Kilka dni wcześniej...
Ta podróż miała być znacznie krótsza od pozostałych. Obliczył to dokładnie, siedząc wieczorem w jednej z parskich karczm. Wiedział, ile czasu potrzebuje, aby dostać się do granicy, a stamtąd prostą drogą do Tristram, w którym po raz ostatni był trzy lata temu.
Dotarcie do granicy zajęło mu mniej czasu niż sądził, ale dopiero wtedy zaczęły się jego problemy. Przez nieco zaostrzone stosunki między krajami, ostatnio wzmocniono kontrolę, o czym dowiedział się zdecydowanie za późno. W kolejce spędził parę długich godzin, uspokajając swoją klacz, która nie lubiła takich skupisk. Przez większą część czasu szeptał do niej, opowiadał jej różne historie na temat Derynii i rodziny królewskiej, w międzyczasie karmiąc ją przepysznymi jabłkami.
Kolejny problem pojawił się, gdy ciężarna kobieta, stojąca tuż przed nim, zaczęła rodzić. Nie potrafił jej nie pomóc, przez co niemal stracił swoją kolejkę.
Gdy w końcu, po wielu godzinach, dotarł do przejścia, coś nie zgadzało się w jego dokumentach. Tłumaczył się długo, aż w końcu żołnierze go puścili, robiąc to z większą łaską niż musieli. Stracił tam, na tej nieszczęsnej granicy, cały dzień i pół nocy.
W tamtym momencie, gdy znalazł się już w swoim kraju, wiedział, że nie zdąży. Zabrakło mu tego czasu, który stracił. Żałował, że nie wyruszył wcześniej. Tak bardzo żałował...
Jechał galopem, a jego klacz dawała z siebie wszystko, ale w końcu musieli zrobić sobie przerwę. Parę przerw. Czas na ostatnią przyszedł, gdy byli parę godzin od Tristram. Zatrzymali się w jednej z wielu karczm. Domyślał się, że urodziny księżniczki Berkano trwały już od jakiegoś czasu, więc wypił niesmaczne, tanie piwo, myśląc o jej zdrowiu i szczęściu. To skłoniło go do rozmyślań na temat tego, jak bardzo się zmieniła. A może właśnie wcale się nie zmieniła? Gdy widział ją po raz ostatni, miała niecałe dwanaście lat, ale wyglądała na o wiele młodszą. Berkano była urocza i słodka, idealna księżniczka.
Była późna noc, gdy wrócił do swojej klaczy i ruszył dalej, kierując się już prosto do stolicy. Prosto do domu... Serce ściskało się w jego piersi, gdy przejeżdżał przez znajome uliczki, kierując się w stronę pałacu. Czy tęsknił? Odpowiedź wydawała się oczywista. Spędził w Tristram niemal osiemnaście lat życia. To tu urodził się, wychował i... spędził piętnaście lat z księciem Jeranem, którym opiekował się od... zawsze. Odkąd matka przyniosła to małe zawiniątko do komnaty, aby mu go pokazać. Malutkiego, drobnego i tak bardzo słabego. Obiecał jej wtedy, że zawsze będzie opiekował się maleńkim księciem.
Gwardziści przepuścili go bez problemu, a paru z nich - ci, którzy go rozpoznali - powitało go radośnie. Zeskoczył z konia i jednemu z nich podał ogromny tobołek, zanim skierował się w stronę stajni, aby tam zostawić klacz, która zasługiwała na długi odpoczynek i pyszny posiłek. On sam był przeraźliwie głodny, ale ignorował to, mogąc myśleć jedynie o tym, że już niedługo będzie mu dane spotkać tego, o którym śnił.
„Niedługo" przyszło jednak szybciej, niż się spodziewał.
Nagle go zobaczył.
Księcia Jerana.
Jerę.
A potem zauważył krew. Mnóstwo krwi... Jera krwawił. Jera był ranny.
Puścił klacz i podbiegł do niego. Kucnął przed nim i delikatnie, acz stanowczo, chwycił jego podbródek i uniósł twarz. Nie miał nawet czasu, aby dokładniej mu się przyjrzeć i zauważyć, jak bardzo książę się zmienił.
- Jera - powiedział. Jera tak bardzo krwawił... a on nie miał nawet czym tego zatamować. Pospiesznie ściągnął, niemal zerwał, swoją pelerynę i docisnął ją do piersi księcia. Wątpił jednak, by to pomogło.
CZYTASZ
Zapach malin [bxb]
RomanceKwitnące królestwo Derynii nie ma sobie równych na Wspólnym Kontynencie. Po wieloletnich wojnach z Pars, nad oboma państwami nareszcie rozciąga się widmo pokoju. W deryńskim pałacu nic nie jest jednak takie, jak się wydaje. Nadchodzi czas, w którym...