu, przez co można było dokładnie dostrzec kolejne skutki działań DRESZCZ-u.

Bo tyle właśnie potrafi. Niszczyć.

Większość - tak jak ja - dopiero się budziła. Wczoraj, gdy odlecieli na dobre, nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Byliśmy wściekli, zrozpaczeni, zmęczeni... Sen przyniósł ukojenie, ale tylko na chwilę. W obozie prócz zniszczonych sprzętów, czy namiotów leżały również ciała. Dużo ciał. Przełknąłem ślinę na widok Vince'a, który zaczął zakrywać zmarłych. Po chwili dołączyła do niego Harriet i kilku pozostałych członków obozu, a w tym Jorge i Brenda. Również i ja postanowiłem im pomóc bo chociaż w taki sposób chciałem podziękować tym ludziom za to, że dali nam przez tamtą krótką chwilę poczuć spokój.

Kiedy skończyliśmy, usiadłem przy kilku skrzyniach na amunicję. Za mną znaleźli się Jorge i Brenda. Newt krążył niedaleko nas, a Patelniak siedział na rozwalonym samochodzie. Mimowolnie znów pogrążyłem się w myślach. Przypomniałem sobie wszystkie chwilę spędzone z dziewczyną. Najbardziej jednak uderzyło mnie jedno konkretne:

- Tommy - zaczęła po dłuższym czasie, gdy się rozglądaliśmy. Spojrzałem w jej stronę - Myślę o tych, którzy tam zostali... Nie chcę tak skończyć. Nie chcę żeby skończył tak ktokolwiek z nas - powiedziała, patrząc mi w uważnie w oczy.
- Nie pozwolę na to - podszedłem do niej i złapałem za rękę, którą lekko ścisnąłem - Słyszysz? Nie wrócimy tam- powiedziałem pewnie i posłałem jej pokrzepiający uśmiech, na który odpowiedziała.

Nie dotrzymałem słowa.

Zawiodłem ją. Ta myśl dobiła mnie jeszcze bardziej. Potem przypomniałem sobie słowa Newt'a, które wypowiedział do mnie jeszcze w Strefie:

- Skoro byliśmy z nimi to dlaczego nas tu przysłali? - Pytała Teresa.
- To już nie ma znaczenia.
-Ma rację - Wszyscy spojrzeliśmy na Newt'a - To już się nie liczy. Wcale... Ludzie, którymi kiedyś byliśmy, już nie istnieją. Ci Stwórcy się o to postarali. Teraz liczy się to, co zrobimy w przyszłości... Poszedłeś do labiryntu i znalazłeś wyjście...
-Gdybym tego nie zrobił to Alby i Susan by żyli - powiedziałem smutno.
Patrzyliśmy na siebie z Newt'em przez chwilę zanim znów mi odpowiedział.
-Może - przełknął ślinę - Ale gdyby tu teraz byli, powiedzieliby to samo. Weź się w garść i dokończ to, co zacząłeś. W przeciwnym razie zginęli na darmo, a na to nie pozwolę...

W tamtym momencie wiedziałem już, co musiałem zrobić.

Musiałem to zakończyć.

Zgarnąłem leżącą na ziemi torbę i zaczynałem pakować do niej różne przydatne rzeczy.

- Co teraz będzie? - zapytał po pewnym czasie Patelniak.
- Zabierzemy ocalałych - odpowiedział mu Vince - Odstawimy was do bezpiecznej przystani... I zaczniemy od nowa - widać było, że ostatnie zdanie ledwo przeszło mu przez gardłowo.

- Ja nie idę - wstałem i powiesiłem sobie torbę na ramię.
- Co? - mężczyzna rzucił mi zdezorientowane spojrzenie.
- Przyrzekałem coś Susan. Nie zostawię jej - oznajmiłem pewnie.
- Rozejrzyj się - Vince wskazał mi przestrzeń wokół - Spuścili nam łomot... Jaki był wasz cel?
- Nie proszę, żebyście szli ze mną.
- Posłuchaj - zaczął Newt, podchodząc do mnie bliżej - Znałem Susan od... Znałem ją, odkąd pamiętam. I gdyby można było jej pomóc to stałbym teraz obok ciebie. Ale to, o czym mówisz, jest niemożliwe.
- To samobójstwo - wtrącił Jorge, kiedy podszedł do nas razem z Brendą.
- Być może - rzuciłem, nadal stawiając na swoim. Nie widziałem dla siebie przyszłości. Nie, kiedy jej nie było obok - Ale wiem, co muszę zrobić - sięgnąłem po stający obok karabin i założyłem go na wolne ramię - Nie tylko dla Susan, ale dla nas wszystkich. Dla tych, których już zabrali i dla tych, których porwą w przyszłości. Nigdy nie przestaną, więc ich powstrzymam... Zabiję Ava'e Paige - Vince uniósł brwi na moje słowa, jednak przytaknął głową.

- Szczerze mówiąc... - zaczęła Harriet - Chętnie się zemszczę.
- Doskonała przemowa - podsumował Vince - Więc jaki masz plan? - wszyscy obrócili głowy w moją stronę.

Wtedy wiedziałem już, że nie mogłem się poddać.

Susan, idę po ciebie...

Koniec części drugiej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 04 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Everything will be fineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz