Summer
Razem z Livvy siedziałyśmy u niej w pokoju przygotowując się na jej imprezę urodzinową. Obie byłyśmy już ubrane w swoje sukienki. Aktualnie robiłam brunetce makijaż podobny do tego który ona zrobiła mi.
Gdy byłyśmy już gotowe zamknęłyśmy na klucz wszystkie pokoje na piętrze po czym zeszłyśmy na dół. Tam ogarnęłyśmy ostatnie rzeczy. Po skończeniu rozejrzałyśmy się. Dom Liv był naprawdę ogromny a na jej urodziny zaproszona była cała szkoła, więc zapowiadała się naprawdę ciekawa impreza.
Kilka minut później przyszedł Blake i Charlie. I o mój boże. Oboje wyglądali idealnie w czarnych koszulach których dwa guziki od góry były rozpięte a rękawy podwinięte do łokcia, do tego mieli na sobie ciemne spodnie a ich włosy jak zawsze były roztrzepane we wszystkie możliwe strony.
-Wszystkiego najlepszego Livvy-powiedział z uśmiechem Charlie podając brunetce torbę z prezentem. Ja za to swój dałam jej już wcześniej. Następnie podszedł do niej Blake który przytulił ją i wyszeptał coś do ucha przez co na twarzy dziewczyny pojawił się rumieniec. Następnie wręczył jej torbę z prezentem.
-Pasują do siebie-szepnął do mnie Charlie a do mich nozdrzy dotarł ten dobrze znany mi zapach który uwielbiałam.
-Zgadzam się-odpowiedziałam cicho patrząc na niego z lekkim uśmiechem. Bo Blake Lee i Livvy Rae pasowali do siebie wręcz idealnie.
Gości ciągle przybywało a dom wypełniła muzyka puszczona przez któregoś z chłopaków. Ja w tym czasie siedziałam w kuchni razem z Liv, Blake i Charliem. Na blacie przed nami leżały różne napoje. Od tych wysoko procentowych do zwykłych soków. Po przemyśleniu wzięłam czysty kubeczek i nalałam sobie do niego moje ulubione białe wino. Wzięłam łyk czując jak jego smak rozlewa się w moich ustach. Było słodkie i całkiem łagodne w smaku, czyli takie jak lubiłam najbardziej.
-Summer, idziemy tańczyć?-zapytała Liv kończąc pić swojego drinka po czym nie czekając na moją odpowiedź pociągnęła mnie w stronę prowizorycznego parkietu w salonie.
Następną godzinę spędziłyśmy na skakaniu do różnych piosenek na przemian z przerwami na picie. Widać było że Livvy świetnie się bawi tak samo jak inni.
-Mam dość-wydyszała-Chodźmy do kuchni-dodała na co zgodziłam się bez zawahania bo sama byłam wykończona.
Oparłyśmy się o blat po czym wzięłam dwa kubki i nalałam do nich szampana truskawkowego. Jeden podałam Liv a drugi zostawiłam sobie.
-Za młodość!-powiedziałam z uśmiechem wielkości banana.
-Za młodość!-krzyknęła za mną brunetka po czym stuknęłyśmy swoimi kubkami i wypiłyśmy ich zawartość z szerokimi uśmiechami.
Chwilę później piosenka zmieniła się na kolejną. Dziewczyna momentalnie zeskoczyła z blatu na którym siedziała i zaczęła ciągnąć mnie w stronę parkietu. A gdy usłyszałam pierwsze wersy piosenki już wiedziałam dlaczego tak było. Bo było to The One That Got Away. Nasza piosenka.
-Summer after high school when we first met-wykrzyczałyśmy razem nie przejmując się tym że inni się na nas patrząc-We make out in your Mustang to Radiohead-skakałyśmy razem wykrzykując kolejne teksty piosenki i zdzierając sobie przy tym gardło. Ale żadna nas się tym nie przejęła bo to nie było ważne- And on my 18th Birthday We got matching tattoos.
Gdy piosenka dobiegła końca podszedł do nas Blake. Poszedł gdzieś z rozchichotaną Livvy a ja zostałam sama ale nie przeszkadzało mi to. Alkohol który w siebie wlałam dodawał mi odwagi i sprawiał że świetny humor mnie opuszczał mnie ani na moment.Kilka piosenek później ruszyłam w stronę kuchni. Jednak po drodze zobaczyłam Liv całującą się z Blake w jednym z kątów. Uśmiechnęłam się szeroko widząc to po czym skierowałam się do kuchni.
Piłam sok malinowy i przysłuchiwałam się rozmowie jakiś dziewczyn z równoległej klasy. Nie żebym je podsłuchiwała. No skąd. To ich wina. Po prostu za głośno gadają i nie da się tego nie usłyszeć.
-Mogę?-zapytał Charlie podchodząc do mnie i wskazując na miejsce obok mnie.
-Pewnie-uśmiechnęłam się szeroko patrząc na chłopaka siadającego obok mnie.
-Co robisz tutaj sama?-zapytał z zaczepnym uśmiechem.
-Twój przyjaciel porwał moją przyjaciółkę-wyjaśniłam na co on się zaśmiał.
-Cóż na to niestety kompletnie nic nie poradzę-odparł z udawanym smutkiem-Przepadł dla niej całkowicie-dodał kręcąc głową a w jego oczach widziałam blask. Cieszył się szczęściem swojego przyjaciela.
-Na to niestety nie możesz nic poradzić-przyznałam z rozbawieniem-Ale za to możesz się ze mną napić i dotrzymać mi towarzystwa-dodałam z szerokim uśmiechem.
-Tobie? Zawsze-odpowiedział z błyskiem w brązowych oczach na co pokręciłam głową z rozbawieniem.
-Chcesz?-zapytałam nalewając sobie białego wina do kubka na co chłopak skinął głową a szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nalałam więc wino do dwóch kubków z czego jeden podałam Charliemu.
-Lubisz białe wino?-zapytał biorą łyk.
-To może ulubione-przyznałam patrząc na niego i machając przy tym nogami. Bo przecież ja kochałam wszystko co miało dużą zawartość cukru bądź kofeiny.
Następne pół godziny spędziliśmy na picu wina i rozmowach. Oboje byliśmy już mocno wstawieni gdy zadzwonił telefon Charliego.
-Poczekasz chwilę?-zapytał wstając ze swojego miejsca-Zaraz do ciebie wrócę-dodał na co ja skinęłam głową.
Mijały kolejne minuty a chłopak dalej nie wracał. Sądziłam że po prostu prowadził z kimś dłuższą rozmowę ale powoli zaczynałam się martwić. Gdy minęło pół godziny od tego jak wyszedł z kuchni, postanowiłam go poszukać. Przeszłam cały dom i każde jedno pomieszczenie ale nigdzie go nie było. Zdaje sobie sprawę z tego że mógł gdzieś po prostu pójść ale i tak się o niego martwiłam.
Postanowiłam sprawdzić jeszcze na dworze. Ubrałam na siebie moją kurtkę po czym wyszłam na zewnątrz. Zimny, grudniowy wiatr owiał moją twarz i odkryte nogi. Rozejrzałam się wokoło. Nie udało mi się nikogo dostrzec więc ruszyłam za dom gdzie znajdował się ogromny basen w którym teraz nie było wody. Podeszłam bliżej i tam zauważyłam Charliego który chodził tam i z powrotem wzdłuż basenu.
-Charlie?-gdy z moich ust padło jego imię, odwrócił się po czym szybkim krokiem do mnie podszedł. Spojrzał na mnie po czym bez zastanowienia wbił się w moje usta. Zdezorientowana położyłam dłonie na jego policzkach które teraz były mokre od łez. Starłam je opuszkami palców po czym oddałam pocałunek. Jego usta smakowały białym winem i słonymi łzami. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Oboje głośno oddychaliśmy a oczy chłopaka lśniły od alkoholu, łez i emocji, których za żadne skarby nie potrafiłam rozszyforwać-Wszystko okej?-zapytałam pochodząc do niego i wpatrując się w jego oczy.
-Tak, wszystko okej-odparł z uśmiechem który był wymuszony.
-Na pewno?
-Tak-uciął krótko a ja ani trochę mu nie wierzyłam-Wracajmy do środka. Jest strasznie zimno-dodał splatając razem nasze palce i ciągnąc mnie do budynku.
Mój pierwszy pocałunek już zawsze miał mi się kojarzyć z białym winem i słonymi łzami. Już na zawsze miałam go pamiętać jako ten chaotyczny, pełen bólu jak i miłości. I chodź nie chciałam tego przyznać, to może właśnie tu nastąpił drugi etap naszej bajki. Etap który był pełen tragicznych skutków. Bo Roszpunka która malowała słoneczniki była zniszczona i miała wiele tajemnic a jej książę z bajki który kochał sztukę przeszedł zbyt wiele przez co otoczył się grubym murem i okrywała go mgła tajemnicy...
***
Hejka
Podobał wam się rozdział?
W piątek będzie część tego rozdziału z tyle że perspektywy Charliego a do tego czasu tradycyjnie spoiler...
Do zobaczenia
K.
CZYTASZ
Sunflowers in summer
JugendliteraturWszystko zaczęło się Roszpunki która malowała słoneczniki... Dziewczyna z dobrego domu, któremu do dobrego dużo brakowało i chłopak wyglądający niczym obraz samego Vincenta Van Gogha, który kochał sztukę ponad wszystko. Summer określano mianem...