Śmierci (LO)

2 0 0
                                    


"To był ostatni moment, zanim wszystko poszło nie tak, zanim rozwinęła się nasza wielka tragedia - kiedy Jason Grace rozłożył ręce, a klatki z wiatrów eksplodowały.

[...]

- Ocal Meg - wychrypiałem - a nauczę cię grać na dowolnym instrumencie, na jakim zapragniesz.

[...]

- Jesteś jednym z tych smarkaczy z Obozu Jupiter, zgadza się ? - warknął Kaligula.

- Jestem Jason Grace. Były pretor Dwunastego Legionu. Syn Jowisza. Dziecko Rzymu. Ale należę do obu obozów.

[...]

Kiedy były pretor i cesarz znów się mijali, Jason pochwycił mój wzrok przez zrujnowaną salę tronową. Jego mina wyjawiła mi jego plan z absolutną jasnością. Podobnie jak ja Jason postanowił, że Piper McLean nie zginie tego wieczoru. Z jakiegoś powodu uznał też, że ja muszę przeżyć.

- UCIEKAJCIE! Pamiętaj! - krzyknął znów.

Ruszyłem powoli, oniemiały. Jason utrzymał ze mną kontakt wzrokowy o ułamek sekundy za długo, może po to by mieć pewność, ze zapamiętam ostatnie słowo "pamiętaj" -  obietnice, którą wymógł na mnie milion lat temu dziś rano w swoim szkolnym pokoju w Pasadenie.

Kiedy Jason był odwrócony tyłem, Kaligula zrobił obrót. Cisnął włócznią, wbijając jej grot między łopatki przeciwnika.  Piper wrzasnęła, Jason zamarł, jego niebieskie oczy zrobiły się ogromne ze zdumienia.

Opadł do przodu, obejmując rękami szyję Groma. Jego usta poruszały się, jakby szeptał coś do swojego rumaka. 

Zabierzcie go stąd, modliłem się, wiedząc, że żaden bóg mnie nie wysłucha. Proszę, niech Grom zawiezie go w jakieś bezpieczne miejsce! 

Jason spadł z konia. Uderzył w pokład twarzą w dół, z włócznią wciąż tkwiącą w plecach. Gladius wypadł z brzękiem z jego dłoni.

Incitatus potruchtał do leżącego herosa. Deszcz strzał nie przestawał nas zasypywać. Kaligula wpatrywał się we mnie ponad przepaścią - miał na twarzy taki sam grymas niesmaku jak mój ojciec, zanim zarządził jedną ze swoich kar: „Zobacz, do czego mnie zmuszasz". 

- Ostrzegałem cię - powiedział Kaligula, po czym podniósł wzrok na pandai nad nami. - Apollo ma przeżyć. Nie stanowi zagrożenia. Zabić dziewczynę.

Piper zawyła, trzęsąc się w bezradnej wściekłości. Stanąłem przed nią i czekałem na śmierć, zastanawiając się z chłodną obojętnością, gdzie uderzy pierwsza strzała. Widziałem, jak Kaligula wyciąga swoją włócznię, po czym wbija ją z powrotem w plecy Jasona, odbierając mi resztę nadziei na to, że nasz przyjaciel mógłby przeżyć.

Kiedy pandai naciągali cięciwy i celowali, powietrze zatrzeszczało od naładowanego ozonu. Wokół nas zawirował wiatr. Nagle Piper i ja zostaliśmy porwani z płonącego szkieletu Julii Druzylli XII na grzbiecie Groma - ventus  wykonywał  ostatni rozkaz Jasona, żeby zabrać nas stąd, czy tego chcieliśmy, czy nie.Szlochałem rozpaczliwie, kiedy przelatywaliśmy nad przystanią Santa Barbara, słysząc za sobą kolejne eksplozje.

NA NAASTĘPNYCH KILKA GODZIN mój umysł mnie porzucił.

Nie pamiętam, jak Grom wysadził nas na plaży, aczkolwiek musiał to zrobić. Pamiętam przebłyski: Piper wydziera się na mnie, siedzi w wodzie wstrząsana płaczem bez łez albo bezużytecznie chwyta garść mokrego piasku i rzuca nim w fale. Kilka razy odrzuciła ambrozję i nektar, którymi usiłowałem ją nakarmić.

[....]

Najlepiej pamiętam słowa Piper: „On  nie zginął".

Powtarzała to w kółko, kiedy tylko odzyskała zdolność wypowiadania jakichkolwiek słów, kiedy nektar i ambrozja zmniejszyły opuchliznę wokół jej ust. Nadal wyglądała okropnie. Jej górna warga wymagała szycia. Na pewno zostanie je blizna. Szczeka, podbródek i dolna warga były jednym wielkim siniakiem w kolorze awokado. Rachunek u dentysty będzie zapewne potężny. A jednak wymówiła te słowa z pełną determinacją: „On nie zginął".

Apollo i Boskie Próby: Moje ulubione fragmenty i cytatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz