Ostatniego dnia (MrP)

2 0 0
                                    


" Kiedy przemówiła, z ulgą przyjąłem, że nie był to głos Trofoniosa po prostu głęboki, pozbawiony emocji, monotonny glos godny samej Wyroczni Delfickiej.

Przez pamięć ryte słowo płomieniami stanie,

 Zanim zza Diablej Góry księżyc znów wyziera, 

Ponura powódź trupów w nurtach Tybru wzbiera, 

Zmiennokształtny podejmie straszliwe wyzwanie.

- Och, nie - wymamrotałem. - Nie, nie, nie.

 - Co? - zapytał Leo.

Zerknąłem na Kalipso, która notowała uważnie.

- Będzie nam potrzebna większa kartka.

- Co masz na myśli? - zapytała Josephine. - Przepowiednia właśnie się skończyła... 

Meg westchnęła głośno i podjęła wątek.

Na południe niech zdąża słońce nieprzerwanie 

Błędnym mrokiem ku miejscu, co z żaru umiera,

 Aby pana rączego białego ogiera 

Zmusić, by tchem swym wydał słowne krzyżowanie.

Od wielu stuleci nie słyszałem proroctwa w tej formie, ale dobrze ją znałem. Bardzo pragnąłem przerwać recytację i oszczędzić Meg cierpienia, ale nic nie mogłem zrobić. Meg zadygotała i wypluła z siebie trzecią strofę.

Do zachodnich palaców Lester niech się uda, 

Niechaj córka Demeter znajdzie swe korzenie. 

Kopyta przewodnikiem będą w drogi trudach,

 Buty wrogów założyć jest twym przeznaczeniem.

I na koniec kulminacja koszmaru - Meg wypluła rymowany kulpet.

Gdy Tyber już osiągną, trójca będzie znaną,

Apollo będzie znowu mógł się oddać tanom.

[...]

Leo i Josie spędzili całe popołudnie, zbierając części smoka Festusa, który, jak mi powiedzieli, został rozszarpany gołymi rękami przez samego Kommodusa. Na szczęście Leo najwyraźniej uznał to raczej za kłopot niż tragedię.

- Nie, chłopie - powiedział, kiedy złożyłem mu kondolencje. - Poskładam go bez trudu z powrotem. Przeprojektowałem go tak, że jest jak zestaw klocków Lego: stworzony do szybkiego składania!

[...]

Jej siwe włosy połyskiwały jak stal w zachodzącym słońcu. Zmarszczki pogłębiły się, twarz stała się bardziej zmęczona i zniszczona. Jak dużo tego ludzkiego życia jej zostało...

Dwadzieścia lat? Mgnienie oka dla nieśmiertelnego. Mimo to nie potrafiłem już czuć gniewu na nią za to, że odrzuciła mój dar boskości. Artemida najwyraźniej zrozumiała jej wybór. Artemida, która stroniła od wszelkiej romantycznej miłości, dostrzegła, że Emmie i Josephine zasłużyły na to, by zestarzeć się razem. Ja też musiałem się z tym pogodzić.

- Stworzyłaś coś dobrego, Hemitejo - powiedziałem. - Kommodus nie zdołał tego zniszczyć. Odbudujesz to, co straciłaś. Zazdroszczę ci.

Zdobyła się na blady uśmiech.

- Nigdy nie sądziłam, że usłyszę takie słowa od ciebie, panie Apollinie.

„Panie Apollinie". Ten tytuł nie pasował do mnie. Miałem wrażenie, że jest kapeluszem, który nosiłem setki lat temu... Czymś wielkim, niepraktycznym i ciężkim jak te elżbietańskie czapy, pod którymi Bill Szekspir zwykł ukrywać łysinę. 

Apollo i Boskie Próby: Moje ulubione fragmenty i cytatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz