Theyna czy Apollo? (GT)

5 1 1
                                    

" - A powiedz mi... - Znowu spróbowałem brzmieć, jakby mi nie zależało. - Ty i Thalia jesteście jakoś, no...

 Reyna uniosła brew. 

- Romantycznie sobą zainteresowane? - dokończyła.

- Eee... To znaczy... Eee... chciałem...

Ależ super ci to wyszło, Apollinie. Czy ja coś mówiłem o byciu bogiem poezji? 

Reyna przewróciła oczami. 

- Dajcie mi denara za każdy raz, kiedy usłyszałam to pytanie. Pomijając drobny fakt, że Thalia jest Łowczynią i ślubowała celibat... czemu niby bliska przyjaźń zawsze miałaby ewoluować w romans? Thalia jest cudowną przyjaciółką. Czemu niby miałabym ryzykować, że to popsuje?

   - Eee... 

-To było pytanie retoryczne - dodała Reyna. - Nie potrzebuję odpowiedzi. 

- Wiem, co znaczy "retoryczne". - Po cichu napomniałem jednak sam siebie, żeby spytać Sokratesa o dokładną definicję tego słowa podczas następnego pobytu w Grecji. Chwilę później przypomniałem sobie, że Sokrates nie żyje. - Myślałem tylko...

- Uwielbiam ten kawałek - przerwała nam Meg. - Daj głośniej! 

Nie sądziłem, żeby Meg naprawdę lubiła Tego Calderóna, ale tą akcją być może uratowała mi życie. Reyna podkręciła głośność i w ten sposób zakończyła moje próby samobójstwa za pomocą niezobowiązującej rozmowy.

[...]

- Powiesz mi wreszcie? 

Puls przyspieszył mi do solidnego marszowego tempa.

 - Co mam ci powiedzieć? 

Uniosła brwi, jakby chciała zapytać: „Serio?".

 - Od kiedy trafiłeś do obozu, jesteś wyjątkowo nerwowy. Gapisz się na mnie, jakbym to ja złapała zarazę zombi, nie patrzysz mi w oczy, zacinasz się, kiedy do mnie mówisz. I cały czas się wiercisz. Wiesz, ja zauważam takie rzeczy.

 - Och. 

Zrobiłem jeszcze parę kroków. Może jeżeli skupię się na marszu, Reyna zmieni temat.

 - Słuchaj - kontynuowała - ja nie gryzę. Cokolwiek się dzieję, wolałabym mieć to z głowy przed bitwą, żeby nie zrobił się z tego problem dla mnie... albo dla ciebie. 

Przełknąłem ślinę i pożałowałem, że nie miałem przy sobie gumy balonowej Lavinii, żeby zabić smak trucizny i lęku. 

Reyna miała rację. Niezależnie od tego, czy dziś zginę, zmienię się w zombi, czy jakimś cudem przeżyję, wolałbym przyjąć swój los z czystym sumieniem i bez sekretów. Po pierwsze, powinienem powiedzieć Meg o spotkaniu ze Śliwką... i w sumie też o tym, że jej nie nienawidzę. Że tak naprawdę całkiem ją lubię. W ogóle powinienem powiedzieć jej, że ją kocham - jak tę nieznośną małą siostrzyczkę, której nigdy nie miałem.A co do Reyny... Nie miałem pewności, czy byłem związany z jej przeznaczeniem, czy też nie. Wiedziałem, że Wenus może mnie przekląć za to, że wreszcie powiedziałem Reynie prawdę, ale czułem że muszę jej wyznać swoje troski. To była moja jedyna szansa.

 - Chodzi o Wenus - wyznałem. 

Twarz Reyny spochmurniała. Teraz to ona odwróciła się ku wzgórzom i miała nadzieję, że zmienię temat.

- Rozumiem - wycedziła.

- Powiedziała mi...

- O swojej małej przepowiedni. - Reyna wypluła te słowa jak twarde pestki. - Ze żaden śmiertelnik ani heros nigdy nie uleczy mojego serca. 

Apollo i Boskie Próby: Moje ulubione fragmenty i cytatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz