34

74 9 3
                                    

Nawet nie wiem, kiedy minęło dwa tygodnie radioterapii. Nie mogę powiedzieć, że dobrze się czułam, bo przechodziłam leczenie nie najlepiej  jednak żyłam nadzieją, że na tomografii guz będzie mniejszy.

JK-Skarbie nie denerwuj się, lekarz na pewno będzie miał dla nas dobra wiadomość.

– Dlaczego w to wątpię ?

Wiedziałam, że nie takiego podejścia oczekiwał, ale ja wolałam być pozytywnie zaskoczona niż zawiedziona. W zasadzie zastanawiam się co on myśli naprawdę.

Lekarz-Pani Lee, zapraszam.

Wstaliśmy z krzeseł i weszliśmy do gabinetu lekarskiego.

Lekarz-Proszę usiąść.

Zrobiliśmy o co mężczyzna poprosił i czekaliśmy, aż zajmie głos.

Lekarz-Nie mam najlepszych wiadomości…

Moje serce zabiło mocniej. Wiedziałam.

Lekarz-Niestety radioterapia okazała się nieskuteczna.

JK-Zupełnie ?

Lekarz-Nie do końca. Guz się nie powiększył, ale nie o taki efekt nam chodziło.

– Ile czasu mi zostało?

JK-Hana…

– Jeongguk przestań.

Spojrzałam na lekarza.

-Panie doktorze ?

Lekarz-Trudno to oszacować precyzyjnie… przykro mi…

– Czyli mogę umrzeć w każdej chwili ?

Mężczyzna pokiwał głową w milczeniu. Jeongguk szlochał, trzymając moją rękę, a ja siedziałam w zawieszeniu. Liczyłam się z tym, że leczenie może okazać się nieskuteczne, ale to mnie przytłoczyło.

Lekarz-Musimy kontynuować leczenie...

– Nie. Nie chcę dłużej przyjmować radioterapii, chce wykorzystać ostatnie chwile, będąc w pełni świadoma.

JK-Nie pozwolę Ci na to…

– Tak się składa, że nie masz nic do powiedzenia.

Zabrałam swoją dłoń i wstałam z krzesła.

Lekarz-Pani Lee chemioterapia da pani więcej czasu…

Opuściłam gabinet praktycznie w biegu. Czułam ucisk na klatce piersiowej oraz nie mogłam złapać oddechu.

Pielęgniarka-Pani Lee?

Po chwili zakręciło mi się w głowie i zapadła ciemność.

Po ataku paniki Hana dostała leki uspokajające, po których zasnęła. Miałem okazję porozmawiać z lekarzem o terapii, którą znalazłem.

Lekarz-Nie mogę się wypowiedzieć na temat czegoś, czego nie znam. Terapia jest na dzień dzisiejszy formą eksperymentu i nie znamy  jej skutków ubocznych.

JK-Czy dużo ryzykujemy ?

Lekarz-Nie wiem, czy w sytuacji pana żony możemy nazwać to ryzykiem. Prawdę mówiąc, nie macie państwo nic do stracenia. Dzięki takim osobą możemy rozszerzać leczenie złośliwych nowotworów.

JK-Gdyby chodziło o Pana żonę ? Poddałby się Pan ?

Dłoń mężczyzny znalazła się na moim ramieniu.

Lejarz-Wiem, co Pan czuje oraz co Pan przechodzi. Cztery lata temu sam pochowałem żonę po przegranej walce z guzem mózgu…

Przeszedł mnie dreszcz, a do oczu napłynęły łzy. Nie brałem pod uwagę śmierci Hany, nie mogłem.

JK-Nie oddam jej śmierci…

Lekarz-Słusznie. Proszę walczyć do końca i cieszyć się każdym dniem…

JK-Leczenie komórkami macierzystymi jest dostępne tylko w Stanach. Co mamy robić ?

Lekarz-Jeżeli chodzi o samolot nic się nie zmieniło. Proszę się kontaktować z kliniką w sprawie leczenia na miejscu. Macie państwo pieniądze, więc proszę to wykorzystać. Sam chętnie będę się przyglądał całej terapii…

JK-Pomoże mi Pan ?

Lekarz-Jak najbardziej.

JK-Prosiłbym, żeby sprawa została między nami dopóki klinika się nie zgodzi…

Mężczyzna pokiwał głową i odszedł. W tym samym momencie złapałem za telefon i zadzwoniłem do ojca Hany, informując go o moim odkryciu. Mężczyzna zapewnił, że zapłaci każdego dolara za uratowanie życia swojej córki.

Wracaliśmy do domu w milczeniu, nie miałam pojęcia co siedzi w głowie Jeongguk, ale wydawał mi się nad wyraz spokojny.

– Jeongguk ?

JK-Tak kochanie ?

– Gdzie jedziemy ?

JK-Pomyślałem, że zabiorę Cię do Busan.

– Busan ?!

Zerwałam się z fotela.

JK-Aktywna reakcja...

– Chciałam wrócić jutro do pracy…

JK-Żartujesz prawda ? Hana myśl o sobie. Chcę pokazać Ci pewne miejsce. Chcę byś wiedziała, skąd pochodzę i poznała moje życie z dziecięcych lat.

Zadumałam przez chwilę. Prawdę mówiąc, chciałam poznać Jeongguka, więc się zgodziłam.

JK-Zatrzymamy się w domu moich rodziców.

Zapytałam niepewnie.

– Czy oni wiedzą ?

JK-Tak Hana… wyjaśniłem wszystko i poprosiłem, żeby o nic nie pytali.

– Dziękuję…

Uśmiechnął się delikatnie i sięgnął do panelu, by włączyć relaksującą muzykę.

JK-Odpręż się, bo to będzie długa podróż…

Zrobiłam o co poprosił i opierając głowę na fotelu zamknęłam powieki.

Królowa LoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz