XXVIII.

61 7 3
                                    

Świtało, gdy zbierali swoje rzeczy z plaży i ubierali się. Początkowo chcieli wrócić do domu Charilaosa, jednak obaj byli zbyt zmęczeni i niewyspani, więc ostatecznie powoli wrócili do pustej rezydencji Revny i Diona... A książę znaczną część drogi spędził na plecach czarnowłosego. Udało im się wykąpać i przespać, zanim w domu rozbrzmiały głosy i śmiechy dzieci.

U starszej siostry Milo żyło im się dobrze – niespiesznie oraz spokojnie, ale Milo wiedział, że to nie mogło trwać wiecznie. Wiedział, że znajdą ich prędzej lub później, a oni znów będą musieli uciekać. Wciąż, niestety, nie obmyślił planu i nie miał pojęcia, dokąd powinni się udać. Powrót do Derynii był na ten moment zbyt ryzykowny i nadal nie otrzymali żadnego zwrotnego listu od Elisarii. Milo zamierzał poczekać na niego, zanim podejmą jakiekolwiek dalsze kroki.

Jeran z kolei nie myślał o tym prawie w ogóle. Nie myślał o tym, co powinni zrobić dalej, bo... zwyczajnie nie miał pojęcia. Nocami zadręczał się myślami o śmierci ojca i próbował zrozumieć, jak do tego doszło... Jednak za dnia czerpał z każdej chwili, w końcu żyjąc tak, jak zawsze tego pragnął. U boku Milo. Pozornie... wolny.

Dwa dni po zaślubinach Charilaosa, w trakcie kolacji w pełnym gronie, do jadalni wpadł gwałtownie jeden ze służących.

– Zbliżają się – wysapał. – Ktoś zbliża się do rezydencji – poprawił się, a Revna i Milo zerwali się z ław w tym samym czasie.

– Musicie się schować – powiedziała kobieta, patrząc na brata i księcia.

Jera nie podniósł się ze swojego miejsca, choć jego żołądek przewrócił się na drugą stronę, gdy tylko to usłyszał.

– Myślisz, że... – nie był w stanie dokończyć pytania, patrząc na Milo z dołu.

Brunet prędko złapał księcia za rękę, ciągnąc za nią gwałtownie. Nie myślał. On wiedział, był absolutnie pewien, że byli to ludzie, którzy ich ścigali.

– Ida, zabierz wujków – zwrócił się Dion do córki, a dziewczynka od razu podniosła się i ruszyła w stronę wyjścia.

– Pamiętajcie o gepardzie – dodała Revna, łapiąc za talerze Jery i Milo, aby następnie wcisnąć je do rąk służącego.

Jera doskonale wiedział, jak zawzięty był jego brat... Nie sądził jednak, że Eihwaz będzie szukał go aż tutaj, kiedy w domu czekał tron do objęcia... oraz Emelisse w ciąży.

– Milo! – Zawołał cicho, kiedy mknęli korytarzem, a z jednego z pomieszczeń szybko wyjrzał gepard.

Idalia doskonale wiedziała, dokąd powinna ich zaprowadzić. Biegła jako pierwsza, prosto w stronę sypialni rodziców. Nie mieli jednak czasu, by rozejrzeć się po pomieszczeniu. Gdy wpadli do środka, dziewczynka podbiegła do dużej szafy i otworzyła ją gwałtownie.

– Schowajcie się – powiedziała, oddychając głośno i szybko.

Gdy Milo zajrzał do szafy, okazało się, że w środku znajdowały się kolejne drzwi... prowadzące do małego, ciemnego pomieszczenia. Jedynym źródłem światła było maleńkie okno, ale znajdowało się zbyt wysoko, by móc przez nie wyjrzeć.

– Chodźcie – powiedział po wejściu do środka. Wyciągnął dłoń do Jery.

Gepard wcisnął się do środka pierwszy, a książę bez wahania chwycił rękę jego imiennika.

– Wracaj do rodziców – poprosił Idalię, zanim spojrzeli na siebie po raz ostatni, gdy dziewczynka zamknęła drzwi. Usłyszeli jeszcze dźwięk zamykanych drzwi od pokoju, zanim zapadła ciężka i nieprzyjemna cisza.

Zapach malin [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz