Misja i powrót (MrP)

2 0 0
                                    


"Uznałem, że to niesprawiedliwe zostać wysłanym na misję z kimś mającym równie małe pojęcie o świecie jak ja. Współczesny heros bez trudu by nam to powiedział, a poza tym oni posiadają też przydatne dwudziestopierwszowieczne umiejętności. Leo Valdez potrafi naprawiać maszyny. Percy Jackson umie prowadzić samochód. Zadowoliłbym się nawet Meg McCaffrey i jej sprawność w rzucaniu workami śmieci, aczkolwiek wiedziałem, co Meg powiedziałaby nam o naszych obecnych tarapatach: "Jesteście głupi".

[...]

- No - przyznałem. - Chyba możemy wracać do Stacyjki i powiedzieć Britomartis, że próbowaliśmy.

Kalipso rzuciła we mnie mrożonym złotym ziemniakiem.

- Kiedy byłeś bogiem, a jacyś herosi wróciliby z pustymi rękami z misji i powiedzieli: "Przepraszamy, Apollinie. Staraliśmy się", okazałbyś wyrozumiałość?

- Pewnie, że nie! Spaliłbym ich! Albo... Och. Rozumiem, co masz na myśli. - Załamałem ręce. - To co mamy robić? Nie mam ochoty zostać spalony. To boli.

[...]

- Dajcie spokój. Przylecieliście tu na smoku. Trójka pasażerów. Bardzo chętnie spotkałbym się znów z Leo Valdezem. Mamy niedokończone sprawy.

- Znasz Leo? - Mimo niebezpieczeństwa, w jakim się znaleźliśmy, poczułem odrobinę ulgi. Wreszcie jakiś czarny charakter pragnął zabić Leo bardziej niż mnie. To był już postęp!

Kalipso się to aż tak nie spodobało. Z zaciśniętymi pięściami zrobiła krok w stronę szermierza.

- Czego chcesz od Leo?

Lityerses zmrużył oczy.

- Nie jesteś tą samą dziewczyną, która wtedy z nim była. Ona miała na imię Piper. Nie jesteś chyba narzeczoną Leo?

Na policzki i szyję Piper wypłynęły czerwone plamy.

Lityerses rozpromienił się.

- Ależ jesteś! Cudownie! Mogę cię wykorzystać, żeby go zranić.

- Nie zrobisz mu krzywdy! - warknęła Kalipso.

Dach nad głową Lityeresa zatrząsł się ponownie, jakby po jego belkach harcowały setki szczurów. Wici zdawały się rosnąć, a listowie stawało się gęstsze i ciemniejsze.

- Kalipso - szepnąłem - cofnij się.

- Dlaczego? - zaprotestowała. - Ten Kosiarz właśnie wygrażał...

- Kalipso! - Chwyciłem ją za nadgarstek i wyciągnąłem spod zadaszenia dosłownie w chwili, kiedy runęło ono na Lityersesa. Wojownik znikł pod setkami kilogramów gontów, drewna i bluszczu.

[...]

Pomyślałem o mojej córce Kayli w Obozie Herosów. Wyobraziłem sobie jej spokojny głos, kiedy pomagała mi poznać deprymujące tajniki ludzkiego łucznictwa. Przypomniały mi się słowa zachęty innych obozowiczów, kiedy na plaży oddałem strzał, który powalił Kolosa Nerona.

[...]

- Kalipso? - odezwałem się słabym głosem.

- Aha?

- Jeśli mielibyśmy tu umrzeć, to chciałem tylko powiedzieć, że nie jesteś aż tak beznadziejna, jak początkowo myślałem.

- Dzięki, ale nie umrzemy. To pozbawiłoby mnie szansy na zabicie cię później.

Lityerses zarechotał.

- Ach, wy dwoje. Przekomarzacie się, jakby była przed wami jakaś przyszłość. Pogodzenie się z realnością śmierci musi być trudne dla byłych nieśmiertelnych. Ja osobiście umarłem. Pozwólcie sobie powiedzieć: to nie jest zabawne.

Apollo i Boskie Próby: Moje ulubione fragmenty i cytatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz