36

82 10 2
                                    

Nagle poczułam chłód na stopach, więc spojrzałam w dół i gwałtowanie się odsunęłam. Rozejrzałam się zmieszana, nie mając pojęcia jak znalazłam się na plaży przy wodzie. Zauważyłam, że oprócz domowych klapek mam na sobie piżamę, czego nie rozumiałam.

W pewnym momencie usłyszałam wołanie, na co od razu się odwróciłam.

Jin-Hana!

Mężczyzna podbiegł zdyszany.

Jin-Wszędzie Cię szukamy, a Jeongguk odchodzi od zmysłów...

Patrzyłam na niego nie wiedząc co odpowiedzieć jednak ten, nie nalegając na moje wytłumaczenia wyciągnął telefon i wybrał numer do bruneta.

Jin-Dobrze się czujesz ?

Zdjął bluzę z siebie, którą mnie okrył.

Jin-Na pewno zmarzłaś.
Chodź na ulice Jeongguk zaraz powinien tu być.

Cały czas milczałam, będąc całkowicie zdezorientowana.

JK-Hana !

Mężczyzna przyjechał na rowerze, który z impetem rzucił na ziemię i podbiegł do mnie, biorąc mnie w ramiona. Z moich oczu poleciały łzy, po czym wybuchłam płaczem.

JK-Tak bardzo się bałem...

Gdy się uspokoiłam zaczęły się pytania.

JK-Hana, dlaczego wyszłaś, i to w samej piżamie ?

- Nie wiem, co tutaj robię Jeongguk...

Wyszeptałam i oboje zamilkliśmy.

JK-Wracamy do domu. Dość tych wycieczek i wrażeń.

- Nie chce...

JK-Musimy wrócić byś mogła poddać się leczeniu. Odpuściłem Ci na kilka dni, ale nie pozwolę na to byś odeszła.

Po moich plecach spłynął zimny pot.

- Myślałam, że wyraziłam się jasno odmawiając dalszego leczenia.

JK-Nie zgadzam się na to do cholery...

- Przykro mi, ale nic nie możesz mi nakazywać...

Odsunęłam się od mężczyzny i odwróciłam.

- Jin mógłbyś mnie odwieźć ?

Mężczyzna pokiwał głową i otworzył drzwi swojego samochodu bym mogła wsiąść.

JK-Hana powiedziałem, że wracasz na leczenie !

Jin-Jeongguk odpuść teraz.

Szatyn zatrzymał bruneta, który chciał pójść w moją stronę.

JK-Nie...

Jin-Jeongguk...odwiozę Hanę, a ty wróć na rowerze i ochłoń.

Mężczyzna zamknął za mną drzwi i wsiadł za kierownicę, po czym odjechaliśmy, zostawiając Jeongguka na drodze.

Jin-On bardzo cię kocha...

- Wiem.

Jin-Dlaczego nie chcesz się dalej leczyć ?

Spojrzałam na niego.

- Leczenie odbiera mi zbyt wiele. Chcę pozostać świadoma do samego końca.

Jin-Świadoma tak jak dzisiaj, gdzie nie masz pojęcia jak znalazłaś się nad samym morzem ?

Spuściłam głowę.

- Nic nie pamiętam... ocknełam się, gdy poczułam zimno na stopach...

Resztę drogi milczeliśmy. Na podjeździe czekała na mnie matka Jeongguka, która trzymała ciepły koc.

Mama-Dziecko drogie...

Kobieta podeszła okryć mnie, gdy tylko wysiadłam z samochodu. W domu od razu poszłam pod ciepły prysznic, a później zjadłam gorącą zupę.

JK-Hana...

Jeongguk w końcu wrócił zdyszany.

JK-Jak się czujesz, co robiłaś nad morzem i jak tam dotarłaś ?

- Mówiłam już, że nie wiem. Obudziłam się i ostatnie co pamiętam to jak stałam w progu drzwi, gdy było jeszcze ciemno...

Mama-Wyszłaś w środku nocy ?

- Nie wiem...

JK-Proszę wróćmy do Seulu i jedzmy od razu do szpitala.

- Możemy wrócić do Seulu, ale do szpitala nie pójdę...

Nie minęło dużo czasu, kiedy żegnaliśmy się z rodzicami mężczyzny gotowi do drogi. Atmosfera między nami była ciężka po kilku wymianach zdań. Jeongguk nie rozumiał, że nie chciałam się leczyć, bo nie miałam na to siły.

...

Wróciliśmy do domu i od wejścia każde z nas poszło w swoją stronę.

JK-Proszę twoja walizka.

Mężczyzna wszedł do sypialni i położył bagaż na środku, po czym stanął i patrzył na mnie.

- Co ?

JK-Teraz nie będziemy rozmawiać ?

- Strasznie męczysz...

JK-Posłuchaj może przez to, że to ty umierasz wisi ci ten temat, ale ja tutaj będę musiał zostać i dalej żyć...

Przeszedł mnie dreszcz. Pierwszy raz słowo umierasz dotarło do mnie tak mocno.

JK-Wiem, że leczenie jest trudne, ale proszę nie poddawaj się...

- Jeongguk, czy ty w ogóle słuchałeś lekarza ? Radioterapia była moim jedynym ratunkiem. Nie powiodło się i musisz się z tym pogodzić...

JK-A co, jeśli...

Nagle mój telefon zaczął dzwonić, przez co przerwał. Zdziwiłam się na zagraniczny numer kierunkowy i spojrzałam na mężczyznę, który od razu podszedł bliżej.

JK-Odbierz...

- Ale kto to może być ?

Przyłożyłam telefon do ucha i już po chwili rozmowy musiałam usiąść.

JK-Hana... źle się czujesz?

- Mam szanse na wyleczenie.

Patrzyłam tępo przed siebie w panującej ciszy.

JK-Nie rozumiem...

- Dzwonili ze Stanów.

Dowiedzieli się o moim przypadku i chcą mnie włączyć do eksperymentalnego leczenia tutaj w Korei.

W oczach mężczyzny od razu zebrały się łzy i już po chwili poczułam jego silny uścisk.

JK-Wiedziałem, że się uda...

- Ale dlaczego ja ?

JK-Czy to ważne Hana ?

- Jutro mam się zgłosić do szpitala, gdzie odbędzie się wideorozmowa w obecności lekarzy i zostaną ustalone szczegóły.

Mężczyzna pokiwał głową, a ja starłam dłonią jego łzy z policzków, po czym przytuliłam jego ramiona.

Królowa LoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz