45. Dźwięk pękającego serca

65 9 0
                                    

Summer

Gdy tylko otworzyłam oczy zaatakowało mnie rażące światło słoneczne wpadające do pokoju przez okno. Zamknęłam je ponownie po czym wcisnęłam twarz w poduszkę próbując dalej zasnąć. Miałam gdzieś jaki dziś jest dzień i która godzina. Chciałam spać.

-Wstawaj-usłyszałam głos matki nie znoszącej sprzeciwu.

-Po co?-zapytałam niewyraźnie przecierając zaspane oczy.

-Jak to po co?-prychnęła z niedowierzaniem-Za godzinę masz kosmetyczkę, później fryzjera a na końcu stylistkę-odparła patrząc na mnie z kpiną. Ona sama ma ułożone włosy i idealnie wyprasowany garnitur. Jak zawsze była pierdoloną definicją perfekcji.

-Która godzina?-westchnęłam wstając z łóżka i przeciągając się.

-Ósma-odpowiedziała-A teraz chodź na dół bo Betty i Ricky już są- dodała-Ale najpierw doprowadzić się do porządku-wyszła z pokoju zatrzaskujący ze sobą drzwi a ja westchnęłam. Czas zacząć kolejny dzień udawania idealnej i ułożonej córki.

Ubrana w jasne, zwykłe jeansy i bluzę z kapturem zeszłam na dół. Tam zostałam moich rodziców w towarzystwie Betty i Ricky.

-Dzień dobry-przywitałam się grzecznie jak na dobrą córkę przystało po czym usiadłam przy wyspie kuchennej.

-Dzień dobry-mruknął w odpowiedzi mój ojciec którego swoją drogą dawno nie widziałam.

-Nie wyglądasz dziś najlepiej-wytknęła mi Betty co ja przewróciłam oczami.

-Mamo, zostaw ją-Ricky spojrzała na kobietę z nagraną na co ja spojrzałam na nią wdzięcznym uśmiechem po czym złapałam za jednego gofra zamiarem zjedzenia go.

-Nie jedz tego gofra-powiedziała Chloe na co ja spojrzałam na nią zdziwiona.

-Dlaczego nie?-zapytałam ze zmarszczonymi brwiami.

-Bo nie zmieścisz się w sukienkę-powiedziała gdyby nigdy nic. Ja za to wstałam bez słowa od stołu po czym ruszyłam do mojego pokoju nie zwracając uwagi na innych. Miałam już po prostu dość tego wszystkiego.

Zamknęłam drzwi po czym usiadłam na łóżku, tempo wpatrując się w ścianę a słowa mojej matki z przed kilku dni zadźwięczały mi w uszach...

-Jesteś taka głupia, naiwna- pokręciła głową patrząc na mnie z kpiącym uśmiechem i politowaniem-Naprawdę sądzisz że ktoś taki jak on będzie chciał kogoś takiego jak ty?-zapytała z kpiną podchodząc coraz bliżej-On cię nie kocha Summer. Jesteś na to zbyt zniszczona, zwykła przeciętna i tak bardzo nie idealna...-pokręciła głową z politowaniem-I ty dobrze o tym wiesz-teraz stałam przyciśnięta do ściany a ona stała wprost przede mną-Jesteś cholernie zepsuta-wyszeptała wprost do mojego ucha po czym się odsunęła...

-Nie przejmuj się nimi-usłyszałam cichy głos Ricky która weszła do mojego pokoju i usiadła obok mnie. Przytuliła mnie co od razu odwzajemniłam.

-Naprawdę jestem aż tak okropna?-zapytałam szeptem bo to pytanie dręczyło mnie już od kilku dni.

-Nie jesteś okropna Summer. Jesteś dobra. Cholernie dobra-odpowiedziała łagodnie.

-Naprawdę tak myślisz?-zapytałam cicho. Bo czy naprawdę ktokolwiek mógłby być zdania że jestem dobra w jakim kolwiek stopniu?

-Tak-odpowiedziała z przekonaniem Ricky.

-Ricky, Summer-usłyszałam ten okropny głos Betty-Kosmetyczka już jest!-krzyknęła kobieta ja dalej nie umiałam pojąć jakim cudem Ricky Brooks była córką kogoś takiego jak ona.

Sunflowers in summerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz