28. Jesteś piękna, wiesz?

61 7 0
                                    

Summer

Staliśmy na dworze i wypalaliśmy kolejne papierosy. Dym unosił się wysoko ponad nami a w Londynie właśnie trwała pierwsza godzina nowego roku. Jednak ja o tym nie myślałam. Nie zastanawiałam się nad tym jak właśnie spędzam tą pierwszą godzinę, ani nad tym jaki będzie ten rok. Bo w mojej głowie ciągle był on. Charlie,Charlie, Charile... jego imię jest jak melodia, najpiękniejsza muzyka. Oczy błyszczą jaśniej od gwiazd a uśmiech jedyny na śmiecie. Charlie który stał się moim światem i sensem. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. I chyba dopiero teraz dotarła do mnie jedna ważna rzecz.

Kocham Charliego Davisona bezwarunkowo i nieodwołalnie. Przepadłam dla niego. Straciłam kontrolę chodź tak bardzo się tego bałam. Ale dla niego mogłabym ją tracić każdego dnia i każdej nocy. Już zawsze. Na zawsze.

-Chodźmy gdzieś-powiedział nagle brunet wyrywając mnie tym samym z rozmyślań.

-Dokąd?-zapytałam chodź i tak poszłabym za nim gdzie tylko by chciał.

-A czy to ważne?-zapytał beztrosko z błyskiem w brązowych oczach i szerokim uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech po czym oboje ruszyliśmy przed siebie. Tak po prostu. Bo to dokąd zmierzaliśmy nie miało żadnego znaczenia tej nocy. Teraz liczył się on i tylko on. Nic więcej. I może teraz oboje wyglądaliśmy jak szaleńcy, idąc przez Londyn w pomiętych ubraniach, potarganych włosach i butelką szampana w ręce co chwile wybuchając głośnym śmiechem. I może faktycznie tak było. Może i byliśmy szaleni, zwariowani. Ale kogo to obchodziło? W końcu życie jest zdecydowanie zbyt krótkie aby przejmować się tym co ktoś o nas pomyśli.

Siedzieliśmy na dachu starego bloku wpatrując się w niebo na którym świeciły gwiazdy. Przed sobą mieliśmy panoramę Londynu nocą który wydawał się znacznie spokojniejszy niż za dnia. Jednak mimo tego, wzroku bruneta cały czas był skierowany w moją stronę. Wpatrywał się we mnie intensywnie nie zwracając uwagi na otoczenie, podczas gdy ja wpatrywałam się przed siebie.

-Jesteś piękna, wiesz?-powiedział po chwili a mój wzrok powędrował w jego stronę-Piękna jak słoneczniki latem-uśmiechał się szeroko a ja na moment wstrzymałam oddech. Czy on...czy Charlie właśnie powiedział że jestem piękna? Przez pierwsze sekundy wpatrywałam się w niego aż w końcu bez udziału świadomości powiedziałam.

-Ty też jesteś piękny Charlie. Jak sztuka i obrazy Vincenta Van Gogha-może i mogłam zwalić to na szampana którego piłam. Może i była to wina alkoholu ale sęk w tym że moim zdaniem on był naprawdę piękny. Idealny.

Gdy tylko to powiedziałam jego oczy rozbłysły jeszcze bardziej a uśmiech poszerzył się chodź nie wiedziałam że to było możliwe. I wtedy na tym dachu pod osłoną nocy zrozumiałam, że nie znam już życia w którym nie ma Charliego Davisona. Bo to on był moim życiem i sensem którego tak długo szukałam.

~*~

Otworzyłam zaspane oczy po czym rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w pokoju Livvy która spała na łóżku obok mnie. Słońce dopiero zaczęło wstawać więc znaczyło to że jest jeszcze wcześnie. Zaczęłam się zastanawiać jakim cudem znalazłam się w pokoju Livvy ale gdy mój wzrok padł na sukienkę w którą byłam ubrana, wspomnienia zaczęły napływać do mojej głowy. Ja. Charlie. Dach. Gwiazdy. Słoneczniki. Van Gogh. Sztuka. Nowe początki. Sylwester. Jego urodziny. Pocałunek. Wszystkie wspomnienia z tej nocy zaczęły napływać do mojej głowy a już po chwili miałam cały obraz tego co miało wtedy miejsce. I chodź myślałam że będę się czuć co najmniej dziwnie i źle, to jednak tak nie było. Nie czułam się źle z faktem że pocałowałam Charliego ani z tym że powiedziałam mu że jest piękny. Czułam się z tym...dobrze. Tak po prostu dobrze. Ale przerażało mnie że on mógł tego wszystkiego żałować. Bo co jeśli powiedział to wszystko przez alkohol? Co jeśli żałuje? Jeśli wcale nie myśli tego co powiedział na dachu?

Jak najciszej potrafiłam zeszłam na dół. Przez wypity alkohol bolała mnie głowa więc wzięłam sobie tabletkę przeciw bólową i zaczęłam robić sobie czarną herbatę.

Wzięłam herbatę po czym wyszłam na niewielki taras. Słońce powoli wschodziło ponad horyzont a mroźne, zimne powietrze przyjemnie mnie orzeźwiało. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w widok przede mną do czasu aż poczułam koło siebie czyjąś obecność. Nie musiałam nawet patrzeć w tamtą stronę żeby wiedzieć że to był Charlie. Bo od razu rozpoznałam to połączenie mięty, farby i papierosów które teraz dodatkowo łączyło się z zapachem alkoholu.

-Jak się czujesz?-zapytałam zerkając na niego. Miał podkrążone oczy, zmierzwione włosy, pomiętą koszulę rozpiętą od góry a mimo to i tak wyglądał pięknie. On zawsze wyglądał pięknie. W każdym wydaniu.

-Znośnie-odparł patrząc na mnie-A ty?

-Jak na to że wczoraj wypiłam prawie butelkę szampana, to dobrze-odpowiedziałam na co on zaśmiał się cicho.

-Co do wczoraj...-zaczął po chwili a moje serce zaczęło wybijać szybszy i nierówny rytm-Chcę żebyś wiedziała że to wszystko co ci wczoraj powiedziałem to nie była wina alkoholu. Naprawdę uważam że jesteś piękna-powiedział cały czas patrząc mi w oczy a ja nie potrafiłam oderwać od niego wzroku-Kurewsko piękna-wyszeptał tuż przy moim uchu po czym wrócił do środka jak gdyby nigdy nic, zostawiając mnie na dworze samą z rumieńcami na policzkach które wcale nie powstały od mrozu i szybko bijącym sercem które chciało wyrwać się z mojej klatki piersiowej.

Wróciłam do pokoju Livvy po czym usiadłam na krześle przy biurku. Dziewczyna w dalszym ciągu spała a ja starałam się uspokoić moje serce. Ale nie wiele mi to dawało bo w dalszym ciągu wciąż słyszałam jego słowa -Jesteś piękna, wiesz?-powiedział po chwili a mój wzrok powędrował w jego stronę-Piękna jak słoneczniki latem-uśmiechał się szeroko a ja na moment wstrzymałam oddech. Ciągle odtwarzałam w pamięci tamtą noc jak i dzisiejszy poranek. Czy to możliwe że w tak krótkim czasie tak bardzo dla niego przepadłam? Że zakochałam się w nim bez pamięci w ciągu kilku miesięcy?

Aby zająć czymś moje myśli, postanowiłam przejrzeć mój telefon. Miałam bardzo dużo nieodczytanych powiadomień jak i oznaczeń na zdjęciach moich przyjaciół. Weszłam na instagrama. Od razu pojawiły się na nim zdjęcia z wczorajszej nocy. Niektóre z nich były lekko rozmazane i niewyraźnie. Jednak na każdym z nich, wszyscy uśmiechaliśmy się szeroko. I właśnie dlatego uważałam że są ładne. Bo były prawdziwe.

Miałam też kilka powiadomień z messengera. W głównej mierze były to wiadomości z życzeniami noworocznymi od osób z którymi chodziłam do klasy lub do szkoły. Jednak to jedno konkretne powiadomienie przyciągnęło moją uwagę. Powiadomienie od Emily Edison. Kliknęłam w nie dalej nie wierząc w to co widzę. A moje serce kolejny raz tego dnia przyśpieszyło.

Od Emily:

Szczęśliwego nowego roku

Trzy słowa. Tylko tyle wystarczyło żeby zawładnęły mną sprzeczne emocje których nie rozumiałam. Na raz poczułam szczęście i euforię a jednocześnie smutek i złość. Zwykłe słowa które miały dla mnie ogromną wartość. Niewiele myśląc wystukałam odpowiedź po czym wysłałam ją nim zdążyłam się rozmyślić czy chociażby zmienić zdanie.

Do Emily:

Szczęśliwego nowego roku

Może brzmiało to jak zwykłe niepozorne życzenia które składali sobie chyba wszyscy ludzie na świecie właśnie w ten dzień. Ale w moim przypadku miało to inne znaczenie. Bo to że jej odpisałam, było równoznaczne z tym że chciałam jej w moim 2024. Że chciałam ją mieć w moim życiu. Bo prawda była taka że mimo upływu czasu wciąż potrzebowałam mojej Emily Edison w moim życiu. Mimo że starałam się to wyprzeć z całej siły.

***

Hejka

Podobał wam się rozdział?

Kolejny w poniedziałek i będzie on też z perspektywy Summer

Do zobaczenia

K.

Sunflowers in summerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz