3. Ludzie, którzy nigdy nie powinni mieć dzieci

170 8 0
                                    

Summer

Siedziałam przy stole i wpatrywałam się w nietkniętą kolacje. Nikt się nie odzywał. Jak zawsze panowała cisza, przerywana jedynie przez kontakt sztućców z talerzem. Podniosłam wzrok na kobietę siedzącą naprawko mnie. Jak zwykle wyglądała nienagannie. Idealnie dopracowany makijaż, blond włosy idealnie ułożone a na sobie miała granatową, dopasowaną sukienkę która idealnie podkreślała jej figurę. Zazdrościłam jej tego. Ja nigdy nie miałam tali osy i idealnie płaskiego brzucha. Mój brzuch nie był płaski a sylwetka pozostawiała dużo do życzenia. A ja tak bardzo chciałam być chuda. Następnie spojrzałam na mężczyznę siedzącego obok niej. Miał na sobie czarny garnitur a swoje ciemne włosy zaczesał do tyłu na żelu. Na jego palcu widniała obrączka i masywny sygnet. Bez wyrazu jadł swoją kolacje i popijał ją winem. Jak zwykle jego oczy były puste a swoją postawą sprawiał wrażenie człowieka sukcesu. Poważny człowiek na poważnym stanowisku i mąż idealnej kobiety a przy okazji ojciec dwójki dzieci. Ale to tylko przy okazji.

-Załatwiłam ci staż w mojej kancelarii-zwróciła się po chwili do mojego brata Chloe.

-Jaki staż?-zapytał Jayden ze stoickim spokojem patrząc na naszą matkę.

-Rozmawialiśmy już o tym. Umowa była taka że możesz chodzić do Birkbeck University of London ale po jej skończeniu zostaniesz prawnikiem. Przecież trzeba zadbać o twoją przyszłość-oznajmiła wyniośle kobieta.

-Nie było żadnej umowy-odpowiedział Jay ze złością w niebiesko-zielonych oczach-Po skończeniu szkoły zostanę pisarzem. To jest moja przyszłość-dodał nie uginając się pod jej twardym spojrzeniem i jednocześnie nie tracąc panowania nad sobą.

-Nie ośmieszaj się-spojrzała na niego z wyższością i kpiną-Ty nie masz przyszłości. Gdyby nie ja, to zostałbyś tym pożal się Boże pisarzem i co wtedy? Myślisz że ktoś to będzie czytać? Jayden, żaden z pisarzy nigdy nie był bogaty. Chcesz skończyć jako bezdomny?-wbijała kolejne sztylety w jego plecy. Chciałam się odezwać ale wtedy natrafiłam na twarde spojrzenie ojca, które jasno dawało mi znać że mam się nie odzywać bo inaczej spotka mnie kara. Bo gniew i kary ojca były stosunkowo rzadkie ale za to znacznie gorsze od tych matki.

-Wolałbym już być bezdomnym niż pracować w twojej pierdolonej kancelarii-po tych słowach niespodziewanie ręka mojej matki spotkała się z policzkiem mojego brata, tym samym zostawiając tam czerwony ślad. A co wtedy zrobił Jones Wilde? Patrzył na to wszystko z obojętnym wyrazem twarzy jakby nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Jakby to było normalne.

-Nie odnoś się do mnie takim tonem-odparła zadzierając głowę do góry a w tym samym momencie Jay gwałtowne wstał od stołu i ruszył na górę. Ja zrobiłam to samo i ignorując nawoływania matki, wzięłam ze sobą zimny okład po czym ruszyłam do pokoju mojego brata.

W pomieszczeniu panowała ciemność którą lekko rozświetlał księżyc którego blask wpadał przez okno. Jayden siedział wtedy pod ścianą z przymkniętymi oczami. Bez wahania podeszłam do niego i usiadłam obok. Gdy Jay zdał sobie sprawę z mojej obecności, otworzył oczy. Bez słowa podałam mu okład który od razu przyłożył do lekko opuchniętego policzka.

-Nienawidzę ich-wyszeptał cicho ze złością a ja zobaczyłam jak kilka samotnych łez utworzyło ślad na jego policzkach-Tak bardzo ich nienawidzę-dodał szeptem zaciskając przy tym zęby a moje serce na nowo pękało bo nie potrafiłam patrzeć na to jak bardzo cierpiał. Jak jedna z najbliższych mi osób, cierpiała przez ludzi który nigdy nie powinni mieć dzieci.

-Wiem-odparłam cicho opierając głowę o jego bark-Ja też ich nienawidzę-wyszeptałam jakby to miało cokolwiek zmienić a blondyn w reakcji na to, oparł swoją głowę o moją.

Sunflowers in summerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz