XIX.

67 10 4
                                    

Milo nie był tak rozpoznawalny, jak książę. Choć i tak wyróżniał się wśród Deryńczyków swoimi ciemnymi włosami, to jego osoba nie była powszechnie znana i nawet z podobizną w ręce, Milo mógłby jakoś wybronić się, że to nie jego poszukiwano. Jera nie miał takiego luksusu, więc do lichwiarza dotarł ciemnymi, obskurnymi uliczkami, chowając kociego Milo pod swoim płaszczem. Na widok złotej obroży wysadzanej klejnotami, lichwiarz nawet nie pytał, skąd miał coś tak wartościowego. Jera otrzymał za to prawdziwie niewielką sumę, ale wystarczającą, by mogli balować w najdroższych karczmach przez kilkanaście dni. Oprócz deryńskich monet, dostał też trochę adelijskiej waluty, a potem czym prędzej ponownie zniknął w mroku uliczki.

Przechodząc przez centrum Ourenei, natknął się na główny plac, który o tej porze wręcz tętnił życiem. Ciepły, letni wieczór sprawiał, że mieszkańcy miasta, a także turyści, bawili się w najlepsze. Tańczyli w rytm muzyki granej przez ulicznych grajków, a także jedli i pili w pobliskich tawernach. Jera zatrzymał się na moment, aby móc przez chwilę obserwować tę beztroską zabawę... Codzienność, której nigdy nie doświadczył. I której, być może, nie doświadczy już nigdy.

Odwrócił się i już zamierzał odejść, kiedy muzyka urwała się, a do jego uszu dotarły niezadowolone okrzyki. Jeden z deryńskich żołnierzy wspiął się na podwyższenie, spychając z niego młodego chłopaka grającego na lutni.

– Uwaga, Deryńczycy! – Wykrzyknął, rozwijając kawałek pergaminu. – Z rozkazu Jego Wysokości, księcia koronnego Hagalaza V, za spisek przeciwko koronie i morderstwo króla, ścigany listem gończym jest książę Jeran I – ogłosił, wywołując tym ogromny szok pośród zebranych. – Wszyscy, którzy posiadają informację o miejscu przebywania zbiegłego księcia i jego pomocnika, niechaj zgłoszą się na najbliższy posterunek.

Ruszył dalej, przepychając się między ludźmi, aby zniknąć w tłumie, aż w końcu wpadł na kogoś gwałtownie. Sapnął zaskoczony i poczuł, że leci, ale w następnej chwili chwyciły go silne, tak bardzo znajome ramiona.

– Przepra... – zaczął czarnowłosy, zanim w ułamku sekundy rozpoznał swojego księcia. – To ty – wydusił i w następnej chwili niemal przycisnął go do swojej piersi.

Jera odetchnął, pozwalając się przytulić, a płaszcz Milo ukrył jego drobne ciało.

– Musimy zmienić plan – wyszeptał, zanim pociągnął go w najbliższą uliczkę.

Gdy znaleźli się w wąskiej, ale pustej uliczce, Milo wcale nie odsunął się od Jery. Wręcz przeciwnie – stanął jeszcze bliżej, aż mógł oprzeć swoje czoło o jego.

– Nie złapali cię – wyszeptał z ulgą. Odkąd usłyszał treść obwieszczenia, jego serce dudniło jak szalone. Mieli mniej czasu niż początkowo sądzili.

– Milo – wydusił książę, tak cholernie zaskoczony, opierając się o chłodną, brudną ścianę. Odetchnął jednak, tak powoli i drżąco, czując oddech mężczyzny na swojej twarzy. – Słyszałeś go – szepnął, tylko lekko przekrzywiając głowę w kierunku placu, na którym znów rozbrzmiała muzyka. – Poszukują mnie.

– Mam pewien pomysł – szepnął brunet, a jego gorący oddech bezustannie muskał twarz księcia.

– Jaki? – Zapytał Jera, czując, jak jego serce bije coraz szybciej przez tak bliska obecność Milo...

– Nie spodoba ci się, bo... musimy cię przebrać. Za kobietę.

Jeran drgnął, a w następnej chwili odsunął od siebie Milo na odległość ręki, patrząc na niego z niedowierzaniem.

– Słucham?!

Wyraz twarzy mężczyzny pozostał jednak absolutnie poważny.

– Nikt nie będzie szukał kobiety. Wszyscy szukają księcia... mężczyzny – wyjaśnił, patrząc na niego uważnie.

Zapach malin [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz