XXVII.

49 8 1
                                    

🌶🌶🌶🌶🌶🌶

Rydwan z młodą parą ruszył w kierunku domu Charilaosa, a chwilę potem ruszyli także goście, w tym Jera i Milo wraz z Revną oraz jej rodziną. Uczestniczyli w procesji, choć trzymali się bardziej z tyłu, praktycznie na końcu, podczas gdy Revna z rodziną podążali tuż za rydwanem. Druga część nocy miała odbyć się w domostwie pana młodego, gdzie również został przygotowany poczęstunek.

- Możemy się zerwać - wyszeptał nagle Milo do księcia.

- Zerwać? - Powtórzył Jeran, niemal konspiracyjnym szeptem. - Co masz na myśli? - Zapytał, bowiem byli zdecydowanie zbyt daleko od Lychnidos, aby po prostu tam zawrócić.

Milo uśmiechnął się, słysząc ten szept. Miał wrażenie, że serce aż podskoczyło w jego piersi, gdy poczuł się tak, jakby znów byli dzieciakami.

- Możemy ukraść jakieś jedzenie i picie... A potem pójść. Gdziekolwiek. Niezbyt daleko, ale z dala od innych.

Ukraść. Mogło się wydawać, że książę kradnący jedzenie to wyjątkowo niespotykany widok, jednak w rzeczywistości wcale tak nie było. Nie był w stanie zliczyć, ile razy wraz z Milo, kiedy byli dziećmi, wykradali z kuchni różne słodkości, aby potem zjeść je pod ich ulubionym drzewem...

- Dobra, ale to ty będziesz tłumaczył się przed Revną - zastrzegł Jera, zanim jego wargi wygięły się w uśmiechu.

Gdy jakiś czas później dotarli na miejsce, jeszcze zanim para młoda opuściła rydwan, została przez gości obsypana orzechami oraz suszonymi owocami. Miało to zapewnić im płodność oraz dobrobyt w małżeństwie. Następnie ciotka Diona, czyli matka Charilaosa, zaprowadziła nowożeńców do wielkiego ogniska rozpalonego przed domem, gdzie pan młody nareszcie zdjął uroczyście welon z głowy swojej małżonki, odsłaniając jej przepiękną twarz. Gdy tylko Charilaos pocałował swoją małżonkę, rozległy się okrzyki i wiwaty, a Milo złapał księcia za rękę, wycofując się z tłumu.

Nie chcąc, by ich przyłapano, po drodze zgarnęli tylko karafkę z winem. Milo zdołał jeszcze wcisnąć do kieszeni parę fig, które tak bardzo posmakowały księciu. Prędko zboczyli z drogi prowadzącej do domu pana młodego, aby łagodnym zboczem zejść prosto na piaszczystą plażę skąpaną w księżycowym blasku. Trzymali się za ręce, a gdy zdjęli sandały i ich nagie stopy stanęły na piasku, Milo uśmiechnął się szeroko, wyraźnie szczęśliwy.

- Chodź, pójdźmy jeszcze kawałek dalej - poprosił, ciągnąc księcia wzdłuż brzegu.

- Nie będą źli, że sobie poszliśmy?

- Myślę, że tylko Revna zauważy naszą nieobecność - stwierdził, ściskając nieco mocniej książęcą dłoń. - A ona na pewno nie będzie zła. Dion się nią zajmie - dodał z uśmiechem.

- A nie wolałeś zostać na weselu? - Spytał jeszcze książę, spoglądając na niego niepewnie.

- Nie - odpowiedział od razu Milo, nie musząc się nawet nad tym zastanawiać. - Wolę spędzić czas z tobą, wiesz?

- Spędzamy czas razem - przypomniał mu cicho książę, ale nie zamierzał się kłócić.

Puścił w końcu jego dłoń, gdy znaleźli się już wystarczająco daleko, aby dom ciotki Diona całkowicie zniknął im z oczu. Nie docierała już do nich nawet głośna muzyka, a jedynie cichy szum fal, które skusiły księcia do podejścia bliżej. Zamoczył bose stopy w krystalicznie czystej, trochę chłodnej wodzie, i uśmiechnął się, czując, jak zapadają się w piasku.

Milo odłożył naczynie z winem tuż obok ich butów, zanim podążył śladem księcia. Wszedł jednak nieco dalej, aż chłodna woda połaskotała go pod kolanami.

Zapach malin [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz