Piper McLean (LO)

3 0 0
                                    

" Na parapecie kominka siedziała, przeglądając stertę papierów, młoda kobieta o skórze w odcieniu miedzi i ciemnych, cieniowanych włosach. Pomarańczowa koszulka Obozu Herosów podpowiedziała mi, że mam przed oczami Piper, córkę Afrodyty i Tristana McLeana.

Odgłos naszych kroków niósł się echem po ogromnej przestrzeni, ale Piper nie podniosła wzroku, kiedy do niej podeszliśmy. Może była zbyt pochłonięta tymi papierami albo wzięła nas za ekipę od przeprowadzki. 

- Znowu mam wstać? - wymamrotała. - Kominek chyba tu zostaje.

- Uhm - chrząknąłem.

Piper spojrzała w górę. Jej wielobarwne tęczówki odbijały światło jak niewielkie przyćmione pryzmaty. Przyglądała się, jakby nie była całkiem pewna, na co patrzy (och, ludzie jak ja dobrze znam to uczucie), po czym obrzuciła Meg tym samym zdezorientowanym spojrzeniem.

Następnie utkwiła wzrok w Groverze i szczęka jej opadła.

- Wi-widziałam cię - powiedziała. -  Na zdjęciach Annabeth. Ty musisz być Grover! - Podniosła się, rozsypując papiery po terakocie. - Co się stało? Czy u Annabeth i Percy'ego wszystko w porządku?

Grover cofnął się trochę, co było zrozumiałe w obliczu napięcia w spojrzeniu Piper.

- U nich wszystko okej! - odpowiedział. - W każdym razie tak zakładam, bo w sumie nie widziałem się z nimi dość dawno, ale mam łącze empatyczne z Percym, więc gdyby z nim było coś nie tak, chyba bym wiedział...

-Apollinie. - Meg przyklękła. Podniosła z podłogi jeden z dokumentów, a jej mina była jeszcze poważniejsza niż Piper.

Poczułem ucisk w żołądku. Jakim cudem nie zauważyłem wcześniej koloru tych dokumentów! Wszystkie papiery - koperty, spięte raporty, listy biznesowe - miały barwę żonkilowej żółci. 

- " N.H. Financials -odczytała Meg z nagłówka. - Oddział Holdingu Triumwirat"... 

-Hej! - Piper wyrwała jej kartkę z ręki. - To prywatne! - Po czym spojrzała na mnie, jakby właśnie przewinęła w myślach taśmę. - Zaraz. Czy ona właśnie nazwała cię Apollinem? 

-Na to wygląda. - Ukłoniłem się niezdarnie. - Apollo, bóg poezji, muzyki, łucznictwa i mnóstwa innych ważnych rzeczy, do usług, aczkolwiek według tymczasowego prawa jazdy nazywam się Lester Papadopoulos. 

-Że co? - Piper zamrugała.

 -A to jest Meg McCaffrey - dodałem - córka Demeter.  Nie chciała być wścibska. Po prostu widzieliśmy już takie papiery.

Piper patrzyła to na mnie, to na Meg, to na Grovera. Satyr wzruszył ramionami, jakby mówił: „Witaj w moim koszmarze". 

- Zacznij jeszcze raz od początku - zażądała Piper. 

Postarałem się streścić wszystko w zwięzłej prezentacji: mój upadek na ziemię, służbę u Meg, dwie misje celem uwolnienia Wyroczni z Dodony i Wyroczni Trofoniosa, podróż z Kalipso i Leo Valdezem... 

- LEO? - Piper chwyciła mnie za ręce tak mocno, że chyba wyszły mi sińce.  -  On żyje? 

- Boli - jęknąłem. 

- Przepraszam. - Puściła mnie. - Muszę dowiedzieć się wszystkiego o Leo. Już. 

Postarałem się jak najlepiej, obawiając się, że inaczej wyrwie mi informacje fizycznie z mózgu.

 - Co za piekielna iskierka - burknęła. - My go szukamy miesiącami, a on po prostu zjawia się w obozie?

- Aha - potaknąłem.  - Lista ludzi, którzy chcą mu dokopać, jest długa. Możesz wpisać się na przyszłą jesień. Ale póki co potrzebujemy twojej pomocy. Musimy uwolnić Sybillę od cesarza Kaliguli.

Apollo i Boskie Próby: Moje ulubione fragmenty i cytatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz