14. Nie znam już życia w którym go nie ma

95 7 1
                                    

Summer

Od kilku dni nie było mnie w szkole. Przesiadywałam w domu a Jaydenowi powiedziałam że musiałam złapać jakieś przeziębienie. Czuje się okropnie z faktem że go okłamuje ale to było lepsze niż prawda. Bo co niby miałabym mu powiedzieć? Mam zaburzenia odżywiania i aktualnie nienawidzę siebie do takiego stopnia że nie potrafię spojrzeć w lustro, a co dopiero iść do szkoły, do ludzi? Nie będę mu dokładała problemów. Dobrze wiem że ma ich wystraczająco dużo a ja nie chce być kolejnym.

Westchnęłam cicho widząc na ekranie telefonu połączenie od Livvy. Odebrałam je po czym przyłożyłam telefon do ucha.

-Halo?-odezwała się pierwsza.

-Hej, Liv-odpowiedziałam kładąc się na łóżku i wysilając na w miarę pogodny ton głosu-Co tam?-dodałam po chwili wpatrując się w mój sufit na którym były różnego koloru motyle. Uwielbiałam na nie patrzeć.

-Hej, jak się czujesz?-zapytała najpierw z troską a ja poczułam się okropnie bo to była kolejna osoba którą okłamałam. Powoli coraz bardziej zanurzałam się w morzu kłamstw, jednocześnie mając z tyłu głowy że z czasem w nich utonę. Pogrążę się w nich i upadnę na samo dno bez możliwości powrotu na powierzchnię.

-Jest już znacznie lepiej-odparłam-W poniedziałek będę już w szkole-dodałam bo tak czy siak musiałam tam pójść. Rodzice i tak nie będą zadowoleni że opuściłam tyle dni.

-W końcu-westchnęła z ulgą.

-Znudziło ci się już towarzystwo Blake?-zapytałam z uśmiechem i mogłabym przysiąc że na to pytanie przewróciła oczami.

-Przecież wiesz że nie o to chodzi. Blake jest cudowny ale nie jest tobą-powiedziała a w tle słuchać było zamykanie drzwi wyjściowych.

-Dobrze wiedzieć że jestem niezastąpiona-zaśmiałam się cicho a dziewczyna mi zawtórowała.

-Nie śmiałabym cię zastąpić-zażartowała-Dobra, ja już muszę kończyć bo Blake po mnie przyjechał i razem mamy jechać na wyścigi-powiedziała-Szkoda tylko że ciebie nie będzie-dodała a ja usłyszałam w tle jej kroki.

-Tak, szkoda-powiedziałam cicho-W takim razie miłej zabawy-dodałam już głośniej, starając się zabrzmieć bardziej entuzjastycznie.

-Dzięki, pa-na końcu usłyszałam tylko jej śmiech po czym połączenie się zakończyło. A ja znów zostałam sam na sam ze swoimi myślami. Które były zdecydowanie zbyt głośne i których miałam już dość.

Usłyszałam pukanie w drzwi. Zdziwiło mnie to bo Jay wyszedł chwilę wcześniej z kolegami na wyścig. Wzruszyłam jednak ramionami stwierdzając że zapewne czegoś zapomniał.

-Wejdź-powiedziałam po czym drzwi do mojego pokoju otworzyły się a po chwili stanął w nich Charlie. Popatrzyłam na niego w szoku podczas gdy on podszedł do fotela przy biurku i na nim usiadł.

-Co ty tutaj robisz?-udało mi się wydusić z siebie po chwili-Myślałam że dzisiaj masz wyścig-dodałam zamykając mojego laptopa.

-Bo miałem mieć. Ale nie wystartowałem-odparł uśmiechając się do mnie pogodnie.

-Dlaczego?-spojrzałam na niego zdzwiona na chwilę zapominając o tym że muszę teraz wyglądać okropnie. Bo miałam na sobie jedynie o kilka rozmiarów za duży T-shirt, szare dresy i włosy związane w rozpadającego się koka a na mojej twarzy nie było makijażu. Zaś wokoło mnie leżały papierki i opakowania po różnym jedzeniu a na biurku był stos brudnych naczyń. Jednak ku mojemu zdziwieniu, brunet nie zwracał na to uwagi. Nieustannie patrzył mi w oczy jakby cała reszta nie miała znaczenia. Następnie podszedł do mnie i usiadł na kraju łóżka.

Sunflowers in summerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz