19. Bez siebie nie istnieli

78 6 0
                                    

Summer

Wstałam rano, ubrałam się po czym zeszłam na dół. Na całe szczęście nikogo tam jeszcze nie było. Podeszłam do czajnika i nastawiłam wodę na herbatę. W tym czasie wyjęłam butelkę soku wiśniowego z szafki i wrzuciłam ją do plecaka. Po chwili woda była już gotowa więc zalałam nią moją herbatę.

Usiadłam z nią przy stole po czym wsypałam tam kilka łyżeczek cukru już nawet ich nie licząc. Bo nie widziałam już w tym żadnego sensu. Wzięłam łyk wpatrując się w widok zza oknem. Pogoda nie zachęcała do wyjścia z domu. Szare chmury na niebie i wiatr, zwiastowały nadchodzącą zimę.

Po wypiciu herbaty odniosłam mój kubek do zmywarki. Na moment zatrzymałam się i wpatrywałam się w drzwi lodówki. Po chwili jednak cicho westchnęłam i udałam się na kanapę przy telewizorze by poczekać na Jaydena. A przy tym wszystkim myślałam o tym że znów wróciłam do punktu wyjścia. Przyszedł czas na kolejny epizod. Mimo że byłam już tym wszystkim tak strasznie zmęczona. Ale i tak nie potrafiłam przestać i wrócić do normalności. Czasami wręcz, miałam wrażenie że to jest nie możliwe. Że już do końca życia będę w ten sposób wyniszczała samą siebie, z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień coraz bardziej żałując że 25 grudnia 2022 roku wpadłam na tak idiotyczny pomysł, który skończył się tak tragicznie. I chodź chciałam się łudzić że mam nad tym kontrolę i pewnego dnia w końcu przerwę to błędne koło to w ten sposób tylko oszukiwałam samą siebie.

Charlie unikał mnie w szkole. Po skończeniu każdej lekcji szybko wychodził a Blake podążał zaraz za nim. Czasami miałam wrażenie że tak naprawdę nigdy nie było Charliego Davisona. I Blake Lee. Od zawsze był Charlie Davison i Blake Lee. Byli trochę jak takie dwie niemal identyczne połowy. Jeden nie potrafił funkcjonować bez drugiego a drugi bez pierwszego. Zawsze razem. Nigdy osobno. Dokładnie tak jakby nie potrafili bez siebie przeżyć chociażby jednego dnia. Tak jakby byli jednym organizmem.

Nie ukrywam że było mi przykro gdy Charlie mnie unikał. Na samym początku nie wiedziałam dlaczego to robił. Ale później doszłam do wniosku że to pewnie przez ten pocałunek na urodzinach Livvy. W końcu od tego czasu ani razu się do mnie nie odezwał. Tylko co zrobiłam źle? Nie chciał tego? Żałował że to zrobił? A może mu się nie podobam? Przecież problem musiał leżeć we mnie, prawda?

-Charlie, możemy pogadać?-zapytałam podbiegając do Blake i Charliego którzy prawdopodobnie znów kierowali się za szkołę.

-Zostawię was samych-powiedział po chwili ciemnowłosy-Czekam za szkołą-rzucił do bruneta po czym ruszył w stronę wyjścia.

-Dlaczego mnie unikasz? To przez to że mnie pocałowałeś na urodzinach Livvy? Żałujesz że to zrobiłeś?-zapytałam patrząc na niego na co on pokręcił głową.

-To nie o to chodzi-odgarnął moje włosy do tyłu a moja skóra zapłonęła w miejscu którego przypadkowo dotknął opuszkami palców-Nie żałuje że cię pocałowałem Roszpunko. Nie żałuje ani jednej chwili spędzonej z tobą-uśmiechnął się lekko ale mimo to jego oczy nie błyszczały tak bardzo jak wcześniej. Teraz wyglądały na zmęczone i były pod nimi ogromne wory.

-Więc dlaczego mnie unikałeś?-zapytałam cicho przechylając głowę w bok i cały czas na niego patrząc.

-Widzisz, nie wyspałem się już którąś noc z rzędu i teraz przez to nie czuje się najlepiej a nie chciałem cię martwić bo to naprawdę nic takiego. To tylko zwykłe zmęczenie-chciałabym mu uwierzyć że to nic takiego ale nie potrafiłam. Bo aż za dobrze wiedziałam z własnego doświadczenia że ,,nic takiego'' wcale nie oznaczało nic takiego. A miało jedynie odciągnąć uwagę aby nikt nie dostrzegł prawdy i nie zadawał niewygodnych pytań. Westchnęłam cicho na jego wypowiedź i przytuliłam go. Nie powiedziałam nic, bo jeśli nie chciał mi powiedzieć o co chodzi to nie chciałam go do tego zmuszać. Zresztą, nawet nie mogłam go zmusić aby powiedział mi co go trapi.

Sunflowers in summerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz