26. Dom przy ulicy Savile Row

67 6 0
                                    

Summer

Siedzieliśmy w trójkę na kanapie i oglądaliśmy jakieś reality show puszczane w telewizji. Żadne z nas nie było nim za bardzo zainteresowane ale i tak jak na razie nie mieliśmy nic lepszego do roboty.

-U kogo robimy w tym roku sylwestra?-zapytał po chwili Jay biorąc garść popcornu.

-Możemy u mnie. Rodzice i tak są na Jamajce do piątego stycznia-rzuciła Livvy zabierając miskę z popcornem mojemu bratu przez co zarobiła od niego mordercze spojrzenie.

-Jak dla mnie git-odpowiedziałam rozprostowując nogi.

-Dla mnie też-odpowiedział blondyn.

-No to skoro miejsce mamy już ogarnięte to teraz trzeba załatwić resztę-opowiedziała brunetka siadając wygodniej na kanapie-Lista gości, jakieś przekąski no i coś do picia-wymieniała dziewczyna.

-Ja ogarnę przekąski i picie-odpowiedział mój brat.

-No to ja ogarnę listę gości-odparłam-A kogo tak w ogóle w tym roku zapraszamy?-zapytałam przyciszając telewizor.

-Martina, Charliego i Blake. W sumie można by też zapytać jego siostrę czy nie chciałaby wpaść-zaproponowała moja przyjaciółka.

-Nie wiedziałam że Blake ma siostrę-powiedziałam lekko zdzwiona.

-Mało kto o tym wie-dziewczyna wzruszyła ramionami-A to głównie dlatego że nie mieszkają razem i mają inne nazwiska. Blake mówił że gdy byli jeszcze dziećmi to ich rodzice wzięli rozwód. On musiał zamieszkać z ojcem a jego siostra z jego mamą-wyjaśniła brunetka na co ja jedynie skinęłam głową nie rozmyślając nad tym dłużej po czym wróciliśmy do planowania.

I może gdyby te wszystkie fakty połączyłyby się w całość już wtedy, może gdybym połączyła te cholerne kropki które powstały w mojej głowie, może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Może wtedy obeszłoby się bez tragicznych skutków, być może w ten sposób uniknęlibyśmy jednej z wielu tragedii jakie nas czekały. Ale na moje nieszczęście los i przypadek które kierowały naszym życiem od dawna uwielbiały wszelkiego rodzaju tragedie.

~*~

Od pięciu minut stałam przed domem znajdującym się przy ulicy Savile Row znajdującej się w dzielnicy Mayfair i wpatrywałam się w niego z nostalgią. W ręce ściskałam metalowy klucz który wbijał mi się w skórę dłoni a który już od dłuższego czasu ciążył mi w kieszeni. Nie ważne gdzie szłam, zawsze ale to zawsze miałam ze sobą ten klucz. I chodź nie raz próbowałam, to nigdy nie potrafiłam się go pozbyć. Nie umiałam. Zawsze coś mnie przed tym zatrzymywało. Może wspomnienia? Nostalgia? A być może świadomość że gdy się go pozbędę to będzie równoznaczne z zakończeniem etapu którego ja nie byłam gotowa zakończyć? A może najzwyczajniej w świecie byłam zbyt wielkim tchórzem który nie potrafił zostawić tego za sobą i ruszyć dalej bo przecież on by tego chciał?

Przekręciłam klucz w zamku po czym weszłam do środka. Było tam całkiem ciemno a w powietrzu unosił się kurz. Po prawie dwóch latach ponownie weszłam do budynku w którym wszystko się skończyło. A może właśnie zaczęło? Przecież mawiają że początek i koniec nie istnieje, że każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy. Być może tak właśnie jest. Być może to wszystko ma miejsce gdzieś po środku, pomiędzy, w połowie. Przynajmniej ja chciałam wierzyć że właśnie tak było.

Chciałabym udać że nie znam układu pomieszczeń na pamięć. Udawać że wcale nie znałam idealnie drogi do tamtego jednego pokoju. Jednak było inaczej. Bo to właśnie tam w pierwszej kolejności zaprowadziły mnie nogi.

Sunflowers in summerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz