Oprowadzę cię (GT)

2 0 0
                                    

"Oparłem się o parapet i wyjrzałem na zewnątrz. Poniżej herosi krzątali się na Via Praetoria - nosili zapasy, raportowali wykonane zadania, biegali między barakami a stołówką. Uczucie szoku i żałoby nieco zmalało. Teraz wszyscy wyglądali na zaaferowanych i zdeterminowanych. Machiny oblężnicze zamieniono w żurawie i koparki. W dziesiątkach miejsc wznoszono rusztowania. Z mojego punktu obserwacyjnego dostrzegałem co najmniej dziesięć nowych kapliczek i dwie duże świątynie, których nie było, kiedy tu przybyliśmy. Przy kolejnych trwały prace. 

- Nieźle - wymamrotałem. - Ci Rzymianie nie próżnują. 

- Dziś wieczorem jest pogrzeb Jasona - poinformowała mnie Meg. - Oni usiłują uporać się z pracą, zanim się zacznie.

[...]

 A potem uświadomiłem sobie, że tuż koło mojej twarzy przez okno wfrunął wielki, ciemny kształt.

 Odwróciłem się i zobaczyłem siedzącego na mojej pryczy kruka. Ptak poprawiał smoliście czarne pióra, wpatrując się we mnie czarnym paciorkowatym okiem. KRAA!

-  Meg -odezwałem się - widzisz go? 

- Aha.- Nawet nie podniosła oczu. - Cześć Frank. Co słychać?

 Kształt ptaka zamigotał i zaczął się rozdymać do rozmiarów potężnego mężczyzny. Pióra zamieniały się w ubranie i chwilę później siedział przed nami Frank Zhang z porządnie umytymi, uczesanymi włosami. Jedwabny szlafrok zamienił się w purpurowy podkoszulek Obozu Jupiter.

 - Cześć, Meg - odpowiedział, jakby przemiana z jednego gatunku w drugi w środku rozmowy była czymś zupełnie zwyczajnym. - Wszystko idzie wedle planu. Chciałem tylko sprawdzić, czy Apollo się obudził, no i... niewątpliwie tak się stało. - Pomachał mi niezgrabnie. - Znaczy, obudziłeś się. A że, no, siedzę na twoim łóżku, może powinienem wstać. 

Podniósł się, poprawił podkoszulek, i najwyraźniej nie wiedział, co dalej zrobić z rękami. W dawnych czasach byłem przyzwyczajony do takiego nerwowego zachowania napotykanych śmiertelników, ale teraz potrzebowałem chwili, by uzmysłowić sobie, że Frank wciąż czuje przede mną respekt. Może jako zmiennokształtny Frank łatwiej niż inni wierzył, że w środku tej mało atrakcyjnej powierzchowności siedzi nadal ten sam stary bóg łucznictwa.Widzicie? Mówiłem wam, że Frank jest uroczy.

 - No więc - ciągnął - rozmawialiśmy z Meg wczoraj czy jakoś tak, kiedy byłeś nieprzytomny... To znaczy zdrowiałeś,  spałeś, no wiesz. Nic w tym złego. Potrzebujesz snu. Mam nadzieję, że czujesz się lepiej. 

Mimo że czułem się okropnie, nie potrafiłem się nie uśmiechnąć.

-  Bardzo byłeś dla nas miły, pretorze Zhang.

-  Eee, jasne to, no wiesz, zaszczyt, zważywszy, że jesteś... a może byleś...

 -Ech. Frank  - Meg odwróciła się od doniczki. - To tylko Lester. Nie przejmuj się nim za bardzo.

- Słuchaj, Meg - powiedziałem - skoro Frank chce się mną przejmować...

-  Powiedz mu, Frank.

Pretor spoglądał to na mnie, to na nią, jakby chciał mieć pewność, że show Meg i Apollo chwilowo się skończył.

 - No więc Meg opowiedziała o przepowiedni, którą dostaliście w Labiryncie Ognia. Apollo stanie oko w oko ze śmiercią w grobowcu Tarkwiniusza, chyba że córka Bellony otworzy drzwi prowadzące do bezgłośnego boga, zgadza się?

Wzdrygnąłem się. Nie miałem ochoty przypominać sobie tych słów, zwłaszcza w kontekście moich snów i podpowiedzi, że lada moment stanę oko w oko ze śmiercią. Już to przerabiałem. Oberwałem w brzuch.

Apollo i Boskie Próby: Moje ulubione fragmenty i cytatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz