Przygotowania (WN)

5 0 0
                                    


" CO BYŚCIE ZROBILI, mając do dyspozycji tylko jeden dzień w Obozie Herosów? Może zagralibyście w zdobywanie flagi albo pojechali na przejażdżkę na pegazie po plaży, ewentualnie wyłożyli się na łące, ciesząc się z słońcem i słodkim zapachem dojrzewających truskawek?

To są wszystko świetne pomysły. Nie wybrałem żadnego z nich.

Spędziłem ten dzień, biegając dookoła w panice i usiłując przygotować się na nadchodzącą śmierć. Po śniadaniu Nico odmówił podzielenia się jakimikolwiek informacjami o tajemniczych jaskinnych biegaczach. "Dowiecie się jutro" było wszystkim, co od niego usłyszeliśmy. Kiedy zapytałem Willa, nabrał wody w usta, a wyglądał przy tym tak smutno, że nie miałem serca go wypytywać. Dionizos pewnie by mnie oświecił, ale zdążyłem już zniknąć z jego listy zadań.

[...]

- Wrócę do ciebie - wymamamrotałem i szybko uciekłem.

Następny przystanek domek Areny. Zapytałem obecnego głównego doradcy Malcolma, czy wie cokolwiek o wieży Nerona albo istotach zwanych jaskinnymi biegaczami , albo czy ma jakieś hipotezy wyjaśniające, сzemu Galjka taka jak Luguselwa miałaby służyć Neronowi i w ogóle czy można jej ufać.Malcolm spacerował po domku i mrużąc oczy, przyglądał się różnym mapom i pólkom. 

- Mogę poszukać informacji zaproponował. W rezultacie dostaniemy porządne dossier wywiadowcze i plan ataku. 

- To by było wspaniale! - zawołałem. 

- Zajmie mi to jakieś cztery tygodnie, może trzy, jeśli się na prawdę sprężymy. Kiedy musisz wyjechać?

Wybiegłem z domku, szlochając z rozpaczy.

[...]

- Chciałabym tu zostać.  - Meg rzuciła kawałek kwarcu w trawę.

Serce bolało mnie jak otwarta rana. Na myśl o okropnościach, które nas czekały na Manhattanie, marzyłem, żeby móc spełnić życzenie Meg. Należała się jej zwykłemu dzieciakowi, szansa pozostania w obozie, radosne zawierania przyjaźni i patrzenia, jak kolegom gaci wyrastają kartofle. 

Podziwiałem to, jak opanowana się wydawała. Słyszałem, młodzi ludzie najlepiej radzą sobie z traumą i że są znacznie twardsi od, powiedzmy, przeciętnego nieśmiertelnego.  A jednak przez chwilę naprawdę marzyłem o tym, żeby móc zapewnić Meg bezpieczne schronienie bez konieczności natychmiastowego wyruszenia stąd i powstrzymania apokalipsy. 

- Mogę pójść sam- powiedziałem. Poddać się Neronowi. Nie ma powodu, żebyś ty...

- Przestań - rozkazała Meg.

Moje gardło się zacisnęło i mogłem jedynie czekać, pod czas gdy ona bawiła się źdźbłem trawy, przeplatając je między palcami.

- Mówisz tak, bo mi nie ufasz, prawda? - stwierdziła w końcu.

- Że co? - zapytałem, bo to, że zadała mi pytanie, pozwoliło mi się odezwać. - Meg, to zupełnie nie o to...

- Już raz cię zdradziłam, tutaj w lesie. - W jej głosie nie było zawstydzenia ani smutku, który kiedyś pewnie by go zdominował. Mówiła z pełną rozmarzenia niewiarą, jakby próbowała sobie przypomnieć osobę, którą była pół roku temu.

Ten problem akurat rozumiałem znakomicie.

- Meg, od tamtej chwili oboje bardzo się zmieniliśmy - powiedziałem. - Oddałbym w twoje ręce moje życie. Boję się tylko, że Neron może cię wykorzystać albo zranić...

Spojrzała na mnie prawie jak nauczycielka, tak jakby pytała: „Czy to twoja ostateczna odpowiedź?". 

Zrozumiałem, o czym myślała: powiedziałem, że nie obawiam się zdrady z jej strony, ale też że boję się tego, jak Neron może nią manipulować. Czy to nie było to samo?

- Muszę tam wrócić - stwierdziła Meg. - Muszę zobaczyć, czy jestem dość silna. 

Śliwka przytulił się do niej, jakby sam nigdy nie miał podobnych problemów. Meg pogłaskała go po liściastych włosach.

- Może jestem silniejsza - powiedziała - ale czy to wystarczy jeśli wrócę do pałacu? Czy będę pamiętać, kim jestem, a nie kim byłam wtedy? 

Nie sądziłem, że spodziewa się po mnie odpowiedzi, ale przyszło mi do głowy, że sam powinienem zadać sobie to pytanie.

 Od śmierci Jasona Grace spędzałem zastanawiając się, czy zdołam dotrzymać dane zakładając, że uda mi się wrócić na Olimp, czy zdołam zapamiętać, co znaczyło być śmiertelnym człowiekiem, czy też stanę się na powrót egocentrycznym bogiem, jak kiedyś? Zmiana to delikatna rzecz, wymagająca czasu i dystansu. Ci, którzy przeżyli przemoc domową, jak Meg, muszą trzymać się z daleka od krzywdzicieli. Powrót do toksycznych warunków był najgorszą rzeczą, jaka mogła ją spotkać. Ja z kolei, jako były zarozumiały arogancki bóg, nie mogłem ryzykować towarzystwa podobnych do mnie w przekonaniu, że nie będzie to miało na mnie wpływu. Podejrzewałem jednak, że Meg ma rację: powrót był jedyną rzeczą, która mogła udowodnić naszą siłę, nawet jeżeli oznaczało to ryzykowanie, że stracimy wszystko.

 - Okej, martwię się - przyznałem. - O ciebie. O siebie. I nie wiem, jak odpowiedzieć na twoje pytanie. 

Meg skinęła głową. 

- Ale musimy spróbować - powiedziała. 

- Tak, razem - kontynuowałem. Jeszcze raz udać się dojaskini Bestii. 

- Śliwka - mruknął Śliwka. 

Meg uśmiechnęła się.

- Mówi, że zostanie w obozie, bo potrzebuje czasu dla siebie. 

Nienawidzę, kiedy duchy owoców okazują się rozsądku niż ja. 

Tego popołudnia napełniłem dwa kołczany strzałami, wypolerowałem łuk i zmieniłem cięciwę, a z należącego do dom ku magazynu instrumentów wybrałem nowe ukulele. Nie były tak trwale jak ukulele bojowe z brązu, które straciłem, ale mimo to stanowiło groźny instrument strunowy. Upewniłem się, że mam pełen plecak leków i środków  opatrunkowych oraz zapasy picia, jedzenia i ciuchy na zmianę, w tym czysta bieliznę (wybacz, bielizno!).  Popołudniowe godziny mijały mi jak w transie, jakbym się szykował na pogrzeb (konkretnie własny). Austin i Kayla kręcili się w pobliżu, starając się pomagać, kiedy mogli, ale nie narzucając mi się. 

- Rozmawialiśmy z Shermanem i Malcolmem - powiedziała Kayla. - Będziemy czuwać.

- Jeżeli jest szansa, że nasza pomoc się przyda - dodał Austin - będziemy gotowi ruszyć w każdej chwili.

Brakło mi słów, by im podziękować, ale mam nadzieję, że odczytali wdzięczność z mojej zapłakanej, posiniaczonej, pełnej trądziku twarzy.

Tego dnia w obozie mieliśmy tradycyjny wieczór śpiewania piosenek przy ognisku. Nikt nie wspominał o naszej misji ani nikt nie proponował przemów z życzeniami szczęścia. Nowi obozowicze ciągle za mało wiedzieli, jak wygląda życie herosa, i tak byli wszystkim zachwyceni, że wątpię, by zauważyli nasze odejście. Zresztą może i lepiej. Nie musieli wiedzieć, jak wysoka jest stawka: nie tylko to, że Nowy Jork może spłonąć, ale również niepewność, czy Wyrocznia Delficka kiedykolwiek odpowie na ich pytania albo wyśle ich na misję czy też może przyszłość znajdzie się na zawsze w rękach złego cesarza i gigantycznego gada. Jeżeli zawiodę, ci młodzi herosi dorosną w świecie, gdzie rządzi tyrania Nerona, a bogów na Olimpie jest jedenaścioro.

Usiłowałem odepchnąć od siebie te myśli. Austin i ja zagraliśmy duet na saksofon i gitarę, a potem Kayla poderwała cały obóz do odśpiewania poruszającej wersji piosenki Stary sylen farmę miał. Piekliśmy pianki, a Meg i ja próbowaliśmy dobrze się bawić ostatniego wieczora wśród przyjaciół.

Małym pocieszeniem był brak jakichkolwiek snów tej nocy. O świcie obudził mnie Will. On i Nico wrócili ze swojego "zbierania zasobów", ale mój syn nie chciał o tym rozmawiać. Razem z nim zaczekaliśmy na Meg i Nica na drodze wiodącej wzdłuż obozu, gdzie czekał na nasz obozowy busik, którym mieliśmy pojechać do domu Rachel Elizabeth Dare na Brooklynie i rozpocząć, tak czy inaczej, ostatnie dni mojego życia w śmiertelnej postaci."

strona 107, 109, 113-117, Wieża Nerona

Apollo i Boskie Próby: Moje ulubione fragmenty i cytatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz