VI.

86 12 0
                                    

Jeran wszystko pamiętał jak przez mgłę. Najwyraźniejszym punktem pośród wspomnień oraz wrażeń był ten jeden głos, spokojny, ciepły i dziwnie miękki, zwyczajnie przyjemny dla jego ucha i przede wszystkim – tak bardzo znajomy. Potem ktoś go podniósł. Zimne powietrze poranka musnęło jego twarz i przez kilka krótkich chwil wydawało mu się, że do jego nozdrzy zaczął docierać zapach malin...

To wszystko zniknęło bardzo szybko. O uszy obił mu się czyjś krzyk, ale w ogóle go nie zrozumiał. Poczuł szarpnięcie, dość wyraźne i bolesne. Znowu krzyki. Parę osób coś krzyczało. W którymś momencie wszystkie zniekształcone bodźce zatarły się w jedną czarną plamę. Wszystko zniknęło.

Odzyskał przytomność dopiero jakiś czas później. Słońce już dawno wstało, od wielu godzin wisząc na błękitnym, bezchmurnym niebie. Jego jasne światło wdzierało się do komnaty śmiało i bez żadnych przeszkód, przechodząc przez ogromne, odsłonięte okna. Przyjemnie ciepłe promienie słońca padały na jego twarz, rozświetlając blade policzki. Liczne, rude piegi lśniły w słońcu, podobnie jak długie, czarne rzęsy okalające jego zamknięte oczy. Spierzchnięte, pełne wargi, do niedawna lekko sinawe, wygięły się w grymasie bólu, zwiastując jego powrót do krainy żywych. Podniósł ciężkie powieki, bez najmniejszego problemu rozpoznając własną komnatę, choć wzrok wciąż go zawodził. Wszystko go bolało. Każdy najmniejszy kawałek jego ciała wydawał się być dla niego jakby zupełnie obcy, przez co nie potrafił poruszyć się nawet o milimetr. Czuł się trochę tak, jakby to ciało w ogóle nie należało do niego. Próbował przypomnieć sobie, co się stało, ale wszystko było jakieś takie... Niewyraźne. Ucieczka z komnaty, droga przez ogród, to, co wydarzyło się w stajni... Ten głos. Drgnął, otwierając szerzej oczy i rozejrzał się pośpiesznie dookoła, nieco podnosząc się na ramionach.

Pamiętał ten głos. To był głos... Milo.

– Jera.

Wzrok księcia jeszcze przez chwilę był nieco rozmazany, ale od razu dostrzegł niewyraźną, ciemną sylwetkę siedzącą w dole jego łoża. Zanim obraz się wyostrzył, dotarł do niego tak bardzo znajomy szept, przez który aż podniósł się do siadu i w przypływie adrenaliny wycofał pod przeciwległy koniec posłania, zrzucając przy tym na podłogę jedną z poduszek. Całe jego ciało zesztywniało, gdy wpatrywał się w mężczyznę przed sobą. Był jakiś inny, te wyraźne różnice nie docierały jednak jeszcze do niego, ponieważ skupił się na tym, co tak doskonale znał, i absolutnie wszystko pasowało: te dziko i niesfornie kręcące się włosy, tak czarne, że nawet najjaśniejsze światło dnia nie potrafiło ich rozjaśnić. Te oczy, których zieleń przywodziła mu na myśl deryńskie lasy latem. Pieprzyki na jego twarzy, z których układał własne konstelacje. I te jasne wargi, których, wydawało mu się, że smak doskonale pamiętał.

– Nie jesteś prawdziwy – wydusił, zdecydowanie bardziej do siebie, niż do czarnowłosego.

Milo pozostał nieruchomo i jedynie wpatrywał się w drobną postać księcia. Wypuścił głośny oddech i powoli pokręcił głową, a parę loków opadło na jego czoło. Były o wiele, wiele dłuższe niż przy ich ostatnim spotkaniu.

– Jestem – odpowiedział i zacisnął palce na swoich udach. – Wróciłem, Jera – wyszeptał, niemal przy tym nie mrugając, bo bał się, że jeżeli to zrobi, jeżeli mrugnie, to książę zniknie.

Chłopak natomiast czuł, że naprawdę zaczynał odchodzić od zmysłów. Jak wiele razy, zaledwie w ciągu jednej doby, jego umysł mógł płatać mu figle i stawiać przed nim zwidy jednego, tego samego człowieka, o którym już dawno powinien zapomnieć?

Nie. Powoli zaczynała do niego docierać rzeczywistość, a trzeźwiejący umysł rozumieć, że tym razem coś było inaczej. Milo wyglądał inaczej. Jego włosy były znacznie dłuższe, twarz starsza, mężniejsza... Może nawet stał się szerszy w barkach, niemal muskularny. Gdy powoli rejestrował te zmiany, jego ciało napinało się coraz bardziej z każdą kolejną sekundą. Przypomniał sobie słowa wróżbitki, która nadal miał za zwykłą oszustkę. "Jest blisko, bardzo blisko... Bliżej, niż się spodziewasz".

Zapach malin [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz