🌶🌶🌶🌶🌶🌶
Jera nie obudził się nawet wtedy, gdy wrócił Milo. Brunet przysunął drugie łóżko, aby dołączyć do księcia. Jakiś czas później zgodnie stwierdzili, że nie powinni niepotrzebnie się wychylać i zapadać miejscowym w pamięć, dlatego pozostali w swoim pokoju.
Rhys natomiast chętnie z korzystał z chwili spokoju i późnym wieczorem zszedł do tętniącej życiem karczmy, aby za deryńską walutę kupić trochę alkoholu. Gospoda pełna była przybyszów z różnych części świata, ale i okolicznych mieszkańców, którzy wyraźnie na coś czekali... albo na kogoś. Znalazł dla siebie miejsce gdzieś w spokojnym, ciemnym kącie karczmy, gdzie wraz ze swoim kuflem miał idealny widok na scenę. Nie przyszedł tu z zamiarem oglądania występu, jednak słuchanie muzyki zawsze sprawiało mu przyjemność... Zwłaszcza, gdy powstawała za sprawą tak pięknej istoty, jak ta, która właśnie pojawiła się na podwyższeniu tworzącym scenę.
Wokół w moment rozbrzmiały gwizdy i okrzyki, gdy rudowłosa piękność ukłoniła się głęboko, zanim usiadła na przygotowanym krześle, a Rhys mógł jej się w końcu przyjrzeć. Jej długie, lekko kręcone i wściekle rude włosy związane były nisko w kucyka, ale parę kosmyków opadało na delikatną, mocno piegowatą twarz. Miała na sobie delikatną, ciemnofioletową koszulę z głębokim dekoltem i ciemne skórzane spodnie, które idealnie opinały jej nogi. A raczej – jego.
Grał pięknie. Jego długie palce przesuwały się sprawnie po strunach lutni, która wydawała cudowne dźwięki, a potem do melodii dołączył głos – cichy, miękki, po prostu piękny. Rudowłosy nie śpiewał jednak, a mówił. To były wiersze, które idealnie pasowały do granej przez niego muzyki.
Rhys znał adelijski, jednak nie na tyle, by rozumieć poezję. To nie miało jednak znaczenia. Niemal zapomniał o swoim piwie, gdy słuchał słów wypowiadanych tym przepięknym głosem, brzmiąc niczym magiczne zaklęcia... Pod koniec występu odniósł dziwne wrażenie, że grajek spoglądał w jego stronę, a gdy podniósł się i zarzucił lutnię na plecy, spojrzał w kierunku mężczyzny i... mrugnął do niego, przez co Rhyssein zachłysnął się własnym piwem.
Parę osób próbowało go zatrzymać, ale rudowłosy zniknął ze sceny... Aby po paru minutach pojawić się w kącie, w którym siedział Rhys.
– Można się dosiąść? – Zapytał płynnie po adelijsku.
Mężczyzna właśnie próbował nieudolnie wytrzeć rozlane na stolik piwo, przez co kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że ktoś chciał mu potowarzyszyć. Natychmiast poderwał głowę i niemal połknął swój własny język, dostrzegając rudowłosego barda.
– Oczywiście? – Odpowiedział, tak niewinnie, jakby sam nie był pewien tego, co mówił.
Rudowłosy uśmiechnął się szeroko, prezentując swoje śnieżnobiałe, równe zęby, zanim usiadł naprzeciwko mężczyzny. Przyniósł ze sobą kufel piwa i napił się, a piana osadziła się tuż nad jego górną wargą.
Deryńczyk nie miał pojęcia, jak powinien się zachować. Obserwował obcego mężczyznę z rezerwą, lecz sam łapał się na tym, że konkretne miejsca zdecydowanie bardziej przyciągały jego wzrok. Oczy, piegi... usta.
Odchrząknął, przywołując się do porządku.
– Twój występ, panie... Nie zrozumiałem praktycznie ani słowa, ale nigdy nie słyszałem czegoś piękniejszego – wyznał, mówiąc z silnym, deryńskim akcentem.
Artysta spojrzał na niego spod rzęs, zanim w jego intensywnie zielonych oczach pojawił się błysk.
– Nie jesteś stąd – zauważył.
![](https://img.wattpad.com/cover/358888733-288-k428914.jpg)
CZYTASZ
Zapach malin [bxb]
RomanceKwitnące królestwo Derynii nie ma sobie równych na Wspólnym Kontynencie. Po wieloletnich wojnach z Pars, nad oboma państwami nareszcie rozciąga się widmo pokoju. W deryńskim pałacu nic nie jest jednak takie, jak się wydaje. Nadchodzi czas, w którym...